
Słowiańska mitologia i codzienne życie pełne były dualizmu – nieba i ziemi, ognia i wody, działania i trwania. Energia męska, utożsamiana z siłą, ochroną i dynamiką, znajdowała wyraz w Perunie, władcy burz. Energia żeńska, związana z intuicją, płodnością i opieką, objawiała się w Mokoszy, matce ziemi. Jednak te jakości nie były przypisane wyłącznie do płci. Mężczyźni uczestniczyli w rytuałach ziemi, wymagających wrażliwości, a kobiety nieraz stawały na czele wspólnot, okazując stanowczość i odwagę.
W słowiańskim świecie energia była płynna. Mężczyzna z silną żeńską stroną mógł być szamanem, słuchającym głosu natury, czy opiekunem domowego ogniska. Kobieta o męskiej energii mogła przewodzić, chronić, działać z mocą wojownika. To nie była anomalia – Słowianie widzieli w tym naturalną równowagę. Ich rytuały, jak obchodzenie pól czy święta ognia, łączyły te dwa bieguny, bo harmonia wymagała obu.
Dziś, gdy pytamy o energię żeńską u mężczyzn i męską u kobiet, być może szukamy tego, co Słowianie już rozumieli: że każdy nosi w sobie obie siły. Psychologia Junga – z animą i animusem – zdaje się potwierdzać tę intuicję. Słowiańskie podejście uczy, że nie chodzi o podział, lecz o współistnienie. Współczesny człowiek, zmagający się z rolami płciowymi, może w tym znaleźć inspirację do odnalezienia wewnętrznej całości.
Słowianie nie zamykali energii żeńskiej i męskiej w klatkach płci – widzieli je jako nici splatające życie. Mężczyzna mógł być opiekunem, kobieta wojowniczką, a świat trwał w równowadze. Dziś, wracając do ich mądrości, możemy zapytać: czy nie czas przestać dzielić, a zacząć łączyć? Słowiańska harmonia przypomina, że pełnia energii – niezależnie od płci – to klucz do zrozumienia siebie i innych.