Jest pewien matematyczny wierszyk doskonale znany wszystkim licealistom. Dotyczy on wartości funkcji trygonometrycznych i brzmi następująco: "W pierwszej (ćwiartce) wszystkie (funkcje) są dodatnie, w drugiej tylko sinus. W trzeciej tangens i cotangens, a w czwartej cosinus".

Data dodania: 2013-05-21

Wyświetleń: 1611

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 3

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

3 Ocena

Licencja: Creative Commons

Dlaczego o nim wspominam? Otóż kilka dni temu do biura, w którym pracuję,  przyszedł nasz stały klient - mężczyzna na oko 60-letni, z wyraźnie zaznaczoną siwą poświatą na włosach, typ wiecznego gawędziarza. Ów znajomy zadał nam następujące pytanie - czy wiemy, jakie znaki przyjmują funkcje trygonometryczne? Odpowiedziała mu głucha cisza. (Dodam tylko, że w biurze tym pracują łącznie trzy osoby, każda ukończyła studia i ma tytuł inżyniera.) Na to on zaczął recytować przytoczony powyżej wierszyk i wtedy nas olśniło - przecież dobrze znamy te słowa! Jakim cudem o nich zapomnieliśmy? 

Nie wspominałabym o tym, gdyby nie pewna nurtująca mnie rzecz. Jak to jest możliwe, że osoba, która żyje na tym świecie ponad dwa razy dłużej niż ja - a co za tym idzie, studia ukończyła jeszcze zanim ja przyszłam na świat - pamięta coś, czego uczyła się tak dawno temu? Ja miałam z tym styczność stosunkowo niedawno, mimo to zapomniałam. A czy wspominałam, że matematyka zawsze była moim ulubionym przedmiotem szkolnym?

To nie jedyny tego typu przypadek. To samo dotyczy znajomości lektur szkolnych. Przeczytałam zdecydowaną większość pozycji z kanonu lektur, a streszczenia traktowałam wyłącznie jako dodatek, jednakże w starciu z osobami starszymi nie mam szans - one potafią wymienić poszczególnych bohaterów powieści nawet przez sen. 

Z czego wynika moje zapomnienie? I czy oznacza ono, że czas, który poświęciłam na naukę, jest czasem straconym? 

Mirosława Marody w książce pt. "Technologie intelektu" pisze, że współcześni uczniowie są kształtowani przez technologię cyfrową. Wcześniej taką funkcję pełniła technologia druku, której pochodną jest myślenie linearne, logiczno-przyczynowe. Autorka wskazuje na brak kompatybilności pomiędzy analogowymi nauczycielami i cyfrowymi uczniami. Badania pokazują, że młodzi ludzie nie potrafią już czytać tekstu w sposób liniowy - właściwy dla tekstu drukowanego. "Przeskakują" wzrokiem z jednego fragmentu tekstu na drugi, w poszukiwaniu najistotniejszych informacji. A długotrwałe korzystanie z sieci tworzy inny rodzaj obwodów i połączeń między synapsami (czyli jeśli dobrze rozumiem, zmienia się struktura naszego mózgu). To wszystko powoduje, że powstaje zupełnie nowa sytuacja w historii - do tej pory to starsze pokolenie przekazywało wiedzę i umiejętności posługiwania się narzędziami temu młodszemu. Obecnie to młodzi są bardziej biegli w obsłudze tych instrumentów, a dostęp do informacji jest nieograniczony.

Moja edukacja rozpoczęła się w czasach, kiedy komputer był czymś unikatowym i niedostępnym dla przeciętnego człowieka. Pierwszy kontakt z internetem miałam dopiero w liceum. Jednakże już podczas studiów sieć stała się nieodłącznym elementem mojego kształcenia się. Jestem więc kimś spomiędzy - należę zarówno do pokolenia druku, jak i  cyfrowego. Co innego wspomniany przeze mnie klient gawędziarz, który swoją wiedzę szkolną zawdzięcza wyłącznie Gutenbergowi i powstaniu ruchomej czcionki. Czy to możliwe, że określona technologia może mieć wpływ na to, że jedni do końca życia zapamiętają, iż log1=0, a inni nie przyswoją nawet prostego twierdzenia Pitagorasa, gdyż  "przeskoczą" ten fragment, uznając go za mało istotny?

Licencja: Creative Commons
3 Ocena