Człowiek w słabości swojego ciała, wykorzystując rozum doszedł do wniosku, że jest za słaby, aby ogarnąć wszystko, co go otacza. W swoim logicznym myśleniu doprowadził do skonstruowania tezy o „przyczynie pierwszej”, którą nazwał Bogiem wszechmogącym. Jeżeli człowiek nie może wszystkiego, to Bóg jest wstanie uczynić wszystko.
W tym samym momencie pewne jednostki zaczęły interpretować otaczającą rzeczywistość w kontekście wszechmocy Boga, ale w odniesieniu do swoich słabości, które jedynie Bóg może pomóc je pokonać.
Tak zaczęli działać fałszywi prorocy.
Ich fałsz polega na tym, że swoje słabości zaczęli przenosić na resztę ludzi i ogłaszając się prorokami (głosem Boga), zaczęli mówić ludziom, co mają robić, a co jest zabronione, jednocześnie strasząc wszystkich gniewem Boga. Rozumieli oni wszechmoc Boga jako możliwość nagradzania i karania.
Najwymowniejszym przykładem fałszywego proroka jest Jezus zwany Chrystusem. On posługując się proroctwami Starego Testamentu, postanowił to zwieńczyć ideą „mesjasza”. Zaczął głosić ideę miłości, która wyraża się przykazaniami miłości:
Będziesz miłował Pana Boga twego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy. (Mt 22,37- 40).
Jest to apogeum „niewolnictwa duchowego”. Sformułowanie „będziesz” ma wymowę nakazu. Tak, więc łamanie tego nakazu wiąże się z negatywnymi konsekwencjami, o których mówił Jezus w dalszym swoim nauczaniu.
Przyjmując powyższe przykazania w formie nakazu i uczynienie ich punktem odniesienia do swojego działania, przyjmujemy świadomie niewolę, która jest wynikiem tak naprawdę naszego strachu przed wszechmocą Boga.
Kolejnym aspektem fałszywego proroctwa Jezusa jest idea „zbawienia”.
Genezą tej idei jest pojęcie „grzechu pierworodnego”, który stał się przyczyną wszelkich słabości człowieka. Takie postawienie sprawy wskazuje na to, że Bóg w Akcie Stwórczym stworzył wszystko doskonałym, jak więc „pierwsi rodzice” mogli w swojej doskonałości ulec słabości i popełnić „grzech”? Jest to pozbawione logiki.
Jezus swoją śmiercią „zbawił” wszystkich od skutków „grzechu pierworodnego”.
W tym miejscu pojawia się problem, jak śmierć, która jest następstwem ludzkich słabości i wyrazem naszej niedoskonałości może ludzi doskonalić, oczywiście w odniesieniu do Doskonałości Boga?
Moja logika prowadzi mnie drogą prostego spojrzenia na relację Bóg – człowiek.
Bóg jest Doskonały a człowiek jest powołany do doskonałości. To powołanie wyraża się Aktem Stwórczym, który jako jednorazowy akt, daje człowiekowi poczucie wolności w tej drodze do doskonałości. Bóg nie ingeruje w rozwój człowieka, za nic go nie nagradza, ani za nic nie karze. Te pojęcia są atrybutem człowieka, a nie Boga. Moja wolność pozwala mi z nadzieją patrzeć w przyszłość, i bez żadnego bagażu strachu przed Bogiem mogę zbierać swoje siły do walki o miłość, pokój, sprawiedliwość i dobro wspólne na ziemi.
Odrzucam fałszywych proroków, bo ci jedynie kładą nacisk na nasze słabości, a ja chcę żyć nadzieją doskonałości we wspólnocie ludzi wolnych i otwartych na tę doskonałość.