Jestem silny i dam radę
W cywilizacji opartej na pieniądzu ludzie zapominają o emocjach, tłumią je i absolutnie sobie z nimi nie radzą. Są jednak takie sytuacje, kiedy napięcie emocjonalne jest zbyt wielkie: śmierć, nieuleczalna choroba - to sytuacje, w których większość z nas reaguje emocjonalnie i nie ma w tym niczego złego. Złe jest mówienie sobie, że okazanie uczuć jest czymś niewłaściwym. Ludzka konstrukcja opiera się właśnie na uczuciach, na tym, co przeżywamy. Niestety emocje towarzyszą nie tylko chwilom radości. U dzieci przeżycia emocjonalne zwykle są jawne, natomiast jako dorośli staramy się je tłumić. Czasem ma to racjonalne wytłumaczenie i niejaki sens, na przykład wtedy, kiedy nad grobem ojca dziecko trzyma matkę za rękę i stara się samemu zachować spokój. To pomaga innym. Bardzo często jednak machamy ręką na coś, co należy przeżyć, bagatelizujemy śmierć czy chorobę, udajemy, że one nas nie dotyczą. Taka postawa wycofania powoduje poważne spustoszenie w systemie emocjonalnym dojrzałego człowieka, ale z drugiej strony, nie można pozwolić przecież również na to, aby negatywne emocje, strach, smutek, rozgoryczenie, sparaliżowały całe nasze życie.
Nie będzie dobrze
Nigdy nie należy mówić nikomu, że „wszystko będzie dobrze". Uwierz, są takie sytuacje, kiedy niczego gorszego nie można powiedzieć. Zaawansowana choroba nowotworowa, śmierć kogoś bliskiego - nigdy nie będzie już dobrze. Nie tak dobrze, jak było, ale... Ale może się ułożyć. Na pewno straciłeś kogoś bliskiego, ale prawdopodobnie nie cierpisz z tego powodu na głęboką depresję. Nie jest prawdą, że czas leczy rany, ale może je zagoić emocjonalne pogodzenie się ze sobą. „Wszystko się jakoś ułoży" - bo musi. W chwilach najgorszych może być to Twoim motto.
Oczywiście, że w pewnych momentach trudno dostrzec choćby promyk nadziei, ale fakt, że go nie dostrzegamy, wynika przede wszystkim z tego, że jako dorośli w świecie kapitalizmu nauczyliśmy się widzieć świat w okrojonym formacie. Co robi większość ludzi, gdy dowiaduje się o nowotworze? Zamyka się w sobie. Taki mały świat nigdy nie zmieści wszystkich emocji. Taka izolacja wzmaga poczucie winy we wszystkich - w chorym, w jego rodzinie, w otoczeniu. Jeśli choroba jest wyrokiem, to termin jego wykonania nie jest znany. Nie jest może dobrym pomysłem liczyć na cud. Czytałeś może „Demona z altówką"? Główny bohater, kiedy wybierał się do świata demonów, zawsze pozostawiał w pralni do odebrania spodnie, żeby mieć po co wrócić. Tak samo nowotwór nigdy nie jest automatycznym końcem zmartwień - póki żyjesz, masz tu coś do zrobienia. To jest siła, która popycha wielu do czynów nieosiągalnych. Kiedy masz mniej do stracenia, stać Cię na więcej.
A co w sytuacji, w której problem dotyczy kogoś z naszych bliskich? Dla tych, którzy przeżyją, problemy się nigdy nie skończą. Tutaj umiejętność radzenia sobie z nimi często trzeba zbudować. Życie w bezdusznym świecie zaburza w większości z nas percepcje naturalnej hierarchii wartości i w sytuacji krytycznej nie radzimy sobie bez pomocy z zewnątrz. Psycholog, psychoanalityk, czasem nawet psychiatra - specjaliści różnymi sposobami są w stanie pomóc, ale pierwszą rzeczą, którą musisz sobie uświadomić, jest fakt, że największym złem wcale nie jest krach giełdowy - są takie zdarzenia, które uwalniają w głębi Ciebie emocje, o jakich nie miałeś pojęcia. Musisz poznać siebie, żeby wiedzieć, kiedy się ta puszka Pandory otwiera i jak okiełznać bestię, która niechybnie z niej wypełznie. Czy to łatwe? Nie, nigdy. Czy możliwe? Tak, ale mam wrażenie, że nasi przodkowie, odcięci od zawsze otwartych łączy komunikacyjnych, umieli sobie mimo wszystko w świecie złożonym głównie z ludzi, a nie portfeli, radzić znacznie lepiej.
Pamiętaj! - "WSZYSTKO SIĘ JAKOŚ UŁOŻY" -powtarzaj to motto w trudnych chwilach.