Odkąd wzrosło zapotrzebowanie na wszelkiego rodzaju bary szybkiej obsługi, importerzy sprzętu gastronomicznego zaczęli liczyć zyski w setkach tysięcy złotych. Czy moda na „szybkie żarcie” kiedykolwiek przeminie?

Data dodania: 2011-10-26

Wyświetleń: 1315

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Kultura Zachodu od zawsze pasjonowała Polaków, być dlatego, że była dla niech wiecznie niedostępna. Żelazna kurtyna sprawiła, że ludzie otrzymywali jakieś przejaskrawione obrazy „lepszego świata”, określanego mianem imperialistycznego wroga. Po wyborach do Sejmu kontraktowego zaczęliśmy powoli być zasypywani wszelkiego rodzaju nowościami. Bary szybkiej obsługi zaczęły wyrastać niczym przysłowiowe grzyby po deszczu, importerzy nie nadążali w imporcie urządzeń gastronomicznych.

Oczywiście można się spierać, czy zmiany takie choćby jak ta wyszły ludziom rzeczywiście na dobre. W sytuacji, kiedy człowiek musi się liczyć z każdym groszem, najważniejsze staje się dla niego znalezienie stałego źródła utrzymania. Kosztem pracy zaniedbuje wiele doczesnych zajęć, takich jak chociażby przygotowanie sobie obiadu. Po co ma się przemęczać, jak za niecałe dziesięć złotych może zaspokoić swój głód i nie musi przy tym zmywać naczyń oraz tracić czasu na przygotowanie potrawy.

Importerzy urządzeń gastronomicznych z pewnością nie narzekają na słabe obroty w branży. Tendencja wzrostowa, która wydaje się utrzymywać w najbliższym dziesięcioleciu, daje podstawy do zwiększania nakładów na prowadzenie tego rodzaju interesów. Choć nie wiadomo, jak to będzie w obliczu ustawy, którą planują przeforsować posłowie. Gdyby weszła w życia, wszelka żywność z budek i innych barów szybkiej obsługi zostałaby obłożona podatkiem, który wpłynąłby na wzrost cen, a co za tym idzie spadek liczby klientów w skali roku.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena