Kreatywny, spontaniczny, elastyczny, otwarty na nowe doświadczenia, mulityscyplinarny, konkurencyjny, a przy tym opanowany i „sprężysty psychicznie”.
Owszem, można się zgodzić z tym, że przemiany ustrojowe wymusiły na Polakach większe zaangażowanie w swój własny rozwój zawodowy – i bardzo dobrze! Ale czy absolutnie konieczne jest wychowanie takiego społeczeństwa, które będzie opisywało siebie przy pomocy zbioru właśnie takich epitetów?
Nie chodzi oczywiście o to, by biernie poddawać się temu, co przyniesie kolejny dzień w pracy, ale raczej o to, by nie wpadać w wir absurdu i w szalonym wyścigu o profesjonalizm nie zapominać, kim tak naprawdę jesteśmy.
Warto odpowiedzieć sobie na proste pytanie: czy chciałbyś/chciałabyś żyć w takim świecie, gdzie każdy jest kreatywny, elastyczny, spontaniczny, wesoły, ale również opanowany i zdyscyplinowany? Brak różnorodności, a przez to konfliktów i kryzysów, nie rozwija! Usypiamy swoją czujność i naturalność, jeśli nie zmuszamy mózgu do rozwiązywania problemów i szukania kompromisów. Czy można w takim razie mówić o kreatywności i elastyczności bez zróżnicowanych charakterów otaczających nas ludzi?
Nie chcę absolutnie podważyć znaczenia szkoleń i kursów doskonalących nasze umiejętności. Chodzi mi tylko o to, by w gąszczu wielu mądrych i ambitnych rad odnajdywać te, które zachęcają do samorozwoju poprzez wsłuchiwanie się we własne potrzeby i możliwości, bo nie tylko posada w dużej korporacji, kreatywność czy elastyczność czynią nas szczęśliwymi ludźmi.