W poprzednich artykułach pisałem o problematyce i genezie powstawania długów, procedurze, jaka wspiera firmy wykupujące długi. Ale warte opisania jest, jak bez ponoszenia odpowiedzialności za działanie, można w ten sposób zarabiać pieniądze.
Na giełdzie długów firma wykupuje pakiet informacji o długach lub długi pojedyńcze (rzadko), mimo istnienia RODO giełda długów funkcjonuje w najlepsze, bo dłużnik to nie człowiek i nie ma żadnych praw w Polsce, a mamy rok 2020. Następnie napisanie pozwu zleca pracownikowi sądu (EPU), w tak zwanym „zastępstwie procesowym” (informacja pochodzi od firm pomagających anulować dług): czyli krótko mówiąc pracownik sądu pisze pozew i właśnie pracownik sądu wylicza dokumenty, na które powołuje się firma wykupująca długi przed sądem, a te informacje zawiera dokument elektroniczny nabyty od wierzyciela pierwotnego (informacja pochodzi od firm pomagających anulować dług). Zatem w rzeczywistości nie pracownik (radca prawny) firmy napisał, że dowodem numer jeden jest „umowa kredytu”, ale taką informację pisze pracownik sądu, gdyż takie informacje posiada z otrzymanych plików. Zastępstwo procesowe opłaca dłużnik.
Możemy zatem zauważyć, że giełda długów to złoto, które leży na ulicy. Nie ma zakazu kupowania długów. Więc firma wykupująca długi, nie łamie prawa. Wysyłając pakiet długów do sądu elektronicznego (EPU), taka firma także nie łamie prawa. Występując z pozwem, który napisał pracownik sądu, także taka firma nie łamie prawa. Otrzymawszy nakaz zapłaty, opatrzony w klauzulę wykonalności, znowu firma wykupująca długi, zleca jego ściąganie innemu oddziałowi własnej firmy. Pisma wysyłane do dłużnika generuje program, a treść pisma też napisana jest w taki sposób, żeby nie można było zarzucić tej firmie zastraszania. Pisma, czy telefony mają służyć pomocy dłużnikowi — tak tłumaczą przedstawiciele takiej firmy.
I w zasadzie taka firma wykupująca długi nie robi niczego, co nie jest zgodne z prawem. Pozornie wszystko wygląda dobrze. Nawet jeżeli chodzi o długi fikcyjne, czy przedawnione, w EPU do roku 2018 nie sprawdzano przedawnienia w e-sądzie i musiał je udowodnić dłużnik.
Trudno jest uwierzyć w istnienie takiego procederu, mimo podpisania przez Polskę w 1993 roku Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, która zabrania jakiejkolwiek sprawy w sądzie bez obecności człowieka, ktorego dotyczy. Mamy piękną Konstytucję, która zabrania sprawy bez obecności człowieka, którego sparawa dotyczy, a wyrok powinien ogłoszony być publicznie. Jednak tak jest faktycznie, a każdy, kto miał do czynienia z firmami wykupującymi długi, potwierdzi. Z przykrością należy zauważyć, że prawa osoby, której danych użyto nie mają najmniejszego znaczenia, a Konstytucja RP, która podobnych czynów zabrania, nic nie znaczy. Pieniądz stał się wartością najwyższą i formy jego zdobywania także nie mają znaczenia.
Możemy stać i biernie się temu przyglądać, bo co obchodzi nas taki Nowak, czy Kowalski? O ile Nowakiem, czy Kowalskim nie zostaniesz z dnia na dzień, ale dłużnikiem możesz zostać w każdej chwili nic o tym nie wiedząc, a o swoim długu, którego nigdy nigdzie nie zaciągałeś, dowiesz się w chwili, gdy do twoich drzwi zapuka komornik. Obecnie rządzący wprowadzili wiele zmian, choć ochrona jest większa, praktycznie nie zmieniło się wiele. A poprzednia rządząca partia zamierzała rozszerzyć liczbę komorników z 500 do 2000.
Nie oceniam polityków jako dobrych i złych, ale jako takich którzy wykonują wolę narodu lub nie. Konstytucja jest wolą narodu i zabrania niejawnych posiedzeń sądu, ale też nakazuje publiczne ogłoszenie wyroku. Nakaz zapłaty jest wyrokiem sądu, więc sprawa powinna odbyć się jawnie, a wyrok ogłoszony publicznie. Czy zatem, firma wykupująca długi, nie łamie prawa, działając na obecnych zasadach?
Nie ma podziału na prawo wyższe - Konstytucja. I prawo niższe - ustawy. Konstytucja jest najwyższym aktem normatywnym, została stworzona i przyjęta w roku 1997. Natomiast ustawa o postępowaniu upominawczym pochodzi z roku 1964 i nadal jest w mocy.
Niemcy mordujący Polaków twierdzili, że wykonują rozkaz. A jak wytłumaczą łamanie elementarnych praw człowieka firmy wykupujące długi? Nie muszą, bo dłużnik to (ich mniemaniu) nie człowiek.