W Europie zachodniej pracownicy tymczasowi stanowią mniej więcej 5% ogółu zatrudnianych pracowników. W Polsce ten odsetek jest znacznie mniejszy i wynosi jedynie około 0,4-0,5% wszystkich pracujących. Jednak leasing pracowniczy jest coraz bardziej popularny i zarówno pracodawcy jak i pracownicy powoli poznają korzyści, jakie płyną z tej formy zatrudnienia.
Pracownicy tymczasowi to dla firm: niższe koszty, oszczędność czasu poświęcanego na rekrutacje i możliwość pozyskania lojalnych pracowników na stałe. Praca tymczasowa to także perspektywa dla chwilowo poszukujących zatrudnienia, długotrwale bezrobotnych bez większych kwalifikacji lub chociażby studentów szukających dodatkowego dochodu. Popularność pracy tymczasowej nieustannie rośnie i częściowo przyczynia się do spadku poziomu bezrobocia w Polsce.
Coraz częściej widać wśród nich ludzi, dla których praca, określana kiedyś mianem dorywczej, stała się sposobem na życie. Postrzegana najczęściej jako zło konieczne, wręcz ekwiwalent „normalnego” zatrudnienia, dla wielu ludzi jest po prostu kwestią świadomego wyboru. Być może źródłem tego nieporozumienia są negatywne skojarzenia słowa „tymczasowa”. Nic co tymczasowe nie jest postrzegane jako pełnowartościowe i pewne. Stąd zapewne popisy inwencji pracowników agencji oferujących tę formę zatrudnienia, widoczne w postaci określeń „praca czasowa” bądź „zatrudnienie terminowe”.
Pracownicy tymczasowi zdają się nie dostrzegać tego problemu i – jeśli tylko oferowana praca ma być wykonywana nieopodal ich domów – przyjmują ją bez względu na niuanse nazewnicze. Z drugiej strony, jeśli zestawimy ze sobą dwie identyczne oferty pracy i jedną opatrzymy nazwą „praca tymczasowa”, nietrudno przewidzieć, że większość chętnych sięgnie po tę, która nie „uprzedza” o krótkim trwaniu okresu zatrudnienia.
Trudno też dziwić się, że część potencjalnych pracowników tymczasowych, na wieść o tym, że proponowana praca skończy się za miesiąc, kończy rozmowę rekrutacyjną, nierzadko w stylu pozostawiającym sporo do życzenia.