W jednym z supermarketów w Lublinie pracownik zatrudniony na stanowisku kasjer-sprzedawca rozwoził produkty wózkiem paleciakiem na terenie sklepu. Wykonując manewr zawracania, zatrudniony włączył system dźwiękowy wskazujący na zbliżający się pojazd. Niestety na skutek nieuwagi konsumenta, doszło do wypadku. Pani będąca w 4 miesiącu ciąży wychodząc z alejki nie zauważyła wózka i weszła pod koła.
Całe szczęście nic poważnego się nie stało. Wyłączne obrażenia, jakie odniosła to niewielki siniak na stopie i sfatygowany but. Za doznaną szkodę wystąpiła o odszkodowanie w postaci zwrotu kosztu wizyty lekarskiej, jak również kosztu zniszczonego obuwia. Market od razu przychylił się do wniosku konsumenta, chcąc odpowiednie świadczenie wypłacić.
Po mniej więcej miesiącu poszkodowana kobieta zmieniła swoje stanowisko, wnosząc o zapłatę dużego odszkodowania w kwocie 30 tys. zł, zwrotu kosztów leczenia i kosztu obuwia. Market badał podstawy roszczenia o odszkodowanie, które były bezpodstawne. Przedstawione zaświadczenia lekarskie i rachunki wizyt były zupełnie niezwiązane z doznanym urazem, zawierały daty również sprzed wypadku. Prośba klientki o odszkodowanie za zdarzenie została zatem zlekceważona. Poszkodowana postanowiła dochodzić swoich praw w sądzie.
Aktualnie rozpoczęło się postępowanie sądowe. Myślę, że także sąd nie przychyli się do roszczeń kobiety o odszkodowanie w podanej przez nią kwocie, jako nieuprawnione a będące jedynie próbą wyłudzenia pieniędzy. Przed skierowaniem sprawy do sądu, warto się zastanowić, czy walka o odszkodowanie w wyimaginowanej kwocie jest umotywowana. W przypadku wyroku negatywnego dla poszkodowanej, to właśnie ona poniesie koszty postępowania sądowego.