Ale co sprawia, że CHCE się żyć? Co jest motorem, paliwem życia? Ty wiesz?
Ja, żyję bo chcę i coraz bardziej żyję tak jak chcę żyć. Coraz bardziej czuję swoje życie jako swoje.
Powoli, bardzo powoli zdejmuję maski, których mam bez liku na różne okazje. Gromadzę je od najmłodszych lat. Odkąd uzyskałem jako taką świadomość o co chodzi w tym życiu - według dorosłych oczywiście- robę sobię maski. Tak się już porobiło, że w pewnym momencie nie wiedziałem, kim i jaki naprawdę jestem. To udawanie ciągle kogoś innego, by dopasować się do sytuacji, do okazji, do ludzi których spotykałem, do ludzi z którymi żyję, sprawiło, że maski stały się cześcią mojego życia. Stały się mną. Taka wielowątkowa schizofrenia, społecznie akceptowana, ze względu na to, że 99% spłołeczeństwa na nią choruje, więc nie da się tego wyleczyć. Jest czymś z czym się po prostu żyje. Ciężko się z tego wyleczyć, bo to grozi wieloma niedogodnościami, często odrzuceniem, potępieniem, oceną, osądami, skazaniem na banicję, wyrzuceniem poza nawias. Jest inny niż my - mówią chorzy. NIe jest ważne, że pokazał iż można wyleczyć sie z choroby. Ważne, że może stać się wyrzutem dla tych, którym nie starcza odwagi i chęci by samemu zacząć się z masek leczyć.
Chce mi się żyć coraz bardziej, bo odkrywam jak piękne jest moje życie. Jak niebanalne, niepowtarzalne, mimo popełnianych błędów. Odkrywam, że mogę być szcześliwy sam ze sobą, odkrywając dzięki innym fundamentalną prawdę, żę szczęście to nie coś, co czerpię z zewnątrz. Szczęście to rezultat miłości, która emanuje ze mnie. To jak magiczna kuchania, w której wszyscy mogą najeść się do syta, bo wszystko, czego zapragnę, mam pod dostatkiem, mogę obdzielić tym wszytkich, którzy się pojawią. To kuchnia w której serwowana jest miłość w przeróżnej postaci. Jej źródło bije we mnie. Nik nie musi jej przynosić. NIkt nie musi nic robić, by dostać taką porcję, jaką tylko potrafi "zjeść". Ja mam przy tym wiele radości i szczęścia.
Dlatego chcę żyć. Jeszcze czasem mam problemy , bo źródło mojej miłości mi się zapycha, ale jest coraz lepiej i to sprawia, że coraz bardziej chce mi się żyć. Myślę, że o to w życiu chodzi, by taką magiczną pełną miłości kuchnię prowadzić, gdzie każdy kto przyjdzie napełni sie miłością bez płacenia, robienia czegoś w zamian za nią, spełniania zachcianek dawcy, zmnieniania się wg wizji obdarowującego, poczucia obowiązku, że musi dać coś w zamian za miłość.
Chce mi się żyć, choć pod wieloma względami to życie dalekie jest od doskonałości. I nigdy doskonałe nie będzie. Ale za to może być pełne miłości. Takiej, kórej nigdy nie zabraknie. Takiej, która pozwoli mi być takim jakim jestem, bez całej sterty masek. Miłości, która pozwoli innym być takimi jakimi są, bez konieczności zmiany wg mojego chcenia, czy wymagania. Prawdziwa miłość nie wymaga, by inni się zmieniali. Prawdziwa miłość pozwala im być takimi, jacy są. Dlatego chce mi się żyć. Chcę żyć jak najdłużej, by jak najdłużej cieszyć się miłością.
Piotr - odkrywca