Księga umarłych, wbrew pozorom to nic innego jak lista czynności, które musieli przeprowadzić domownicy, po śmierci bliskiego. Po wykonaniu tych czynności zmarły zostawał umieszczony w pomieszczeniu zwanym po rosyjsku „Czasownia” (spędzasz tam jakiś czas), gdzie można zapalić świeczki, ale nie jest to świątynia. Wreszcie zjawiał się żerca, nie ksiądz, i jakby instruował zmarłego, o dalszych krokach. Czytał Księgę Umarłych instruując zmarłego, co czeka go dalej. Czytanie słów z księgi umarłych trwało trzy dni. Podobno mózg nie umiera wraz z ciałem.
Następne trzy dni zmarły przebywał w domu, gdzie żegnał się z bliskimi, domem i obejściem. W tym czasie wszystkie lustra i lśniące powierzchnie zakrywano ciemnym materiałem lub odwracano, aby zmarły nie odbijał się w lustrze. W późniejszych latach wymyślono różne teorie, że niby zmarły mógłby ze sobą kogoś zabrać. Naprawdę takie działanie miało zupełnie inny cel.
Na oczach zmarłego umieszczano miedziane lub srebrne monety, aby oczy nie otworzyły się same, a obok twarzy umieszczano lusterko lub lekkie pióro, w razie gdyby śmierć okazała się tylko pozorna.
Żadne drzwi nie były zamykane na zamki, gdyż miało to symbolizować zamknięcie i wtedy duchowe ciało miałoby nie mieć możliwości odejścia, i musiałoby pozostać w domu przez kolejne trzy lata. Jednak to wyjaśnienie jest związane z późniejszymi przekonaniami, a faktycznie miało znaczenie inne. Słowianie nie posiadali zamków w drzwiach.
Do środkowego palca prawej ręki przywiązywano miedziany drut włożony do naczynia z ziemią, gdyż prawa ręka wysyła energie, a lewa ją przyjmuje. W ten sposób organizm nawet w ciepłym otoczeniu mógł wytrwać dłużej.
Siódmego dnia następował pochówek lub palenie zwłok. Rzekomo palenie było bardziej popularne, gdyż pozwalało duchowi odejść bezpośrednio, wprost do Svargi — Świat duchowy.
Zmarłego z domu wynoszono z domu na rękach, albo na płótnie. Wtedy jeden z sąsiadów, znajomych (nie spokrewniony) zostawał w chacie i sprzątał cały dom. Żegnanie zmarłego nie jest opisane w wedach. Nie ma nic o tym żeby ktokolwiek całował zmarłego na pożegnanie. Na przykład Biblia zabrania całowania zmarłego — trupi jad. Natknąłem się jednak na informacje (nie w wedach), że w przypadku pogrzebu słowiańskiego, całowanie zmarłego miało mu dać wystarczającą ilość energii potrzebnej na tę podróż. Podobnie też w wedach nie natknąłem się na informacje o sypaniu ziemi dłonią. Istnieją jednak teorie na temat tego, że podczas zakopywania zmarłego w grobie, po odłączeniu „uziemienia” (miedziany drut wetknięty w ziemię), nie można przekazać łopaty jeden drugiemu, a jedynie wbić ją w ziemię, aby kolejna osoba wzięła ją sama, a nie wzięła od kogoś innego.
Rzekomo zmarły, tak jak Domowoj, ma żywić się energią, co ma być powodem zostawiania jedzenia w miejscu pochówku, a potem urządzenia pożegnalnej kolacji nad grobem.
Dziewiątego dnia krewni lub członkowie klanu wspominają zmarłego znowu nad grobem.
Warto też wspomnieć o tym, że w czasie pochówków pierwotnych Słowian, o ile nie palono na stosie, w takim przypadku układano ciało na ziemi i dłońmi zasypywano ziemią. Stąd też wzięła się późniejsza tradycja sypania dłonią ziemi. Zakopywanie zmarłych w grobach przyszło tysiące lat później.