Nie ma tygodnia, żeby nie odezwała się do mnie co rusz jakaś firma chcąc zlecić windykację na podstawie wyłącznie niepodpisanej faktury. Tylko niepodpisana ze strony dłużnika faktura i nic więcej; ani dokumentu wz, ani potwierdzenia salda, no po prostu nic. Na wypowiedzianą przeze mnie uwagę, że przecież taka faktura nie jest dowodem powstania wierzytelności, słyszę w odpowiedzi w kółko to samo – „Ależ co Pan, nie wie?! Przecież już od dawna nie ma obowiązku podpisywania faktur!” Niektórzy z nich jeszcze dodają „Panie, w jakim świecie Pan żyjesz? I Pan prowadzisz firmę windykacyjną?!”
Mógłbym od razu odkładać słuchawkę, usłyszawszy taki jak wyżej zacytowany tekst, ale nie mogę sobie odmówić tej przyjemności łopatologicznego uświadomienia, jak bardzo bezmyślni są i jak bardzo tkwią w błędzie. W błędzie, którego konsekwencją jakże często jest brak szansy na odzyskanie należności która, nie przeczę że powstała, ale której nie będą w stanie wykazać przed sądem. Albowiem to wierzyciel – powód w sądzie musi wykazać to, że wierzytelność powstała, a nie dłużnik – że nie powstała. Odpowiadam więc czasem na przytoczone wyżej uwagi, np. „W porządku. To ja zaraz wystawię Panu fakturę na usługi windykacyjne na kwotę powiedzmy 10 tysięcy złotych i pozwę Pana o jej zapłatę. No tak, bo przecież faktur nie trzeba podpisywać. Będzie to taka sama sytuacja jak ta, w sprawie której Pan do mnie teraz dzwoni. Czyż nie?” W efekcie takich uwag, niektórzy uświadamiają sobie jakie głupstwo zrobili, ale tylko niektórzy…
Nakaz zapłaty na podstawie niepodpisanej faktury można otrzymać, to nie problem. Tylko że nieprawomocny nakaz zapłaty ma to do siebie, że dłużnik, po doręczeniu mu przez sąd takiego nakazu, może wnieść sprzeciw. W sprzeciwie zaś może napisać, że żadnego towaru od powoda nie brał, faktura jest bezpodstawna. No i masz problem, wierzycielu – powodzie. Tym bardziej, że kilka takich nieudokumentowanych transakcji (albo i tylko jedna – na wysoka kwotę) i Twoja firma traci płynność finansową, nieprawdaż? Myślisz sobie, że uratują Cię kredyty (jeszcze nie wiedząc, co się w sądzie okaże) do czasu odzyskania należności. Tylko, jak wspomniałem, scenariusz może być zgoła przeciwny do Twoich założeń, oczekiwań. I co wtedy?