Czyje większe, które bardziej widoczne i przyciągające wzrok? Na które brakuje słów, by je opisać? Z którymi najtrudniej żyć? Na które nie ma żadnego lekarstwa?

Data dodania: 2009-10-25

Wyświetleń: 2782

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 8

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

8 Ocena

Licencja: Creative Commons

Licytacja trwa wszędzie i o każdej porze. Niezależnie od miejsca na ziemi, ludzie licytują się, kto z nich ma największe problemy w swoim życiu. Licytacja ma swój cel. Trzeba zrobić wszystko, by sprzedać swoje problemy za jak największą cenę ludzkiej uwagi. Wtedy ranga skrzywdzenia przez los i życie radykalnie rośnie i można być pewnym, że nie zabraknie nam pokarmu w postaci zainteresowania i współczucia innych.

Jak wygląda licytacja? Wystarczy spotkać się ze znajomymi, którzy lubią mówić o sobie. Wystarczy zapytać napotkaną znajomą czy znajomego, co słychać. To jak otwarcie zaworu z czarną mazistą substancją, którą za chwilę zostaniemy oblani. A jest co wylewać. Bo przecież takie czasy. Tylko narzekanie nam pozostało. Nic więcej nie ma, tylko siąść i płakać, aż nas łzy zaleją. Spotkania rodzinne, imprezy, wesela, rocznice, spotkania klasowe. Nie mówię, że wszystkie, bo nie o to chodzi, by być tu wyrocznią. Chodzi o kolejne odkrycie, które właściwe widać, ale nie dla wszystkich jest to takie oczywiste. Nie wszyscy widzą.
Jeśli ktoś nie wierzy, że tak jest, niech sprawdzi, niech przysłucha się rozmowom przez kilka najbliższych dni. Wystarczy kilka dni.
Czemu jednak nie narzekać? Przecież taka jest rzeczywistość. Czyżby? To czemu często dwie osoby widzą daną sytuację zupełnie inaczej? Czemu jedni się załamują, a inni zaczynają szukać rozwiązania. Owszem, najłatwiej jest siąść i użalać się nad sobą. To nic nie kosztuje. Przecież wystarczy tylko siedzieć. O wiele trudniej odwrócić się w stronę, gdzie świeci słońce, choć na chwilę zaszło za chmury.

Optymizm to nie na nasze czasy - mówią niektórzy. Dziś ciężko być optymistą. A któż to jest optymista? Czy to odludek? Dziwak żyjący w wyimaginowanym świecie? Zakłamany idealista, który udaje, że wszystko jest różowe? Nie. To akurat jest hipokryta i dobry gracz. Optymista to człowiek, który ma nadzieję, że jeszcze nie jest za późno, by coś dobrego znaleźć w życiu. On ma nadzieję. Nie tę, co to jest matką głupich nazwana. Tej nigdy nie uznawał za matkę. Jego matka to ta, która nie boi spoglądać się w przyszłość. Optymista też czasem daje się wciągnąć w kanał narzekania i przeklinania rzeczywistości. Nie na długo. Jest wyczulony na tym punkcie i jak najszybciej wycofuje się. Odchodzi, gdy widzi, że jego argumenty i rady odbijają się głucho od ściany, którą kolejny licytujący wzniósł w swoim świecie bez okien.

Umieć znaleźć w życiu promienie słońca, to sztuka, której nauczyć może się każdy. To nie umiejętność zarezerwowana tylko dla wybranych. Ludzie pogodni i mający to coś w swoim spojrzeniu, to nie sekta! To pochodnie dające światło, by świat nie pogrążył się w zupełnej ciemności. Nie muszą nosić specjalnych szat, wypełniać kodeksów, dogmatów, dopasowywać się do struktur. To zwykli ludzie, którzy wybrali siebie i swoje życie i chcą uczynić je niesamowitą przygodą niezależnie od tego, co dzieje się na zewnątrz. Co więcej. Oni potrafią wykorzystywać nawet sytuacje postrzegane przez innych jako niekorzystne, dołujące, beznadziejne.
Fora, blogi, komentarze pełne są i jednych i drugich, ale tych "realistów" wydaje się być więcej. Jacy w życiu, w domu, w pracy, tacy i w sieci. Tkają pajęczynę rozpaczy, która w przeciwieństwie do tej, widzianej nieraz w lesie tuż po wschodzie słońca z kroplami rosy, nie wygląda najpiękniej ze łzami rozpaczy. Wciąga w dodatku innych i pozwala wieszać kolejne słone perły, w których odbija się rozpaczliwie trudna historia złapanego w sieć rozpaczy motyla.
Czy jest jakiś sposób, by mniej było takich właśnie pajęczyn? Jest. Trzeba zdecydować, czym chcę się dzielić, idąc przez życie. Nigdy nie jest tak, żeby było tylko źle. Tak można powiedzieć dopiero po śmierci, gdy życie spędziło się na rozpaczy i użalaniu nad sobą. Wtedy można jedynie iść w stronę światła. Ale dlaczego musimy czekać do śmierci? Czemu już teraz nie można wstać i powiedzieć: mam dość narzekania, które przyciąga tylko jeszcze gorsze dni! Mam dość siedzenia i rozmyślania, jak bardzo ktoś mnie skrzywdził. To moje życie i to ja jestem za nie w 100% odpowiedzialny. Dość już zwalania na innych, na los, na Boga, na swoją przeszłość, którą zgotowali mi inni.
Jeśli coraz więcej ludzi wybierze sen w pajęczynie rozpaczy, kto zadba o światło? Czy jedna osoba wystarczy? W jednej rodzinie na pewno. Że, nie masz pochodni, nie masz nic, za co można by być wdzięcznym? Wszystko naprawdę jest takie złe?

To niemożliwe!

Umyj twarz, otwórz okno, włącz ulubioną muzykę z zakurzonej dawno nie słuchanej płyty, która obudzi dobre wspomnienia! Odszukaj stare listy sprzed lat, kiedy miłość tętniła życiem. Popatrz na to, co inni nazwali by darem, a co zginęło pod grubą warstwą przyzwyczajenia. Obudź się, by żyć!
To nie wezwanie do nowej rewolucji. To zaproszenie do świata ludzi, którzy chcą jeszcze żyć. Oni się nie poddali. Wiedzą, że ich życie jest warte tego, by o nie walczyć, dbać, kochać i cieszyć się, choć nierzadko patrząc na nie z boku, można by się zdziwić, z czego tu się cieszyć. Widocznie jest, choć na zewnątrz nie widać. Najważniejsze jest bowiem to, co niewidoczne dla oczu. To źródło oliwy, która pochodni pogody ducha pozwala płonąć niezależnie od pogody za oknami domu, zwanego dumnie życiem.

Licencja: Creative Commons
8 Ocena