"Co to właściwie znaczy że ci się "nie chce"? To znaczy, że świadomie podejmujesz decyzję o tym, że nie zrobię czegoś, co uważałeś za słuszne i co powinno być zrobione. A jeśli tego nie zrobisz, to jak możesz się spodziewać, że twoje życie będzie lepsze, szczęśliwsze, bardziej udane? Jeśli poddasz sie uczuciu zniechęcenia i usprawiedliwisz swoje lenistwo, to wyrazisz też zgodę na to że będziesz smutny, rozgoryczony, rozczarowany, zły na siebie (...) Czy tego właśnie chcesz? Pewnie nie."
I jeszcze tylko kwestia z czego wynika aktualny "niechciej". Czy jets to coś co odkładasz od bóg wie kiedy i ciągle jakoś tak...no...nie chce Ci się? Powstaje pytanie dlaczego? Powody mogą być skrajnie różne.
1. Po prostu nie chę. Sprawdź czy to co masz do zrobienia nie zostało Ci w jakiś sposób narzucone. Na przykład przez rodzinę - rodziców czy partnera, ogólnie przyjęte "normy społeczne". Wtedy Twoja podświadomość wyraźnie mówi nie i kropka. Czasami sobie z tego zdajesz sprawę a czasem "jeszcze", dochodzisz do tego po jakimś czasie. Coś co masz do zrobienia nie do końca jest w zgodzie z Tobą. Przez ciągłe odkładanie decyzji "tak, teraz to zrobię" na później, zazwyczaj bliżej nieokreślone w czasoprzestrzeni "jutro" po prostu uciekasz od czegoś czego po prostu nie chcesz zrobić. Warto zrobić sobie takie przewartościowanie. Czy to co robię czy robiłam do tej pory, decyzje które podjęłam/podjąłem są tak naprawdę Moimi decyzjami i działaniami przez wielkie M? Czy przypadkiem nie jest tak że staram się spełnić czyjeś oczekiwania? (Pytanie czy mam na to czas? każdy z nas jest odpowiedzialny tylko za swoje życie. Ale to już temat na inny artykuł) To bardzo ważne żeby mieć takie wenętrzne "tak" na to co robię, żeby w pełni czuć że to co robię jest Moje. I bardziej Mojsze niż Twojsze :)
2. Nienaostrzona piła. Być może przechodzisz ciężki okres w życiu i zwyczajnie jesteś zmęczony. Organizm może po prostu fizycznie się nie wyrabiać i to że czegoś nie robisz (a co naprawdę chiałbyś zrobić) jest manifestacją "halo! kolego- zwolnij!!". Wtedy faktycznie zwolnij, odpocznij, wyjedź gdzieś na weekend z miasta albo po prostu wieczorem zamast biegać, coś załatwiać na szybko, zrób sobie wieczór dla siebie, przygotuj sobie pachnącą herbatę, kąpiel i po prostu odpocznij. W zależności od tego jak bardzo organizm potrzebuje odpoczynku, nasza efektywność spada. Więcej energii wykorzystywane jest tak naprawdę na regenerację niedotlenionych a czasem niedożywionych witaminami komórek i działamy w trybie minimum. Wtedy trudno się dziwić że włącza się niechcemisizm. Stephen Covey używa w swojej książce "7 nawyków skutecznego działania" metafory o ostrzeniu piły. Trudno się dziwić że ta sama piła używana bez przerwy w końcu się stępi tak, że nie będziesz w stanie jej używać. Ostrz więc piłę regularnie odpoczywająć, robiąc sobie małe chwile odpoczynku, spacerując, wyjeżdżając na wakacje.
3. No i trzecia opcja- moja ulubiona :)) Wymówki. Tak! Podjąłeś decyzję. Jest Twoja przez duże T i jesteś tego pewien. Jesteś wypoczęty i gotów do działania, tworzysz sobie plan co po kolei robić. Aż tu nagle... "a może jednak jeszcze nie, może jutro, może muszę jeszcze się przygotować, a podpytam jeszcze wuja Stefana/ciociJagienki/Hani/Zdzisia blablabla" Znasz to? Wymówki. To naturalne, że wprowadzanie zmian jest jednoznaczne z wprowadzaniem czegoś nowego do swojego życia. O to w tym chodzi. Często to nowe jest bardzo nieznane. Jest tajemnicze. W zdrowym człowieku wruchamiają się mechanizmy obronne. Kiedyś za czasów jaskiniowych kiedy np. myśliwy musiał zmienić terytorium polowań bo zmniejszyła się ilośc zwierzyny- wchodził do nowego lasu. Innego. Z inną zwierzyną, z innymi niebezpieczeństwami, całkowicie nieznanego. Bał się. Nie wiedział co i kiedy moze go zaatakować. I Ty podobnie- wchodzisz w jakiś nowy obszar w życiu. Mówi się że wychodzisz poza "strefę komfortu". Tam doświadczasz nowych rzeczy, uczysz się. Skoro się uczysz to popełniasz błędy- także. I tych błędów się boisz, a raczej ich konsekwencji.
Ok, a co jeśli nie ma strachu tylko po prostu to co masz zrobić lub zmienić jest po prostu niewygodne? Mariusz Szuba w swojej książce "Łatwa trudność zrozumienia" pisze o takim sposobie, żeby wyobrazić sobie wymówki (TE wymówki) jako małe stworki - jak by wyglądały? I za każdym razem kiedy się pojawiają wyobraź sobie że właśnie one próbują właśnie przejąć nad Tobą kontrolę. Zastanów się nad tym co im byś powiedział gdyby były prawdziwe ( a są przecież ;) no jak nie jak tak).
"To musi być coś co wygra bitwę z wymówkami, które się pojawią. Uwierz mi że się pojawią jak pasożyty. Przez jakiś czas będzie ich coraz więcej, ale po 21-30 dniach nie będą już miały siły walczyć i odejdą." Mariusz proponuje przyzwyczaić się do nich i traktować jako naturalny element środowiska, czekać aż po prostu znikną, a do tego czasu warto stworzyć sobie "Pożegnanie wymówek" i pozdrowienie ich z uśmiechem na twarzy pod tytułem: "Do zobaczenia znowu (...) np. (następnym razem, jutro, za godzinę- przyp. autorki) łajzy!". Co to da?
"Walka zamieni się w przyjemną zabawę. Zabawa zamieni się w nawyk. Nawyk da Ci stałą na tak wysokim poziomie, że będziesz musiał się naprawdę postarać, żeby coś "spartolić".
Aha! "I zdecyduj raz na zawsze, że nic nie będzie w stanie przerwać Twojej drogi do celu jesli sam na to nie pozwolisz." (M. Szuba "Łatwa trudność zrozumienia")
Przez pryzmat współczesnych Japonek zobaczmy, jak sztuka staje się sposobem wyrażania siebie. Pomimo presji społecznych oczekiwań, kobiety te odnajdują siłę w realizacji swoich pasji. Jeśli pragniesz odkryć tajemnice pełnego radości życia i wewnętrznej satysfakcji, serdecznie zapraszam do dalszego czytania – czeka Cię podróż po fascynującym świecie japońskiej kobiecości.