Po pierwsze: konkurencja, a raczej kiepska konkurencja
Piękne to były czasy dla Sony, kiedy byli niekwestionowanym liderem w branży. Szczególnie za czasów PS2. Nintendo Gamecube nie zawojowało rynku, Sega Dreamcast nawet nie podjęło walki, a Xbox 360 miało ciężkie początki. Dowód to rekordowe 155 milionów sprzedanych konsol. Później jednak sytuacja uległa zmianie. Pojawiło się Wii. Xbox 360 był tańszy a rozrywka na poziomie online świetna. Sony nadal próbuje doścignąć w tym aspekcie produkt Microsftu.
Sytuacja powróciła do poprzedniego stanu. Sony rządzi, a reszta próbuje. Na próbach się niestety kończy. Wii U nie może dorównać swojemu poprzednikowi. Xbox ONE zaliczył wpadkę wizerunkową, przez którą cierpiał bardzo długo. Sony wtedy nie próżnowało. Sukces na targach E3, udana 2-dniowa impreza PlayStation Experience. Podsumowując, obyło się bez strat.
Po drugie: gracze czekali na powiew świeżości
Po sukcesie sprzedażowym widać, że PS4 było wyczekiwane jak na pierwszą gwiazdkę w wigilijny wieczór. Błędne okazały się prognozy, że projekt konsoli nowej generacji okaże się fiaskiem. Nic bardziej błędnego. Next-genowe konsole okazały się sukcesem. Wniosek? Gracze byli znudzeni starymi konsolami i zastojem, który zapanował. W końcu gracze, gdy zaczęli kupować PS4 bez opamiętania.
Po trzecie: w promocji siła drzemie
PlayStation 4, wydawało się mocne już przed oficjalną prezentacją. Dodatkowym atutem była akcja promocyjna prowadzona przez Sony. Mowa tu o akcji 4thePlayers. Użytkownicy PS3 i PS Vita opłacając abonament Plus, otrzymywali w prezencie tytuły na nową generację. Swoją droga świetne posunięcie. Kusząca okazała się również cena i duża dostępność konsol. Każdy kraj, w którym znajduje się oddział Sony.
Gracze dostali to, czego chcieli, niezła cena i dodatkowe udogodnienia. Dlatego odwiedzili sklepy i kupili PlayStation 4.