On mówił, ,że kiedy rodzina ma już parędziesiąt lat stażu, wtedy nie jest łatwo powiedzieć, że się nie chce już być z drugą połówką. Są dzieci, zobowiązania itp. Racja. Nie można ot, tak otworzyć furtkę rozwodową i sobie przez nią wyjść. Wiąże się z tym sporo cierpienia.
Dlatego uważam, że trzeba dużo wcześniej zadbać o to, by z takiej furtki nigdy nie korzystać. Jednak ludzie są tylko ludźmi i nigdy nie wiadomo co im strzeli do głowy, albo do serca...:)
Jednym z elementów, który chyba najbardziej niszczy związki małżeńskie i partnerskie jest zazdrość. Tak, to jedno z najgłupszych uczuć, jakie może się pojawić.
Kiedy jesteś zazdrosny, to po pierwsze sam nic z tego nie masz, a po drugie możesz stracić i to co jeszcze masz, albo co wydaje ci się, że masz.
Dokładniej? Proszę bardzo.
Kiedy jestem zazdrosny o swoją dziewczynę, czy żonę, to co w ten sposób komunikuję? Na pewno to, że jej nie ufam. Wątpię w jej miłość i wierność wobec mnie. Co jeszcze? Dodatkowo przekazuję komunikać, że sam nie czuje się wiele wart, skoro daję się pochłonąć myślom o byciu gorszym od kogoś tam oraz że mogę dołączyć do grona opuszczonych (co ja zrobię, jak ona mnie zostawi???)
Bez sensu. Sama zazdrość bardzo wiele mówi o związku, o osobach w nim trwających.
Co więc zrobić, by nie dać się złapać w sidła zazdrości i nie pogrzebać w ten sposób dobrze prosperującej miłości?
Jest jeden skuteczny lek, choć nie gwarantuje, że związek się nie rozleci (jeśli tak się stanie, będzie przynajmniej wiadomo, że nikt się nie męczy)
Lekiem na zazdrość jest bycie szczęśliwym... ze sobą samym!
Tak, to tyle i aż tyle. Jeśli nie potrzebujesz nikogo do szczęścia, wtedy dopiero możesz być naprawdę szczęśliwy. Możesz śmiało powiedzieć: bez ciebie też jestem szczęśliwy. Z Tobą jestem i bez Ciebie. To sztuka i wielkie osiągnięcie, żyć w takim stanie, ale jeśli nie jesteś szczęśliwy bez innych osób, to najzwyczajniej w świecie je wykorzystujesz. A to niewiele ma wspólnego z prawdziwą miłością.
Kiedy jestem szczęśliwy sam ze sobą, mogę dawać bliskiej mi osobie to, co we mnie najlepsze, bez patrzenia, co w zamian dostanę. Jestem dobry, bo chcę. Kocham Cie, bo tak chcę. Jestem szczęśliwy i chcę tym szczęściem dzielić się z Tobą. Jeśli tylko zechcesz je przyjąć, moja radość będzie wielka. Ale jeśli nie przyjmiesz, nie będę mniej szczęśliwy, bo to nie ty jesteś źródłem i przyczyną mojego szczęścia.
Pojawia się wtedy coraz większa wolność w związku. Nikt nie sprawdza nikogo, króluje zaufanie, radość chwili. Co jeszcze się dzieje dobrego? Tej drugiej stronie rzadziej przychodzi do głowy by szukać sobie kogoś innego, bo po co, skoro tu na miejscu ma się kogoś, kto niczego nie chce za okazywaną miłość i dzielenie się swoim szczęściem.
Im bardziej naciskasz na kogoś - a tak dzieje się przy zazdrości - tym, częściej ktoś odchodzi. Lubimy być wolni. Kiedy prawdziwie kochasz, dajesz wolność i sobie i drugiemu człowiekowi.
Lekiem na zazdrość jest miłość do siebie i bycie szczęśliwym sam ze sobą. To nie utopia. To realna sprawa, gra warta wielkiej świeczki. Zazdrość może dopaść każdego w każdym czasie. Kiedy dopadnie Ciebie, przypomnij sobie moje słowa i sprawdź, jak się mają do tego, co jest twoim udziałem.
Moja teoria, którą przedstawiłem znajomemu w czasie wspólnej podróży, niezbyt mu się spodobała,bo powiedziałem, że wg mnie żadne przysięgi nie są ludziom potrzebne do tego by byli razem.Wręcz często szkodzą związkom, bo ludzie po ślubie czasem sobie odpuszczają i przestają się starać być naprawdę dobrzy, kochający i uczynni.
Ludzie powinni być ze sobą dlatego,że naprawdę tego chcą, a nie dlatego, że muszą, czy dlatego, że cokolwiek przysięgali. Mogą, nikt nie broni, ale nie zmienia to faktu, że trzeba tu chcieć, być z drugim człowiekiem. W związku wolnym - to znaczy opartym na wolnej woli i chęci bycia, a nie na przymusie. Ale to jest dużo trudniejsze, bo o taki związek trzeba dużo bardziej dbać niż o ten związany sznurem przysięgi..., a nie każdemu się chce i to całe życie.