Od początków powstania kinematografii zachwycamy się wieloma produkcjami, których premiery wyświetlane są na okrągło w kinach. Ciągle wyczekujemy nowych, wracamy do starych. Wszelakie filmy, różnego rodzaju seriale zdobywają coraz to bardziej rosnące rzesze fanów. Nie tylko wielki ekran, lecz również telewizja i internet stwarzają nam możliwości obejrzenia czegoś ciekawego, niepowtarzalnego, na co możemy poświęcić każdą wolną chwilę. Jednakże w tym całym komercyjnym zgiełku zapominamy o produkcjach niezależnych, które w szczególny sposób zasługują na swoją uwagę. Nie ze względu na krótki czas projekcji przedstawionej historii, problemu lub wątku, ale przede wszystkim uwzględniając przekaz dający nam powody do refleksji. Niewątpliwie jednym z takich dzieł jest "Cyrk motyli" z 2009 roku.
"Cyrk motyli" to fabularny i niezależny film krótkometrażowy, którego producentem oraz reżyserem jest Joshua Weigel. Wraz ze swoją żoną, Rebeką, pracował także nad jego scenariuszem. W przeciwieństwie do wielkich ekranizacji budżet nie sięgnął nawet liczby 100 tysięcy dolarów. Pomimo tego nie znaleziono żadnych przeszkód, by zatrudnić meksykańskiego aktora Eduardo Verastegui, czy Douga Jonesa, znanego z odgrywania drugoplanowych ról w takich filmach, jak: "Fantastyczna Czwórka: Narodziny Srebrnego Surfera", "Labirynt Fauna", "Hellboy" oraz w serialu "Wrogie niebo". Jednak nie oni, a znany całemu światu mówca motywacyjny - Nick Vujicic - był głównym bohaterem dwudziestominutowej twórczości Weigla. I można śmiało powiedzieć, że jest ona w większej mierze odwierciedleniem życia Vujicica. Dlaczego? Przejdźmy najpierw do fabuły filmu...
Otóż, Pan Mendez jest właścicielem tytułowego Cyrku motyli. Wraz ze swoją trupą podróżuje po Ameryce prezentując wspaniałe pokazy, a jednocześnie budząc w ten sposób zachwyt i podziw wśród ludzi. Któregoś dnia mijają jeden z konkurencyjnych cyrków. Za namową małego chłopca o imieniu Sammy postanawiają zobaczyć przedstawienie. To co ujrzeli przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Ludzie nie śmiali się z klaunów, czy sztuczek magików, ani też wytresowanych zwierząt, lecz z innych ludzi różniących się od nich wyglądem. Największą pogardę wzbudzał Will (Nick Vujicic). Człowiek bez rąk i nóg. Obrzucany owocami oraz bezlistośnie upokarzany w oczach Pana Mendeza był "przewspaniały". Zmotywowany Will pragnął dołączyć do trupy Cyrku motyli. Jednak bariera, jaką było jego kalectwo uniemożliwiała mu udział w występach. Do czasu, gdy uwierzył w siebie i odnalazł sposób, by stać się wyjątkowym, nie tylko dla kolegów, ale przede wszystkim ludzi.
Ta historia, choć krótka, w niesamowitym stylu potrafi przemówić do każdego z nas. Pełna metafor, symboliki i motywacji. Ten film jest także obrazem dotychczasowego życia Nicka Vujicica. Urodzony z rzadką chorobą, objawiającą się wrodzonym całkowitym brakiem kończyn, w dzieciństwie był bez przerwy poniżany przez swoich rówieśników. Jego wygląd stał się przyczyną wielu obelg, kpin, również ze strony dorosłych. To wszystko wywołało depresję i chęci samobójcze. Lecz jakiś wewnętrzny głos sprawił, że odzyskał nadzieję, by walczyć z przeciwnościami losu. Co więcej teraz stara się ją dawać innym ludziom. Zrozumiał, że Bóg stworzył go w jakimś celu i wyznaczył mu drogę mającą charakter misji.
Nie można również zapomnieć o tytułowym motylu, będącym znakiem firmowym tego obrazu. Motyl jest owadem, który dokonuje niesamowitej transformacji, porzuca stare życie i rodzi się na nowo. Od wieków był uważany za symbol duszy oraz szczęścia, wewnętrznej, jak i zewnętrznej przemiany, nic więc dziwnego, że autor postanowił wybrać właśnie motyle jako główny motyw przewodni.
"Cyrk motyli" to nie jest film, w którym akcja nabiera dynamicznego tempa już od pierwszych minut seansu. Nie zobaczymy w nim spektakularnych pościgów samochodowych, ani typowej strzelaniny. Intrygi, wątki miłosne czy niesamowite efekty specjalne równie mocno schodzą poza kadry taśmy. Tymczasem na wielkie uznanie zasługuje ściężka dźwiękowa, potrafiąca wzruszyć niejednego widza. Reżyser w każdym słowie, w każdej scenie chciał ująć pewne przesłanie. Cyrk konkurencji okazał się być zbiorowiskiem ludzi, którzy czują się lepsi. Nie obchodzą ich inni, gardzą człowiekiem, ponieważ nie pasuje do ich otoczenia. Z kolei Cyrk motyli tworzą osoby spoza granic społeczeństwa, wyrzucone z niego i porzucone na pastwę losu, a zarazem jakże wspaniałe, nietuzinkowe. Nie ze względu na swój wygląd, pochodzenie, ale wyjątkowość, którą odkrył w nich Pan Mendez. Tak też było w przypadku Willa. Zdeptana godność, brak poczucia własnej wartości wzbudziły w nim lęk, zaś samotność odbierała jakikolwiek sens życia. Z przykrością patrzy na pozostałych artystów, ich szczęście i radość, jaką czerpią ze swojej pracy. Choć wydaje nam się nieraz, że to już koniec, to istnieją ludzi skłonni wyciągnąć pomocną dłoń. Bóg nie jest obojętny i prędzej czy później ześle nam dobre dusze, które zapalą w nas iskrę nadziei oraz sprawią, że zaakceptujemy siebie samych.
"Cyrk motyli" to film niestandardowy, aczkolwiek godny polecenia. Liczne nagrody w różnych kategoriach tylko to potwierdzają. Problem, jaki porusza tak naprawdę jest bliski nam wszystkim. To ludzie nieraz określają jacy jesteśmy. I to ludzie mogą przywrócić w nas wiarę. Każdy jest tytułowym motylem, który przeszedł metamorfozę, pięknem mogącym powstać z popiołów. Każdy ma swój cel, który musimy sami odkryć, a Bóg daje nam wolną rękę. Wszakże od naszego nastawienia zależy, czy będziemy doń dążyć i realizować własne marzenia. Życie często będzie weryfikować plany, stawiać liczne przeskody na drodze. Lecz przytaczając jakże cenne słowa Pana Mendeza kierowane do Willa musimy pamiętać o tym, że "Im cięższa walka, tym wspanialsze zwycięstwo."