Miała na sobie jedwabną sukienkę, którą widziałam przy zwłokach dziewczyny w fabryce zabawek. Ale taką sukienkę widziałam też u kelnerki na pokazie. To był prezent od seniora. Miała na sobie różowe jedwabne rękawiczki. Usiadła do stolika i zamówiła wodę.
– Dlaczego zabiłeś Markowskiego? – spytała.
– Nie ja. Jane. Zgwałcił jej córkę. Pozwoliłem jej na zemstę. Taki prezent. – Gerante wsadził oliwkę na wykałaczkę, wyciągnął język i lizał ją.
– To czemu zabiłeś ją potem? – kontynuowała.
– Robiła się stara i za dużo wiedziała. Poprosiłem, żeby strzeliła sobie w łeb. Lepsze to niż harakiri.
– Co zrobiłeś z synem Alicji?
– Darowałem. Kocham jego matkę. Nie zrobiłbym krzywdy rodzinie. – Połknął oliwkę i popił winem.
– Jesteś chory Gerante.
– Tak, słychać? Lekko przeziębiony. Zmiana klimatu. – Przetarł serwetką spocone czoło.
– Jesteś chory psychicznie. Kończę z tym. Możesz mnie zabić. Też się robię stara. A o tobie wiem prawie wszystko.
Ewa wstała od stolika.
– Zostawiam ci wizytówkę dobrego psychiatry.
Rzuciła wizytówkę na stół i wyszła. Wyrzuciła rękawiczki do kosza przy wejściu. Gerante wziął wizytówkę do ręki
– „Alex Kopitko. Treser zwierząt”? – przeczytał. Była podwójnie składana. Otworzył ją i zobaczył napis: „Estas echo polvo”. Wziął zapalniczkę i podpalił wizytówkę, położył ją na krawędzi stołu. Dziwny zapach – pomyślał. Dotknął rękoma twarzy, która natychmiast zaczęła puchnąć. Upadł na podłogę. Niski kelner biegł w jego stronę.
– Zawał! Wezwijcie karetkę!
*
W hotelu obok planu filmowego, Alex Kopitko siedział w fotelu i karmił psy.
– Uno, dos, tres… Zje cię motyl albo pies. Motyli zabrakło panowie. Misja skończona. Wracamy do domu.
Wstał i zasłonił kotary w oknach.
*
Alicja nie spała. Wstała i zapaliła świecę. Zobaczyła obraz, który całymi latami powtarzał się w jej głowie bez żadnej przyczyny. Nazywała to reinkarnacją.
Jako chińska dziewczyna, idzie przez most – który widziałam również w swoich wizjach – z małym chłopczykiem, którego trzymała za rękę. Biegli za motylami, byli szczęśliwi. W miejscu, w którym dzisiaj stoi willa Gerante, był w przeszłości jej dom. Weszła do niego z dzieckiem. Mały chłopczyk zapytał: Gdzie tato? Odpowiedziała: Myśli, że wrócimy jutro. Zrobimy mu niespodziankę. Chodź. Alicja, jako chińska dziewczyna, weszła do swojej sypialni, w której zastała swojego męża – którym wtedy był Czarek – z dwiema kobietami w łóżku w trakcie orgii. Czarek wstał i zdarł z Alicji ubranie. Do pokoju wszedł ich syn. Jedna z prostytutek wstała i rzuciła chłopca na łóżko. Zgwałciła go. Alicja budziła się zawsze w tym miejscu wizji z krzykiem i płaczem, który zawsze słyszała. Kiedy wszystko się skończyło, widziała, jak wstaje, wyjmuje broń i oddaje strzał w kierunku Czarka, prostytutek i dziecka. Zanim to zrobiła widziała, że mały umarł ze strachu i przerażenia. Przyłożyła pistolet do swojej skroni i wystrzeliła.
Alicja siedziała i patrzyła w płomień świecy. Nigdy więcej nie zobaczyła obrazu, który pokazywał się bez żadnej przyczyny, ale był przyczyną skutku.
– Zaprawdę powiadam wam: Kto powie tej górze: „Podnieś się i rzuć w morze” a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie” – powiedziała po cichutku, zdmuchnęła świecę i położyła się obok Borysa.
Ja, Jacek i Jakub wróciliśmy do Polski. Nigdy więcej nie zobaczyłam Alicji. Została na stałe w Tybecie.
*
Staliśmy z Jackiem nad brzegiem polskiego morza i patrzyliśmy na zachodzące słońce.
– Pobiegniemy plażą? – spytał.
– Dokąd? Może w stronę księżyca? Spójrz, jest równie piękny jak słońce.
– Trzymajmy się ziemi – powiedział.
Staliśmy i patrzyliśmy. Ja w stronę słońca, on w stronę księżyca. Ale pobiegliśmy w jedną stronę.
*
Alicja tylko raz poszła do miejsca, w którym zginął Czarek. Zeszła do dołu. Skuliła się i płakała. Palcem dotknęła kartkę, której fragment wystawał z ziemi. Wzięła ją do ręki i przeczytała:
„Tajemnica prawdziwego przebaczania polega na tym, że wystarczy jeden akt odpuszczenia”
Podarła ją i rozsypała. Zdmuchnęła pył z ręki.
– Wybacz mi – wstała i odeszła w kierunku nowego przeznaczenia.