Im dłużej obserwuje uczucia, tym bardziej zastanawiam się nad tym, jak wielki wpływ mam na to, co czuję w danej chwili, kiedy to czuję, jak to wpływa na całe moje ciało i umysł.

Data dodania: 2010-03-11

Wyświetleń: 3381

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 8

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

8 Ocena

Licencja: Creative Commons

Przyzwyczajony byłem, że uczucia pojawiają się, a ja jestem niejako ich widzialnym ekranem, na którym mogą się wyświetlić. Nauczony byłem, by panować nad tymi "złymi" uczuciami, wyrażać te "dobre" uczucia, za co byłem nagradzany. W ten sposób nauczyłem się, że wyrażając pozytywne uczucia, bardziej mi się to opłaca. Taki mały handel wymienny od dziecięcych lat. To było prostsze, niż obrywanie za własne zdanie, chwile okazanego zdenerwowania, czy niezadowolenia, może czasem sprzeciwu wobec jakieś niesprawiedliwości. Uśmiech mimo wszystko był bardziej opłacalny.

Tak było kiedyś, dość dawno temu. Teraz, kiedy coraz lepiej poznaję siebie, uczę się wyrażać swoje i "dobre" i "złe"uczucia, życie jest bardziej prawdziwe. Niekoniecznie prostsze, ale to też zależy.
Jestem bardziej prawdziwy. Bo przecież nie ma tych dobrych i tych złych. Uczucia są częścią mnie i pokazują to, co się we mnie dzieje. Są papierkiem lakmusowym mojej duszy, mojego człowieczeństwa. To dla mnie zawsze znak, ze przestałem kontrolować siebie samego. Przestałem żyć świadomie, a stąd już krok do zrzucenia odpowiedzialności na innych za moją frustracje, złość, niecierpliwość, i inne światła ostrzegawcze.

Nie powiesz, że to nie byłoby fajne umieć niemal w 100% panować nad uczuciami i wywoływać je na zawołanie. Np. stoisz gdzieś w denerwującej wszystkich kolejce w hipermarkecie. I w jednej chwili, zamiast się wkurzać, postanawiasz czuć się najbardziej szczęśliwym człowiekiem, z dobrym humorkiem,podśpiewującym pod nosem:)

Nienormalne? No ta, bo kto normalny jest szczęśliwy, będąc 30 do kasy? Myślę, że jednak można.

Co wtedy, gdy już nauczę się kierować uczuciami?
A co ma być? Będę cały czas szczęśliwy. Bo czemu nie. Przecież to o wiele przyjemniejsze, niż dołowanie, albo tracenie energii na cudzą głupotę, na którą tak często zbyt emocjonalnie reaguję.

Cóż. Póki co, jestem w szkole uczuć, ale myślę, że na dobrej drodze. To dodaje mi motywacji, by nie poddawać się. Okazji do ćwiczenia mam sporo, bo okoliczne warunki mojego miejsca pracy nie należą do idealnych, gdy chodzi o spokój i niezależność myśli, czynów i słów:)

Szczęście - nieszczęście, kto wie? ;;) Ja wybieram szczęście. A Ty?

Licencja: Creative Commons
8 Ocena