W dobie cyfrowej publikacji ochrona praw autorskich powinna być priorytetem, jednak rzeczywistość wygląda inaczej. YouTube, zamiast stać po stronie twórców, często faworyzuje osoby naruszające ich prawa. Procedury zgłaszania naruszeń są skomplikowane, a wymagania dotyczące dowodów – absurdalne. Sprawa, którą opisuję, pokazuje, jak globalna platforma ignoruje fundamentalne zasady ochrony własności intelektualnej, powołując się na amerykańskie „fair use”, sprzeczne z polskim prawem.

Data dodania: 2025-02-05

Wyświetleń: 122

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

YouTube a prawa autorskie – kiedy platforma chroni piractwo zamiast twórców?

Kilka miesięcy temu podjąłem się rozbudowy własnej nowelki w powieść, wzbogacając ją o wątki psychologiczne i elementy rozwoju osobistego przygotowując ją do kolejnego wydania. Tekst, wciąż w fazie tworzenia, udostępniłem "recenzentowi" z polecenia, by poznać jego opinię na temat połączenia tego rodzaju powieści z psychologią i rozwojem osobistym - interesowała mnie odpowiedź jedyne na ten wątek. "Recenzent" jednak, bez mojej zgody, opublikował na YouTube film, w którym przedstawił moją pracę jako ukończoną, zredagowaną i pełną błędów. W swoim materiale nawiązał do nieaktualnej okładki książki, umieścił moją fotografię znalezioną gdzieś w internecie, a gdy słuchałem jego opowieści o mojej powieści (jedynie przez kilka minut, bo nie dało się dłużej), zastanawiałem się czy przeczytał on mój tekst? "Recenzent w swoim materiale nie tylko opowiada o tym, co zawiera treść, ale traktuje powieść jako w pełni ukończoną i zredagowaną. Materiał ten narusza nie tylko moje prawa autorskie, ale i wizerunkowe, gdyż nie jestem osobą publiczną, a mimo to moje nazwisko i utwór znalazły się w sieci nie tylko bez mojego pozwolenia, ale wbrew zakazowi publikacji.

Zgłosiłem naruszenie do YouTube, a także złożyłem zawiadomienie do prokuratury. Początkowo platforma usunęła film, jednak po odwołaniu twórcy nagrania zażądała ode mnie oficjalnych dokumentów potwierdzających postępowanie sądowe. Kopię mojego wniosku wysłanego pocztą e-mail do prokuratury całkowicie zignorowano, a platforma zagroziła przywróceniem filmu, jeśli nie dostarczę dokumentów zawierających pieczęczęcie organów sądowych i podpisy, w ciągu dziesięciu dni. To podejście jest nie tylko sprzeczne z polskim prawem, ale i sprzyja osobom łamiącym prawo, nakładając na poszkodowanego dodatkowe, często niemożliwe do spełnienia, wymagania.

Przesłany do recenzenta tekst powieści-brudnopisu zawiera zabezpieczenie:
"Tekst w całości ani we fragmentach nie może być powielany ani rozpowszechniany za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych, w tym również nie może być umieszczany ani rozpowszechniany w postaci cyfrowej zarówno w Internecie, jak i w sieciach lokalnych bez pisemnej zgody autora".
— ani w całości, ani we fragmentach, nie może zostać rozpowszechniany.

Problem ten nie jest odosobniony – YouTube wielokrotnie był pozwany za naruszenia praw autorskich, jednak wciąż stosuje strategię odwlekania działań i wymuszania na twórcach długotrwałych procedur. W polskim systemie prawnym obowiązuje zasada, że nieznajomość prawa nie zwalnia z odpowiedzialności, a zgodnie z art. 5 Kodeksu Cywilnego nie można czynić użytku ze swojego prawa w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego. Tymczasem globalna korporacja działa jak podmiot ponadnarodowy, wymusza na jednostkach walkę na nierównych zasadach.

Nieznajomość prawa nie zwalnia z jego przestrzegania. Amerykańskie „fair use” (dowolny użytek) nie eliminuje polskich praw autorskich. Wpis o zakazie publikacji jest ważny siedemdziesiąt lat po mojej śmierci. 

Naruszenia praw autorskich w Internecie to problem, który wymaga bardziej stanowczych działań. YouTube, jako dominująca platforma wideo, powinien ponosić odpowiedzialność za ochronę własności intelektualnej, zamiast ułatwiać życie tym, którzy te prawa łamią. Twórcy nie mogą być zmuszeni do żmudnych procedur i kosztownych batalii sądowych, tylko dlatego, że platforma woli chronić interesy naruszających prawo niż tych, których treści są wykorzystywane bezprawnie.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena