Kibice Barcelony jeszcze nigy w epoce Pep Teamu nie byli  w takiej sytuacji, gdy Madryt ma nad nami 6 punktów przewagi. Nadzieja nie upadła, oczekiwania wzrosły, presja na zespół notuje progres, a Cule stają się wygłodniali jak w sezonie 6 Pucharów.

Data dodania: 2011-11-28

Wyświetleń: 2177

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Madryt jeszcze nigdy nie był tak silny, jeszcze nigdy nie byli tak groźni jak są obecnie. Poprzedni sezon pokazał nam, że powstają jak Feniks z popiołów, natomiast teraz, po sezonie wspólnej pracy grożą nam swoimi umiejętnościami. Jose Mourinho, trener kompletny sportowo, trener który dla nieuważnych obserwatorów jest tylko impertynentem i nikim więcej. Dla mnie jednak jednak jest to trener, który w sposób niekonwencjonalny (bo skupianie całej negatywnej uwagi na sobie jest niszą) zdjął całą tą presję prezesa z wielkim temperamentem, ale przede wszystkim, presję kibiców, wygłodniałych sukcesów swojej drużyny. Dalej, taktyka, czyli coś co wspólnymi siłami zespołu i Jose zostało dopracowane, jeśli nie do perfekcji, to do bardzo wysokiego poziomu. Forma, mimo, że jest rzeczą ulotną, to stawia Blancos w uprzywilejowanej pozycji względem Barcelony. Jednak największą ich zaletą (Realu Madryt- przyp. red.) jest skład. Podczas gdy Blaugrana ma problemy w ataku całkowicie uzależniając się od Leo, Los Blancos w ataku mogą szafować zawodnikami bez obawy o utratę jakości. Gdy nie strzela Benzema, gra Higuain, gdy ten jest bez formy, na szpicy gra Ronaldo. W Barcelonie, już od poprzedniego sezonu, są ogromne problemy z przodu. Messi strzela, jest niepowtarzalny, ale o to wszystko! Villa strzela bramki, ale czy nie oczekiwaliśmy czegoś więcej od gracza, który przegonił legendarnego Raula w liczbie zdobytych goli w reprezentacji Hiszpanii? Czy nie chcieliśmy więcej, płacąc za gracza mającego 28 lat, 40 milionów euro? Pedro i Sancheza usprawiedliwia kontuzja, ale czy będziemy stawiać ich w uprzywilejowanej pozycji dłużej niż do następnego meczu?

Pamiętacie jeszcze tą ciągłą ekstazę przez cały sezon 2008/2009? Uczucie gdy oglądając mecze, przeżywaliśmy orgazmy raz za razem i znów kolejny raz? Dużo czasu minęło, dużo czasu spędziłem zastanawiając się nad tym co sprawiało, że nikogo nie traktowaliśmy ulgowo nawet wygrywając 5:0 napieraliśmy na przeciwnika, tak jakbyśmy grali ostatni mecz w sezonie, najważniejszy mecz. Myślę, że już zrozumiałem co to było. Oczywiście innowacyjność odegrała tu znaczną rolę, ponieważ wszystkie zespoły, które tylko wprowadzały coś zupełnie nowego, wygrywały (nasza Barcelona,  Orły Górskiego, Milan Sacchiego), ale to jednak nie to. Tym magicznym czymś, jest coś co teraz posiada Madryt, a część z nas zna to pewnie z filmu Rocky. „Eye of the Tiger”. To jest właśnie to, ten pazur, to poczucie, że gramy dla całego świata, że tworzymy historię, że jesteśmy najlepszymi, to właśnie to sprawiało, że wygraliśmy przegrany mecz z Chelsea na Stanford Bridge, że pokonaliśmy Real na Satniago Bernabeu 2:6, nie mając litości dla nikogo, atakowaliśmy nie by wygrać, ale żeby zniszczyć przciwnika. Nie tyle, że straciliśmy to, ale przyzwyczailiśmy się do tego, Real dopiero to poznał, żyją tym, grają tym, dzięki temu wygrywają.

Nie chcę obrazić nikogo kto zawsze wierzy w swój zespół, ale to właśnie podopieczni The Special One są faworytami we wszystkich rozgrywkach. W Lidze Mistrzów ponieważ, wręcz chorują na te rozgrywki. W Primera Division, ponieważ nauczyli się nie dawać oddechu zespołom, które jeszcze nie tak dawno traktowali z przymrużeniem oka, nie odpuszczają z przeciwnikami ze strefy spadkowej. W Copa del Rey, ponieważ gdy Barcelona gra tam rezerwami, Real wystawia skład równie silny jak we wszystkich innych meczach.

 Jest jednak tylko jedna drużyna, która może to szaleństwo zatrzymać. Jedna drużyna która może utrzymać się na szczycie, jednocześnie nie pozwalając wejść na piedestał Madrytowi... To daje nam siłę taką, jaką siłę dało całemu Camp Nou dał Pique swoim Boti boti boti, Madridista qui no boti. Nadzieja nie upadła, oczekiwania wzrosły, presja na zespół notuje progres, a Cule stają się wygłodniali jak w sezonie 6 Pucharów. Zatem pamiętajmy, Tots Units Fem Força!

Licencja: Creative Commons
0 Ocena