Po kolejnej nie łatwiej, ale wygranej Tomasz Adamka w wadze cięzkiej, walka o tytuł mistrza świata stała się wielce prawdopodobna, a nawet nieunikniona. Zwycięstwo nad bardzo groźnym rywalem, jakim niewątpliwie jest Chris Arreola, spowodowała iż Polak w końcu zaczął być traktowany poważnie, a jego słowa mówiące o tym, że chce zdobyć tytuł mistrza w trzeciej kategorii wagowej, nie są już lekceważone. Po pokonaniu w dobrej walce Arreolę "Góral" wskoczył na czołowe miejsca w rankingach wagi ciężkiej, w niektórych plasując się jedynie za obecnymi czempionami: Władymirem i Vitalim Kliczko oraz Davidem Hayem. Oczywiście nie oznacza to, że Tomasz Adamek w następnej walce będzie się bił o mistrzowski pas.
A gdy już dojdzie do takiej walki, to ma szanse z którymś z obecnych mistrzów wygrać? Sądzę iż tak. Oczywiście chodzi o posiadacza pasa WBA Davida Haye'a. Pięściarz ten jest bardzo zbliżony warunkami fizycznymi do Adamka, i również jak Polak, był mistrzem w wadze junio ciężkiej. Przewagą Anglika jest z całą pewnością siła ciosu, od której zdecydowana większośc jego rywali padała na deski. Być może jest również nie co szybszy i lepszy kondycyjnie, ale nie posiada pewnej cechy, z której Adamek jest najbardziej znany - mianowice odporności na ciosy. Rzecz jasna Haye nie przewróci się od każdego mocniej zadanego ciosu, ale już nie raz można było zauważyć, że ma z nimi sporo problemów. Za tem ewentualny pojedynek między Adamkiem a Hayem, byłby niezmiernie ciekawy, a wynik trudny do wytypowania.
Co do pozostałych dwóch mistrzów, Władimira i Vitalia Kliczko, to potencjalne starcie z nimi dla Adamka mogłoby się skończyć źle. W tych walkach Adamkowi brakowało by jednego argumentu, w postaci silnego ciosu. Trudno się spodziewać, że któryś z Ukraińców imponujący warunkami fizycznymi i siłą, pozwoliłby Polakowi bezkarnie się zbliżać, i zadawać kombinację ciosów. Ale kto wiem, Tomasz Adamek z walki na walkę jest co raz lepszy w nowej kategorii, czy to w przyszłości starczy na któregoś z Kliczków? Wątpię, ale nie znaczy, że wcalę nie wierzę, bo przecież "Góral" nie raz nas zaskakiwał i wprawiał w zdumienie, oby tak było i tym razem.