Na dzień dzisiejszy wydaje się, że konsola PlayStation 4 nie będzie miała większej konkurencji, nawet pomimo faktu, że do sprzedaży trafi nieco później. Branża technologiczna jest jednak tak trudnym do przewidzenia rynkiem, że takich wyroków nie można ferować z całą pewnością siebie – nagle może się okazać, że konsumenci dojrzą w konsoli MS coś, co zadecyduje o ich końcowym sukcesie. Prawdą jest jednak, że Amerykanie jak na razie sami sobie rzucają kłody pod nogi. Wpadka goni wpadkę, by wspomnieć tylko o informacjach dotyczących permanentnego podłączenia konsoli do sieci czy też kompromitacji na targach E3 w Los Angeles, gdzie jedna z prezentowanych gier generowana była za pomocą komputera stacjonarnego, nie zaś konsoli Xbox One.
Czy Microsoft porywa się z motyką na słońce, starając się dostarczyć nam sprzęt, który będzie nie tylko maszynką do grania? I tak, i nie – zmiana profilu sprzętu nie została poprzedzona sensowną kampanią informacyjną. Być może gdyby gracze już wcześniej byli przygotowani na to, że funkcja czysto rozrywkowa ulegnie marginalizacji ostatecznie przyjęli by to lepiej. Microsoft nigdy jednak nie był zbyt delikatny w takich kwestiach i tym razem znów powielono ten sam błąd – gigant z Redmond stara się sprzedać użytkownikom produkt, prawdopodobnie całkiem niezły, rzecz w tym, że konsument nie wie jeszcze, że tego potrzebuje. Od mistrzów w kwestii kreowania potrzeb – Apple – MS może się jeszcze dużo nauczyć.
Kolejnym strzałem w stopę była regionalizacja i zapowiedź, że konsola nie od razu trafi do sprzedaży we wszystkich krajach. Rzecz jasna wśród ‘wybranych’ zabrakło Polski – zatem nasi rodacy po raz kolejny mogą czuć się niedoceniani przez koncern. Takich wybiegów nie stosuje się w Sony i światowa premiera zgodnie obejmuje wszystkie kraje, w których Japończycy mają swoje oddziały. Jedyną różnicą jest fakt, że PS4 dojdzie do Europy z małym poślizgiem w stosunku do USA oraz Japonii.
Czy zatem mówiąc "konsola nowej generacji", w ciemno możemy postawić na PS4? Bynajmniej. Pośpiech jest bardzo złym doradcą, lepiej wstrzymać się nieco i na zakup zdecydować się co najmniej kilka miesięcy po premierze obu urządzeń, kiedy będą znane już wszelkie mocne i słabe stronu sprzętów, a "grzechy młodości" zostaną wyeliminowane.