Wszystko zaczęło się 11 czerwca 2003 roku. 19 lat wcześniej Terry Wallis uległ wypadkowi samochodowemu. Jego pojazd uderzył w boczną barierę mostu, przerwał ją i spadł osiem metrów poniżej. Gdy nieprzytomny dwudziestolatek trafił do szpitala lekarze po przeprowadzeniu badań stwierdzili, że jego mózg pękł na dwie części. Obie półkule w okolicy móżdżku straciły połączenie. Diagnoza była jedna: zbyt duży obszar mózgu został uszkodzony, by chłopiec mógł kiedykolwiek reagować, nie mówiąc już o mówieniu czy słyszeniu. Rokowano mu życie w stałej wegetacji. Ot, miał być warzywem. Rzeczywiście, takie uszkodzenie mózgu kwalifikowało pacjenta tylko w tym kierunku.
Pacjent leżał w nowojorskiej klinice, gdzie pracowali dwaj neurolodzy: Nicholas Schiff i Henning Vossa.
Ale wróćmy do dnia 11 czerwca 2003 roku. Tego dnia, po 19 latach od wypadku, Terry Wallis otworzył oczy i powiedział „Mamo…” To było tak nieoczekiwane, że nowojorscy neurolodzy w pierwszej chwili nie byli w stanie zaakceptować tego faktu. Rozpoczęła się jak gdyby nowa era dla nich. Zaczęto regularnie badać mózg pacjenta. Wyniki były zaskakujące, wprost nie do uwierzenia. Zacytuję tu doktora Schiff’a „Wygląda na to, że w mózgu wyrastają nowe połączenia nerwowe”. A doktor Voss dodaje „Włókna nerwowe w niektórych miejscach są grubsze niż u zdrowego człowieka”. Najwyraźniej zdrowe mózgowe komórki poczęły tworzyć kolejne aksony, czyli nitkowate, długie wypustki odpowiedzialne za przekazywanie impulsów elektrycznych, które zachowały, najprawdopodobniej, informacje z dawniejszego życia pacjenta. Wypustki te wybudowały dalekie połączenia, do odległych regionów mózgu, które w momencie wypadku zostały ze sobą rozdzielone. Teraz zostały znów połączone. Wprawdzie ich kontakt ze sobą nie jest doskonały, ALE JEST!
Zdrowy mózg zbudowany jest z około 100 miliardów nerwowych komórek. Liczba synaps, czyli połączeń pomiędzy tymi komórkami, jest ponad tysiąc razy większa. Gdybyśmy ułożyli jedną komórkę mózgową za drugą nie rozrywając połączeń, to zajęłoby to pięć milionów kilometrów! I nagle okazało się, że jeśli któreś połączenie międzykomórkowe zostałoby przerwane, to po jakimś czasie może zostać odtworzone. Badania doktora Nicholasa Schiffa wykazały, iż zastosowanie elektrycznej stymulacji części mózgu zwanej wzgórzem może w znacznym stopniu polepszyć stan pacjentów o minimalnej świadomości, jak również ich wychodzenie ze stany wegetatywnego. Dla wychodzenia ze śpiączki najważniejszym jest to, czy komórki nerwowe w głębszych strukturach mózgu i w zewnętrznej korze mózgowej, czyli substancji szarej, są w stanie nawiązać kontakt właśnie ze wzgórzem. I tak, na przykład, jeśli pacjent traci możność słownego porozumiewania się z powodu uszkodzenia lewej półkuli mózgowej, gdzie znajduje się centrum mowy, to istnieje szansa, że mózg wytworzy nowe połączenia nerwowe i pacjent nauczy się ponownie mówić. Lub, jeżeli na skutek udaru nastąpi obumarcie części mózgu, co doprowadzi do jednostronnego paraliżu, to istnieje możliwość wytrenowania sąsiednich obszarów mózgu tak, by przejęły odpowiednie, a zatracone, funkcje motoryczne. Sam mózg będzie się leczył i po czasie paraliż się osłabi lub nawet ustąpi.
„Struktury tworzą się na nowo, a stare ścieżki zostają odbudowane – zdolność naszego mózgu do samo uleczenia jest bardziej zdumiewająca, niż mogłoby nam się wydawać” – powiedział Nicholas Schiff, nowojorski lekarz neurolog, lecz proces ten trwa lata, a nawet dziesięciolecia, nim dobiegnie końca i człowiek będzie mógł wrócić do normalnego życia.
Bibliografia:
Świat Wiedzy 3/2013
Wikipedia