Czy kraje muzułmańskie są wolne od problemu uzależnienia od alkoholu? W pierwszej chwili odpowiedź na takie pytanie wydaje się być oczywista – ponieważ islam zakazuje picia, alkoholizm nie powinien być problemem. Później jednak przychodzi refleksja: przecież ludzie są tylko ludźmi, więc dlaczego bogobojni muzułmanie mieliby różnić się akurat w tej kwestii od łamiących swoje przykazania chrześcijan? Otóż to – nie różnią się, a przykład Pakistanu może być na to dowodem.
85 dolarów za noc
W Pakistanie od 1977 roku panuje oficjalna prohibicja. Kto pije, ryzykuje srogą karę: osiemdziesiąt batów. Publicznie. Specyficzne leczenie alkoholizmu, prawda? I równie nieskuteczne.
Prawo koraniczne jest ignorowane, alkohol można kupić bez problemu, a kliniki oferujące prawdziwe leczenie alkoholizmu działają bez przeszkód, nieźle przy tym zarabiając. Pobyt w klinice odwykowej kosztuje w Pakistanie (jak podaje The Guardian) około 85 dolarów za noc. To suma, która mogłaby być nie do przyjęcia dla Europejczyka, dla Pakistańczyków, których przeciętny dochód na głowę to 2,5 tys. dolarów rocznie, tym bardziej.
Co więcej, leczenie alkoholizmu odbywa się w warunkach, które trudno nazwać luksusowymi. Pokoje są skromne, a pacjenci muszą brać udział w forsownych programach, które obejmują także ich najbliższych. Niektóre kliniki wręcz zmuszają krewnych do udziału w leczeniu, gdyż jest to ich zdaniem jedyny sposób na osiągnięcie sukcesu.
10 mln pije, milion ma problem
Jak przyznaje w rozmowie z Guardianem dyrektor jednego z ośrodków, tylko jego firma ma każdego roku około 500 klientów. W sumie dr Ali ocenia, że w Pakistanie 10 mln osób pije alkohol, a milion ma z tym poważny problem. Przy liczbie ludności sięgającej 176 mln wydaje się to liczbą bez znaczenia, jednak w rzeczywistości staje się coraz większym problemem. Dlaczego? Bo alkoholizm dotyka przede wszystkim elity lub ludzi, którzy są na tyle biedni, że piją alkohol niewiadomego pochodzenia.
Przykładem problemów z piciem może być czołowy krykiecista Mohammad Sami, który wdał się w pijacką burdę w jednym z hoteli w Rawalpindi. Dwudziestodziewięcioletni zawodnik zaprzecza, że pił (pamiętajmy – baty!). Podobnie robią oficjele rządowi. Chowają szklanki z whisky jedynie wtedy, kiedy dziennikarze robią zdjęcia. Dr Ali, cytowany przez Guardiana, przyznaje, że leczy przede wszystkim przedstawicieli biurokracji, polityków, bankierów i bogatych przedsiębiorców.
Księżycówka i presja Talibów
Z kolei zwykli Pakistańczycy piją, co wpadnie im w ręce. Ostatnio media pakistańskie podały, że około pięćdziesięciu mieszkańców Karaczi zmarło, a drugie tyle straciło wzrok po tym, jak pili „księżycówkę” niewiadomego pochodzenia.
Dla nich jedyną opcją są Anonimowi Alkoholicy. W przeciwieństwie jednak do leczenia alkoholizmu w prywatnych klinikach, szeroko reklamowanego, grupy działają w cieniu. Można je znaleźć jedynie za pośrednictwem prostej strony internetowej. Albo dzięki poczcie pantoflowej, która działa najskuteczniej w większości przypadków.
W 2007 roku parlamentarzyści próbowali przeforsować ustawę zmieniającą podejście do alkoholu. Zamiast totalnego zakazu i zamykania oczu – zasady nieco bardziej zachodnie. Wystarczyło jednak kilka zamachów bombowych zorganizowanych przez Talibów (min. na sklep z piwem) i sprawa zniknęła z agendy.