Jedną z ciekawszych zagadek miasta Kwidzyn, nie licząc niewyjaśnionej zagadki ogromnej ilości rond jest podziemny tunel, który miałby łączyć Kwidzyński zamek z zamkiem w Gniewie, a według niektórych jakże niepotwierdzonych informacji także z zamkiem w Malborku.

Data dodania: 2010-07-07

Wyświetleń: 5735

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 3

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

3 Ocena

Licencja: Creative Commons

Jedną z ciekawszych zagadek naszego miasta nie licząc niewyjaśnionej zagadki ogromnej ilości rond jest podziemny tunel, który miałby łączyć Kwidzyński zamek z zamkiem w Gniewie, a według niektórych jakże niepotwierdzonych informacji także z zamkiem w Malborku.

Z jednej strony słyszy się bełkoczące głosy zagorzałych przeciwników tej legendy:
Do czego niby miałby służyć? nie było sensu budowania takiego tunelu, siostro mogę dostać jeszcze tych tabletek z uśmiechniętą minką? ówczesna technika na to nie pozwalała i inne takie. Z drugiej strony ilość informacji o wspomnianym przejściu jest zastanawiająca.

Wzmiankę o kwidzyńskim tunelu znajdziemy w artykule o domniemanym tunelu pod Toruniem:

"...Podobne legendy o podziemnych przejściach można spotkać na terenie całego kraju. Miałem styczność z jedną z nich na obrzeżach Pojezierza Iławskiego. Mianowicie analogiczna struktura do tej w Toruniu łączy podobno zamek kwidzyński z gniewskim. Domniemane jedno z wejść znajduje się we wsi Podzamcze. Faktycznie jeszcze kilka lat temu przy szosie wiodącej do przeprawy promowej w Gniewie, po naszej prawej ręce, nie dalece od morenowego wzniesienia, znajdowało się małogabarytowe oczko wodne o nadzwyczaj okrągłej linii brzegowej. Według miejscowej legendy był to zalany tunel prowadzący do podziemi. Niestety całkowicie zamulony i zarośnięty akwen niknie w środowisku okolicznych łąk i obecnie nawet trudno go zauważyć. Jednak w pamięci wielu starszych osób, tkwi ta wieść, zasłyszana przed laty jeszcze od okolicznej niemieckiej ludności. Legenda to, czy prawda, pokaże być może przyszłość."

Cały artykuł dostępny tutaj:

http://odkrywca.pl/.../

W jednym z odcinków popularnego w swoim czasie programu "Nie do wiary" poruszona została sprawa tunelu, niestety nie udało nam się ustalić czy chodziło o Malbork czy Gniew. Na terenie zamku zostało znalezione zamaskowane przejście, usunięto jedną cegłę i do środka wprowadzona małego robota z kamerą. Na ekranie pojawił się 10 metrowy tunel, który zakręcał w stronę Wisły. Zza rogu wyłonił się szczur, co dowodzi, że jest tam połączenie ze światem zewnętrznym. Po pokonaniu tych 10 metrów ukazał się strumień. Konserwator nie zgodził się na powiększenie otworu i cale poszukiwania stanęły w miejscu.

Jeden z użytkowników popularnego kwidzyńskiego forum piszę:
"...Do porozumiewania służyły wysokie wieże, oczywiście przy dobrej pogodzie, to jasne, ale jeden z tych wspomnianych gości chwalił się, że w Kwidzynie jest tunel prowadzący, od katedry w kierunku ul. Braterstwa Narodów do poczty. W okolicach poczty jest rozwidlenie, ale to jest koniec wędrówki mojego znajomego, acha wspominał coś, że do owego tunelu można było kiedyś wejść w okolicach protezowni, ale od podwórka."

Na stronie

http://zamki.res.pl/malbork.htm

znajdujemy taką oto legendę:

Zamek był już w rękach polskich, a starostą malborskim Piotr Dunin. Zarządcą zamku z jego nadania został Maciej z Budzewa i właśnie w jego córce Cecylii zakochał się (i to ze wzajemnością) dobry, ale ubogi żołnierz Marcin Kania. Gdy związek ten wyszedł na jaw, rozgniewany Maciej rozkazał zamknąć córkę w komnacie, a żołnierza wrzucić do lochów.

Burgrabia zamknął więc swojego żołnierza w więzieniu pod skrzydłem północnym Zamku Wysokiego. Po kilku dniach uwięzienia Marcin Kania zwrócił uwagę na lekki przeciąg panujący w celi, choć było tu tylko jedno okienko. Zaczął przeszukiwać i opukiwać dokładnie całe pomieszczenie, aż natrafił w kącie w podłodze na żelazną klapę przysypaną ziemią i gruzem ceglanym. Czyżby odkrył legendarny tunel, o którym mówiło się po wygnaniu Krzyżaków, ale nikt nie potrafił go znaleźć? Wg opowieści mógł prowadzić nawet do Elbląga! Nie zdążył jednak tego sprawdzić, bo usłyszał hałas na schodach. Ledwo zdążył zakryć klapę, a już weszli jego towarzysze z załogi zamkowej. Wyprowadzili go w milczeniu, tak iż przez chwilę myślał nawet, że idzie na śmierć. Okazało się jednak, że burgrabia dbający o swoich ludzi postanowił mu pomóc i potajemnie uwolnić. Dostał pieniądze i informacje jak opuścić zamek.

