Pisałem już o przytulaniu dzieci, o tym, że potrzebują bliskości, czułości i kontaktu z osobą dorosłą. Pisałem o tym, że dzieci nie potrafią bez tego normalnie funkcjonować, a nawet nie potrafią bez tego żyć. Pisałem o tym w pierwszym z artykułów poświęconych „przytulaniu”.
Tym razem chciałbym napisać o przytulaniu osoby nam bliskiej. Współmałżonka, narzeczonego, czy narzeczonej, chłopaka, czy dziewczyny. Chodzi tu o osobę dorosłą, nie będącą już dzieckiem.
W przeciwieństwie do małego dziecka, osoby dorosłe są w stanie zakomunikować nam swoją potrzebę przytulania, potrafią nazwać swoje uczucia i zakomunikować o tym tej drugiej, ukochanej osobie. Dlaczego więc tego nie robią?
Być może jest to spowodowane uwarunkowaniami jakie zostały na nas nałożone w okresie dorastania. Tyle razy słyszałeś „chłopaki nie płaczą”, „nie rycz jak baba”, „przestań się mazać”, „bądź mężczyzną”. Tyle razy słyszałaś „nie narzucaj się chłopakowi, to on powinien wyjść z inicjatywą”, „jesteś dziewczynką i powinnaś być adorowaną”. Te i im podobne zasady, wpojone do podświadomości, połączone z naszymi brakami otwartości, asertywności i elokwencji, powodują, że nie jesteśmy w stanie zakomunikować drugiej osobie naszych odczuć i braku kontaktu fizycznego.
Fakt, że jesteśmy dorośli nie powoduje, że stajemy się różni od dzieci. Nadal potrzebujemy, aby nas ktoś przytulił, wsparł dobrym słowem, zrobił dla nas coś miłego. Potrzebujemy „przytulania” równie mocno. Owszem, jedni potrzebują więcej, a drudzy mniej „przytulania” – zależy to od indywidualnych potrzeb i odczuć konkretnej osoby. Zdarzają się osoby, które potrzebują go bardzo dużo, a są takie, którym potrzeba niewiele. Jednak, nie spotkałem się ze zdrowym psychicznie dorosłym człowiekiem, który nie potrzebowałby „przytulania” wcale. I dlatego właśnie powinniśmy każdego dnia „przytulić” bliską sobie osobę. Czasem wystarczy, dać buziaka, powiedzieć „kocham Cię”, albo po prostu wyrazić słowami jak bardzo cenicie swoich partnerów, jak bardzo Wam na nich zależy. Czasem może to być przytulenie w sensie dosłownym, czasem pieszczota, lub po prostu sex. Wszystko to jest bardzo istotne. Chyba lepiej dać zbyt wiele niż za mało.
Wiem, że łatwiej jest pisać na ten temat, niż wprowadzić tą teorię w czyn. Sam należę do ludzi, którzy potrzebują niewiele „przytulania”, natomiast moja żona potrzebuje go bardzo dużo. W związku z tym często zapominałem o jej potrzebach. Wprowadzało ją to w kiepski nastrój i pogarszało komunikację w rodzinie. Problem, który mnie dotyczy jest jeszcze bardziej złożony. Moja żona kilkakrotnie komunikowała mi brak „przytulania”, i przynosiło to krótkotrwałe efekty. Po pewnym czasie znów zapominałem, że jej potrzeby są większe od moich. I znów ją zaniedbywałem. Idea codziennego przytulania, zarówno dzieci jak i jej pomaga naszej rodzinie żyć pełnią szczęścia i lepiej funkcjonować.
Być może i Wam ta metoda da więcej radości, zwłaszcza jeśli jesteście w swoich związkach od dłuższego czasu i zaczynacie odczuwać brak „przytulania” lub w związku zaczyna pojawiać się rutyna. Każdego dnia „przytulcie” bliską sobie osobę i cieszcie się lepszym i szczęśliwszym związkiem.
Życzę Wam powodzenia i wytrwałości – Sławomir Żbikowski