Andrzej Gołota, to nazwisko zna chyba każdy, nawet jeżeli się nie interesuje boksem. Kariera naszego pięściarza, który przez lata dawał nam sporo emocji( choć nie zawsze pozytywnych), praktycznie już się skończyła. Opinii o Gołocie i jego karierze jest tyle, co jego kibiców i oponentów. Jedni twierdzą, że Andrzej Gołota to legenda polskiego boksu i najlepszy polski bokser zawodowy w historii, inni zaś, że Gołota to kompromitacja polskiego boksu zawodowego. Gdzie leży prawda, i kto ma rację? Pokuszą się o krótką analizę jego kariery bokserskiej, i tego dlaczego zdania o naszym rodaku są tak podzielone i odmienne.
Przypomnijmy, że Gołota to utytułowany bokser amatorski, był 4-krotnym Mistrzem Polski, Mistrzem Europy Juniorów, a uwieńczył to wszystko brązowym medalem olimpijskim, co jest zawsze przypominane. Ale nie ekscytowaliśmy się Gołotą podczas jego walk amatorskim, a zawodowych. Więc zostawmy dorobek amatorski na boku i stwierdźmy, że jako amator Andrzej był bardzo dobrym bokserem w skali światowej. Przejdźmy do kariery zawodowej. Na ringach zawodowych Gołota zdobył..nic. Po tym stwierdzeniu można zaraz przyznać rację jego oponentom, którzy do tego faktu dorzucają jeszcze kompromitujące porażki Polaka, to jak się poddawał i przegrywał w pierwszych sekundach w ważnych walkach. To wszystko prawda. Więc dlaczego Gołotę nazywa się legendą polskiego boksu zawodowego, dlaczego dla niektórych Gołota jest symbolem boksu zawodowego i uważają go za wybitnego boksera? Odpowiedź jest krótka – bo tak w rzeczywistości jest. Andrzej Gołota otworzył polskim kibicom wrota do zawodowego boksu z najwyższej półki, pokazał coś o czym tylko słyszeli. To za sprawą Gołoty jedna czwarta Polski wstawała o 4 z rana, żeby obejrzeć transmisje „live” prosto z USA - z wielkich gal bokserskich. Nic nie zmieni tego, że Gołota to pierwszy Polak, który walczył o zawodowe mistrzostwo w królewskiej wadze ciężkiej, ba i to za czasów Lennoxa Lewisa, Mika Tysona i Evandera Holyfielda. Dziś wiemy, że Gołota walczył z jednymi największych bokserów wagi ciężkiej, bo tak są nazywani wcześniej wymienieni pięściarze. Takich emocji, takich wrażeń nie da się zapomnieć, nawet jeżeli Andrzej tych walk nie wygrał. Ale jest wiele bokserów, którzy przeszli do historii boksu, nie dlatego, że byli wybitnymi czempionami, ale dlatego, że stoczyli parę niezapomnianych walk, nawet jeżeli przegranych. Właśnie takim bokserem jest Gołota. Jego walki z Riddick’iem Bowe, czy tego chcemy czy nie, przeszły do historii boksu, nie tylko polskiego ale i światowego, jako jedne z najbardziej emocjonujących w wadze ciężkiej lat 90-tych. Pierwsza skończyła się totalna bijatyką w ringu i poza nim, a emocje przy drugiej sięgały zenitu, i okazała się brutalną potyczką jakiej od dawno nie widziano. Niema znaczenie, że walki skończyły się jak się skończyły, ba nawet to nadaje im jeszcze większego smaczku. Do tych walk długimi latami będzie się wracać . Przeciwnicy talentu Andrzeja Gołoty wypominają, że został on sławny po zaledwie dwóch i to przegranych walkach. Ale taki jest właśnie boks, poza tym nasz rodak stoczył jeszcze parę walk, które wygrał, choćby tą krwawą jatkę z Coreyem Sandersem, gdzie w kroplach krwi znajdowali się nawet ludzie wokół ringu, a jeden z dziennikarzy stwierdził, że tak krwawej rundy jeszcze nie widział. Był nieobliczalnym pięściarzem, żaden bokser nie mógł go lekceważyć, wiedział, że może łatwo wygrać w pierwszej rundzie lub stoczyć twardy 12-rundowy bój. Zgodzę się, że Gołota nie był wybitnym bokserem zawodowym w skali światowej, ale był co najmniej dobrym. Stoczył dobre walki o mistrzostwo z Chrisem Byrdem i Johnem Ruizem. Oczywiście trzeba przyznać trochę racji oponentom, Gołota nie miał psychiki mistrza, przegrywał swoje walki jeszcze przed wejściem do ringu. Ale nie za to kibice Gołoty go kochają, Gołota będzie zawsze utożsamiał polski boks zawodowy, zawsze będzie tym „pierwszym” w wielu aspektach, a wszystko co pierwsze jest niezapomniane i niepowtarzalne. Czy tego chcemy czy nie, Andrzej Gołota jest, i zawsze będzie legendą polskiego boksu zawodowego.