"Uśmiechajcie się do siebie, uśmiechajcie się do swoich żon, uśmiechajcie się do swoich mężów, do dzieci... Uśmiechajcie się do innych, bez względu na to, kim są - w ten sposób wzrośnie wasza wzajemna miłość."
Matka Teresa
Jakiś czas temu (już nie pamiętam gdzie),przeczytałem o metodzie, która odmieniła moje życie. Była to, a raczej jest, metoda poprawiająca nastrój, poprawiająca samopoczucie, jest to metoda ,dzięki której życie staje się prostsze i przyjemniejsze. Jest to metoda dzięki której czuje się zdrowszy i szczęśliwszy.
Osobiście nadałem tej metodzie roboczą nazwę „uśmiechnij się do siebie".
Metoda „uśmiechnij się do siebie" jest bardzo prosta, a jednocześnie potrafi zdziałać cuda (wiem, bo sam ich doświadczam stosując ją z powodzeniem od ponad roku). Polega ona na tym, aby zaraz po przebudzeniu nad ranem uśmiechnąć się do siebie. Prawda, że proste? Po prostu się do siebie uśmiechnij. Wytrzeszcz zęby i uśmiechnij się!
Metoda ta działa, jeszcze skuteczniej, kiedy kontynuuje się ją w ciągu dnia. Na przykład po wstaniu z łóżka (kiedyś napisałbym, „zwleczeniu się z łóżka", ale odkąd stosuje tę metodę wstawanie wydaje się prostsze), kiedy wejdziesz do łazienki stań na chwilę przed lustrem i uśmiechnij się do siebie ponownie. Popatrz na swoje uśmiechnięte odbicie w lustrze. Czy nie jesteś piękna mając ten uśmiech na ustach? Czy ta uśmiechnięta twarz, nie należy do człowieka sukcesu? Oczywiście, że tak.
Wystarczy naprawdę chwila, pół minuty, a od razu poprawia się samopoczucie. Od razu wzrasta poczucie własnej wartości. Mogę się założyć, że ta metoda zadziała także i w Twoim przypadku, bo w moim działa i to jeszcze jak.
Korzystam z każdej nadarzającej się okazji, aby się do siebie uśmiechnąć. Zawsze gdy mijam lustro, kiedy widzę swoje odbicie w szybie, czy tafli wody - uśmiecham się do siebie. Często zdarza się, że nawet gdy nie widzę swojej twarzy, a przyłapuje się na tym, że jestem przygnębiony - po prostu się uśmiecham.
Początkowo takie uśmiech mogą się wydawać sztuczne i wymuszone, ja jednak się tym nie przejmuję. Z czasem staje się to nawykiem, dzięki któremu uśmiecham się do siebie nawet nie kontrolując tego, co jest w zasadzie istotą tego ćwiczenia.
Staram się uśmiechem (i metodą „uśmiechnij się do siebie") zarazić swoich bliskich - żonę i dzieci. Dlatego staram się każdego dnia przywitać ich najpiękniejszym uśmiechem na jaki mnie stać. Mówię im zdania w stylu „jak się cieszę, ze znów mogę Cię zobaczyć", lub „Jak wspaniale Cię widzieć o poranku". Dzięki temu przekazuję im część swojej własnej pozytywnej energii.
Uśmiech to potężne narzędzie, dlatego staram się stosować go wszędzie, gdzie się tylko da. Na przykład ostatnio stosuję je podczas robienia zakupów. Gdy wchodzi się do marketu, od razu w oczy rzucają się osoby siedzące przy kasach. Bardzo często są to osoby emanujące zmęczeniem i złym samopoczuciem. Zauważyłem jednak, że w wielu przypadkach wystarczy się do takiej pani uśmiechnąć, powiedzieć coś optymistycznego, a na jej twarzy również pojawia się uśmiech. Być może ten drobny gest, który nic nie kosztuje, sprawi, że ta kobieta poczuje się lepiej, że łatwiej będzie jej dotrwać do końca swojej zmiany. Być może dobry nastrój pozostanie na dłużej. Być może to ona obdarzy uśmiechem kolejnego klienta i go nim zarazi. Być może ten łańcuszek zarażania się uśmiechami będzie trwał dłużej. Być może obdarowany uśmiechem klient przekaże go dalej. Być może ten uśmiech spowoduje, że świat stanie się odrobinę piękniejszym miejscem.
Zarażajcie innych swoim uśmiechem. Niech Świat stanie się jeszcze piękniejszy.
Pozdrawiam - Sławek Żbikowski.