Kiedy ktoś kradnie nasz utwór – książkę, film, artykuł – nie zabiera go z półki, lecz z duszy. A mimo to prokuratura zbyt często odsyła pokrzywdzonych do sądu cywilnego, jakby nie dostrzegała przestępstwa. Tymczasem prawo autorskie przewiduje sankcje karne, a zaniechanie działania może oznaczać nie tylko bezradność, ale i współudział państwa w bezkarności.

Data dodania: 2025-04-07

Wyświetleń: 0

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Gdy prokurator odwraca wzrok od kradzieży intelektualnej

Prokurator, zgodnie z art. 1 § 1 Kodeksu karnego, powinien reagować na każdy czyn zabroniony ustawą pod groźbą kary. Problem pojawia się, gdy sprawa dotyczy nie noża, nie łomu, lecz… pióra. A raczej jego efektów – utworów, dzieł, nagrań. Wówczas urzędniczy odruch podpowiada: „To sprawa cywilna”. Brak znamion czynu zabronionego.

Niech będzie jasne – nie zawsze jest to zła wola. Czasem to brak wiedzy, innym razem – brak odwagi, a czasem zwyczjane lekceważnie. Jednak art. 116 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych nie zostawia miejsca na wątpliwości: bezprawne rozpowszechnianie cudzego utworu jest przestępstwem. I to niezależnie od tego, czy sprawca zarabia, czy jedynie „dzieli się” cudzą pracą w internecie.

Przykładowo – skopiowanie książki lub jej fragmentów i wrzucenie jej do sieci bez zgody autora to nie „nieporozumienie między dwiema stronami” rozpatrywane przez sąd cywilny, ale czyn penalizowany przez polskie prawo. Sąd Okręgowy w Warszawie (IX Ka 643/20) uznał, że nawet brak zysku po stronie sprawcy nie wyłącza odpowiedzialności. Podobnie orzekł Sąd Najwyższy (II KK 445/17), wskazując, że bez zgody autora nie ma mowy o legalnym udostępnieniu. Orzeczeń sądów jest więcej i one wskazują, że naruszenie praw autorskich jest przestępstwem.

Dlaczego więc prokuratura nie zawsze działa? Bo czasem wygodniej. Odrzucając sprawę z komentarzem „to dla sądu cywilnego”, "brak znamion czynu zabronionego", pozbywa się obowiązku analizy. Jednak zgodnie z art. 6 Kodeksu postępowania karnego, to państwo ma obowiązek ochrony pokrzywdzonego, a nie tylko wskazywać mu drogę przez labirynt sądów. Choć z zasady prokurator bada czy sprawa nosi znamiona czynu zabronionego kodeksem karnym.

Autorzy często są bezradni – nie mają zaplecza prawnego, środków, ani siły, by prowadzić wieloletnie procesy cywilne. Tymczasem ich praca została nie tylko ukradziona, ale upubliczniona bez zgody – jakby ktoś rozebrał ich przed światem. A to już nie tylko spór – to gwałt na prawie.

Jeśli w Polsce można wsadzić kogoś do więzienia za kradzież roweru, to tym bardziej należy ścigać tych, którzy kradną cudze myśli, pomysły i teksty, co jeszcze w bezczelny sposób dokumentują na przykład ujawniając treści niepublikowanych dzieł bez pisemnej zgody autora, a czasem nawet wbrew jego woli. Prokuratura nie może być biernym obserwatorem. W czasach cyfrowej bezkarności to właśnie ona powinna stanąć na straży prawa – również tego pisanego klawiaturą.

Bo kto nie broni słowa, ten w końcu straci głos.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena