Zawsze stanie się to, w co uwierzy umysł. Czy zatem ucząc się czegoś nie uczymy się wierzyć, że potrafimy coś zrobić? Umysł zawsze wygra nad materią. Nie trzeba tu nawiązywać do wielkiego prawa przyciągania, że dostajemy wszystko czego chcemy, w co wierzymy, bez względu na to, czy tego chcemy czy nie, aby zauważyć rezultat.
Małe dziecko widzi jak chodzą dorośli. Chce chodzić jak oni (ogólnie naśladować ich we wszystkim), próbuje mówić, chodzić, ale jeszcze nie potrafi. Dorastając chodzimy do szkoły, uczymy się nowych rzeczy. Podświadomość pamięta każde przeczytane zdanie, każdy wzór matematyczny, a jednak mówi się, że ktoś jest zdolny, a komuś nauka nie wychodzi. Przecież umysł obu tych osób pamięta przerobiony materiał.
W książce Marka Koszura „Kapitan Kapitanów”, autor przedstawia życiorys Konstantego Maciejewicza, główny bohater nauczył swojego syna pływać wyrzucając go za burtę:
„Przecież ty nie umiesz pływać - krzyknął wtedy ojciec. Jak na komendę podbiegli do mnie uczniowie, obwiązali mnie liną, a ojciec, własnoręcznie, wyrzucił mnie za burtę! Sam uchwycił koniec liny i wykrzykiwał jakieś polecenia. Kiedy jednak się wynurzyłem i ledwie zaczerpnąłem powietrza, ojciec popuścił linę, a ja zanurzałem się pod wodę. Co krzyczał, jakie wydawał mi polecenia - nie wiem. Nie mogłem ich słyszeć. Rozpaczliwie wymachiwałem rękoma, starałem się utrzymać na powierzchni i chyba udało mi się to w końcu, bo od tamtej pory, po prostu, umiem pływać!”
Podobne przypadki można wspominać w nieskończoność, a wszystko i tak sprowadza do jednego: umysł musi uwierzyć w to, co chcemy osiągnąć. „Nie potrafię”, „nie umiem”, „nie dam rady”, „ja sobie nie poradzę” — oto przeciwności, które przeszkadzają nam w osiąganiu celu, bez względu na wielkość pragnienia.
Wracając do przykładu z jazdą rowerem, możemy zauważyć, że jako dzieci uczymy się jeździć z bocznymi kółkami, żeby utrzymać równowagę lub dla utrzymania równowagi ktoś dorosły trzyma drążek zamocowany do roweru i nas prowadzi. Opiekun w pewnym momencie puszcza drążek, a my przekonani o tym, że nadal jesteśmy bezpieczni, potrafimy utrzymać równowagę, w pewnym momencie odwracamy głowę i z przerażeniem stwierdzamy, że potrafimy samodzielnie jechać rowerem…
Celem mojego życia jest… Bez względu jaki jest cel twojego życia, jakie masz marzenia, czy pragnienia, nie osiągniesz ich do czasu, aż nie uwierzysz, że to masz. „Kiedyś będę miał” — kolejne błędne stwierdzenie — kiedyś, znaczy: nigdy!
Dlaczego jest tak, że mamy problemy z wiarą? Dlatego, że posiadamy zakorzenione stare wzorce — wewnętrznego krytyka, który blokuje osiąganie przez nas obranych celów. Posiadamy lęki i obawy, których nawet nie jesteśmy świadomi. Często w takich przypadkach pomaga (wbrew opinii wielu lekarzy) regresja hipnotyczna, gdy człowiek odblokowuje głębsze zakamarki umysłu.
Nie ma gotowej formuły na osiągnięcie celu dla każdego, bo każdy z nas jest indywidualny. Mieć może każdy z nas. I tu podkreślam słowo: „może”. On ma i ja muszę mieć — bzdura! Tak wiele osób potrafi prowadzić samochód, jednak nikt nie nauczył się tego nigdy nie siedząc za kierownicą — teoria i praktyka to dwie różne sprawy. Efekt przynosi jedynie wiara we własne możliwości, a nauką do tego jest podejmowanie kolejnych prób.
Podsumowując możemy jedynie uznać, że ucząc się czegoś, uczymy się jedynie wierzyć we własne umiejętności. Należy jeszcze pamiętać o istotnym szczególe pomiędzy chcieć, a zrobić — bo to jest kolosalna różnica. Można czegoś chcieć i wcale tego nie osiągnąć, a każda droga do celu zaczyna się od pierwszego kroku, a wiara czyni cuda! Jednak żeby cokolwiek osiągnąć trzeba zrobić pierwszy krok.