Myślimy, że większość świateł na ziemi powstaje za naszą, ludzką przyczyną. Nasza bezdenna próżność nakazuje naszym umysłom tak oceniać to, co widzimy. Bo przecież wiemy, że zwierzęta nie potrafią posługiwać się energią taką jak ogień, czyli wytwarzającą światło. Czy jeszcze tylko świetlik potrafi świecić?

Data dodania: 2012-02-21

Wyświetleń: 2029

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

          Karol Darwin w swoim „Dzienniku podróży HMS BEAGLE” wydanym przez Cambridge University Press w 1934 roku tak napisał: „Morze jarzące się intensywnie przedstawia wspaniały i przepiękny widok. Każda cząstka wody, widziana w dzień jako piana, żarzyła się bladym światłem. Statek toczył u dziobu dwie fale żywego fosforu, a jego strumień nadążający znaczył się mleczną smugą. Wierzchołki fal, jak daleko wzrok sięgał, jaśniały, światło zaś odbite sprawiało, że niebo nad widnokręgiem było jaśniejsze od reszty zupełnie ciemnego nieboskłonu.” (tłum. Tadeusz Borysiewicz – 1962 – przyp. aut.).

          Ocean, jak wiosną, znów zaczyna nocny pokaz swych wodnych fajerwerków. Ten jesienny wybuch fosforoscencji, płomienne, zimne ognie upodabniające morze do bezmiaru roztopionego metalu, w którym każdy ruch czy to samej wody, czy istot w niej przebywających powodują nowe wybuchy jarzenia się, blasków, migotań i płomyczków. Tę całą ferirę lśnień zapierającą dech w piersiach, wywołują maleńkie roślinki z grupy Dinoflagellata z rodzaju Gonyaulax. Robią coś, co nazwać by można próbą zawrócenia czasu – powtórzenia wiosny – kwitną i gwałtownie się mnożą. Towarzyszą temu nocne, intensywne świecenia zaś w dzień na powierzchni wody pojawiają się czerwone smugi. Indianie znali te oznaki od setek lat. Ci, mieszkający na północnoamerykańskim zachodnim wybrzeżu wystawiali nawet wzdłuż niego warty, by nieobeznani nie dotknęli wody lub pożywienia z niej dobytego. Dlaczego? Otóż roślinki Gonyaulax wytwarzają niezmiernie silne, a przez to groźne toksyny. Opanowując przybrzeżne wody mieszają się z planktonem. Ten, wchłaniając truciznę z wody, staje się następnym nosicielem toksyny. Po koło czterech dniach trucizna wraz ze zjedzonym planktonem zatruwa skorupiaki, mięczaki i niektóre ryby. Stają się one także toksyczne. Zjedzone przez człowieka działają w sposób zbliżony do strychniny, co może być bardzo groźne dla życia. Jednym słowem piękna woda, ale groźna, bo nawet umycie w niej rąk może być niebezpieczne, tak silnie jadowite są te maleńkie roślinki.

          Przypomnij sobie, drogi czytelniku, jak wygląda jesień w Twoim miejscu zamieszkania. Robi się coraz chłodniej, dni są coraz to krótsze i krótsze. Wprawdzie w dzień słońce potrafi przygrzać, ale zgodnie z porzekadłem: „Od św. Anki chłodne wieczory i poranki”. Liście na drzewach zmieniają swe barwy. Znika nam z oczu coraz to więcej zwierząt, co towarzyszyły nam od wiosny każdego dnia. Jednym słowem zima tuż tuż. A na morzu? Ależ morze to przecież część tego samego, naszego globu! Tam jest tak samo! Zanikają duże skupiska glonów, wiciowców i planktonu.  Nie ma już czerwonych, oznaczających niebezpieczeństwo smug. Z wód powierzchniowych, a więc i z naszych oczu, znikają okrzemki, raczki, grzebienice czy strzałki. Ryby całymi ławicami wędrują albo w kierunku szerokości geograficznych posiadających ciepłe wody, albo schodzą w głębsze, spokojniejsze i równorzędnie cieplejsze, jakie opływają szelf kontynentalny. Tam, w zimowej, półsennej drętwocie będą czekać wiosny.

          Ocean staje się szary, wzburzony. Jego powierzchnia jest smagana coraz częściej rosnącymi w siłę sztormami. W strefie dennej życie zamarło. Cała nieomal fauna tej strefy albo zdryfowała, albo zakopała się w mule. Życie pozornie się zatrzymało.

          Od jutra zaczyna się zima i trzeba dotrwać do jej końca…

 

Bibliografia:

Bibliografia:

Wielka Encyklopedia Powszechna PWN 1962

Encyklopedia Onet Wiem

Pośrednio Popularna Encyklopedia Powszechna Fogra

Wikipedia

Licencja: Creative Commons
0 Ocena