***
z mrożąca krew w żyłach ciekawością rozmawiam
wieczorami ze złotą rybką. do świtu.
pytam ją o to jak się tworzy bajki i czym są legendy?
te najtrudniejsze do uwierzenia wersje wypływają
spod okien i drzwi. a potem w górę i przepływają
wzdłuż ulic. rozmywają się po ścianach dywanach i stołach.
biegną albo płyną poszukując źródła. strumyczkami krwi
którą nie zawsze były. potem płyną po śladach. w kierunku
odwrotnym do rzeczywistości. żeby wzmocnić pogardę dla świata.
próbują wyważać drzwi. by spalić niebezpieczeństwo i wiersze.
legendy umierają samotnie. wieczorami w sypialniach.
z bajek po wypłukaniu żołądka i rekonwalescencji pozostają
obietnice i dobre zakończenia. nawet gdybyś był na krawędzi śmierci.
coś za nic. jeśli jesteś delikatny i uprzejmy to będą dręczyły uparcie.
spełnione czy też nie południa będą mijały niepotrzebnie.
pomimo swojej siły. nie z własnej woli ale z przyzwyczajenia. rozmowy
o hodowlach smoków. gadających ludzkim głosem kogutach. zabawiają
w nudne soboty dzieci które dorastają. tyle ich spada z nieba. będą
uciekać już zawsze przed plagą bezsenności. tylko bajki o krągłych
piersiach królewien rozproszą królewiczom strach przed ciemnością.
dyrdymały. udaję że rozumiem. szkolenie z rzeczywistości. tyle pieprzenia
po to by zamordowało człowieka nawet we śnie kilku tchórzy i miliony bakterii.