Gdy po zmierzchu przekradał się już ze swoim skromnym dobytkiem do bramy południowej, ujrzał przechadzającą się po dziedzińcu pod czujnym okiem macochy Cecylię. Wiedział już, że nie może odejść bez niej. Naśladując głos kosa udało mu się zwieść macochę i zbliżyć do Cecylii. Padli sobie w ramiona i postanowili uciec razem odkrytym przez Marcina tunelem, bo przez bramę z pewnością razem by nie wyszli. Szli w ciemności bardzo długo, aż wreszcie zobaczyli w oddali jakieś światło. Było on dziwnie purpurowe, jednak zbiegowie radowali się, myśląc, że wreszcie dotarli do wyjścia z lochu. Gdy byli już bardzo blisko, ich oczom ukazał się straszliwy widok. W purpurowej poświacie stały 3 kościotrupy. Z ich kości zwisały kawałki mięsa, widać też było resztki płaszczy z czarnymi krzyżami. Makabryczne postacie ruszały szczękami jakby chciały coś powiedzieć. Marcin już miał rzucić się na nie z tasakiem, który trzymał za pasem, ale powstrzymała go Cecylia mówiąc, że oni bardziej potrzebują modlitwy niż nienawiści.

Zaczęli się więc oboje modlić i prosić o zmiłowanie dla cierpiących dusz rycerzy zakonnych. Wkrótce maszkary zniknęły, a purpurowe światło stało się błękitne. Zakochana para ruszyła już bez obaw w jego blasku przed siebie. Podobno widziano ich później szczęśliwych w Gdańsku. Gorszy los spotkał pogoń z Maciejem z Budzewa na czele. Również on dzięki psom odnalazł tajne wejście i natrafił na zjawy zakonników. Jednak zachował się zupełnie inaczej, zaczął przeklinać i siekać zjawy mieczem. Był tak wściekły, że nie zauważył, iż nie czyni kościotrupom żadnej krzywdy, natomiast kruszy wąskie ściany tunelu. W końcu z wielkim hukiem runął strop, grzebiąc okrutnego zarządcę.

W rzeczywistości istniał loch biegnący z zamku pod Nogatem i to sporych rozmiarów. Odkopano go przypadkiem przed II wojną światową, ale dość szybko zasypano. Przedtem jednak zrobiono zdjęcia. Ponoć opublikowano je w ówczesnej lokalnej gazecie.

Bardzo ciekawy okazuję się fragment artykułu ze strony

http://www.totalizm.pl/milicz.htm:

Średniowieczne studnie zamkowe - sekretne drzwi do wolności:
Dawne zamki warowne miały to do siebie, że w na wypadek oblężenia budowały one liczne podziemne tunele i lochy, z których wyjścia znajdowały się ukryte w lasach wiele kilometrów od danego zamku. Warowny zamek milicki wcale nie był wyjątkiem w tym względzie. W różnych kierunkach świata prowadziły od niego liczne tunele podziemne. Sporo z tych tuneli ciągle znajdowało się w stanie używalności już po drugiej wojnie światowej. Pamiętam, że sporo moich kolegów szkolnych poszukiwało w nich skarbów.

W średniowiecznych czasach wejście do tuneli podziemnych zwykle ukryte było w studni, jaka standardowo znajdowała się na dziedzińcu zamkowym. Nawet do dzisiaj wiele studni zamkowych posiada owe wejścia do podziemnych tuneli. Przykładowo, wejścia takie znajdują się w studniach na: (1) zamku wysokim w Malborku (tej z rzeźbą pelikana), (2) zamku w Otmuchowie na południe od Wrocławia (od owej studni zamku w Otmuchowie tunele biegną aż do twierdzy w Kłodzku), a także (3) zamku w Gniewie - patrz fotka 4. Faktycznie też ruiny zamku warownego w Miliczu także posiadały na dziedzińcu taką studnię z wejściem do lochów. Resztki tej studni ciągle istniały w czasach, kiedy ja uczęszczałem do szkoły podstawowej.



Fot. #4: Studnia zamkowa z pokrzyżackiego zamku Gniew z Północnej Polski. Fotografia wykonana w lipcu 2004 roku. Osoba sfotografowana to ja (dr Jan Pająk). Patrząc do owej studni z miejsca z którego ja do niej zaglądam, wyraźnie widać w niej wejście do lochów i podziemi zamkowych. Z kolei owe lochy zawsze posiadały conajmniej jedno wyjście położone w lasach daleko poza obrębem murów zamku.

Ciekawostką lochów, które zaczynają się w powyższej studni zamku w Gniewie, jest, że w lochach tych zginęło całe mnóstwo zamurowanych w nich lub więzionych skazańców. Jak stwierdza miejscowa fama, duchy niektórych z tych więźniów pokutują w owym zamku do dzisiaj. Duchy te stanowią nawet atrakcję turystyczną owego zamku. Właśnie jako taka miejscowa atrakcja, owe gniewskie duchy zostały zaprezentowane w artykule [LOT-1] "Castle holidays - wakacje z zamkami", opublikowanym na stronach 64 do 72 dwujęzycznego miesięcznika pokładowego Polskich Linii Lotniczych LOT SA, "Kaleidoscope", vol. 69 nr 7, wydanie z lipca/July 2004 roku (adres redakcji: Wydawnictwo Business Press, Al. Jerozolimskie 125 A, 02-017 Warszawa, Poland).

Prawdopodobnie nadal będzie słyszeć się głosy, iż taki tunel nie istnieję, ale być może już nie długo uda się komuś natrafić na jakiś namacalny ślad tej legendy.

Do tematu na pewno będziemy jeszcze wracać, tymczasem zachęcamy do dzielenia się wszelkimi informacjami odnośnie tunelu: [email protected]


Timi, przy współpracy z The Jack Team

Licencja: Creative Commons
3 Ocena