
Artykuł 77 Konstytucji RP, ustanowiony w 1997 roku, miał być fundamentem ochrony praw obywatelskich, zapewniającym, że żadna ustawa nie pozbawi jednostki możliwości dochodzenia swoich roszczeń przed sądem. Teoretycznie jest to zapis o randze nadrzędnej, wynikający z zasady nadrzędności konstytucji nad innymi aktami prawnymi. W praktyce jednak bywa inaczej. Wiele ustaw, które wciąż funkcjonują w polskim porządku prawnym, wywodzi się z czasów PRL – okresu, w którym prawa jednostki były podporządkowane interesom państwa. Przykładem mogą być regulacje dotyczące wywłaszczeń czy ograniczeń w dochodzeniu odszkodowań, które nierzadko stawiają obywatela w pozycji bezradności wobec administracji.
Sądy, interpretując prawo, często przyznają prymat szczegółowym przepisom ustawowym nad ogólną normą konstytucyjną, co prowadzi do faktycznego ignorowania art. 77. W efekcie obywatele napotykają bariery w dochodzeniu swoich praw, np. poprzez przedawnienia czy proceduralne ograniczenia, które konstytucja powinna eliminować. Co więcej, brak skutecznych mechanizmów egzekwowania tego przepisu sprawia, że pozostaje on deklaracją bez realnego wpływu. Przepisy z czasów PRL, choć formalnie dostosowywane do współczesnych standardów, w swojej istocie zachowują ducha tamtego systemu – ograniczając, zamiast chronić.
Przykładem może być ustawa o szczególnych zasadach odpowiedzialności cywilnej z czasów PRL, która w niektórych przypadkach utrudnia dochodzenie roszczeń wobec Skarbu Państwa. Innym problemem jest brak inicjatywy legislacyjnej, by dostosować te regulacje do konstytucyjnej gwarancji. W rezultacie art. 77 staje się symbolem rozbieżności między deklarowanym a rzeczywistym stanem ochrony praw obywatelskich w Polsce.
Artykuł 77 Konstytucji RP, choć piękny w swej intencji, w praktyce pozostaje martwy. Ignorowany przez ustawodawców i sądy, ustępuje miejsca archacznym regulacjom, często rodem z PRL. Aby ożywić ten przepis, konieczna jest nie tylko zmiana podejścia judykatury, ale i gruntowna reforma prawa. Bez tego konstytucyjna gwarancja pozostanie jedynie pustym hasłem, a obywatele – bez realnej ochrony swoich roszczeń. Czy doczekamy się zmiany?