Pierwsze pytanie, czy jest coś, co się powinno robić? Albo coś, czym powinno się być? Raczej, jeśli już takie pytania, to może nie "powinno się" ale "warto" i to bardzo warto np. być świadomym siebie ale… co to znaczy? Zauważyłem, że to bardzo podstępne i łatwo się oszukać… Łatwo sobie wyświetlić jakiś wewnętrzny film i się w nim zakochać, uwierzyć w niego ale… to tylko film. Nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością, która szybko go weryfikuje.
Uciekamy we wszystko co się da i uzależniamy się od wszystkiego, co tylko daje nam znamiona przyjemności i spełnienia. Jesteśmy uzależnieni nie tylko od kawy, papierosów, alkoholu czy pracy ale uzależniamy się też od tego by czuć się dobrze… od poczucia bezpieczeństwa, od statusu społecznego, od pozytywnego myślenia.... Nie wiemy, że to też uzależnia i to jest najbardziej zgubne - tutaj wpadamy jak śliwka...
Uzależnienie, to czerpanie siły i energii z czegoś z zewnątrz. Uzależnienie jest też potrzebą zaspokajania swoich potrzeb emocjonalnych, swojego głodu fizycznego lub emocjonalnego (tu tematy głodu mogą być różne, bo możemy się uzależnić i od stanu zakochania czy bogactwa, dobrego nastroju, wyglądu czy akceptacji, ale też i od stranu depresji, strachu, biedy czy męża alkoholika i swego nieszczęśliwego życia). Uzależnienie to poprostu określanie swojej tożsamości i swego stanu psychoemocjonalnego od zewnętrzynch lub wyimaginowanych wewnętrznych bodźców lub stanów. (W tak zdefiniowanym uzależnieniu wszystko co nie jest uświadomione jest uzależnieniem - o to mi chodziło. Pobudka.)
Oglądasz telewizję. Coś wesołego, cieszysz się, wzruszasz, przeżywasz coś. Albo włączasz jakieś emocje, które dają Ci dreszczyk strachu, albo podniecenia… Zaspokajasz się tym. Zaspokajasz swój głód życia, swoje emocjonalne potrzeby. Tylko, że zamiast prawdziwego życia masz coś sztucznego, na pilota. Włącz wyłącz. To fałsz i obłuda. I zniewolenie. Włączasz telewizor, internet, radio albo… włączasz sobie swój wewnętrzny film w którym przeżywasz dowolne emocje, które chcesz przeżyć. Wyobrażasz sobie sceny jak to dobrze by było się zachować w danej sytuacji tak a nie inaczej, odgrywasz jakieś bohaterskie scenki, w swojej głowie jesteś super menem i super kobietą – onanizujesz się wręcz tymi obrazami… zaspokajasz swoje ego… i idziesz spać dalej… rzeczywistość na zewnątrz jest już bardziej znośna… jak będzie smutno i źle, to znów sobie gdzieś siądę i włączę jakiś film… czy to wewnętrzny, czy zewnętrzny w telewizji… nieważne. Byle by się zagłuszyć. Dla podświadomości nie ma różnicy czy sobie coś wyobrażasz dostatecznie plastycznie, czy to naprawdę przeżywasz. Dla niej ważne jest to, że idą za tym emocje, procesy myślowe. Ego się zaspokaja tym, co się odgrywa przed jego oczami. Nie ważne czy w realnym życiu czy w telewizji.
Każdy dąży do tego, aby czuć się bezpiecznie, dobrze, aby kierować swoim życiem lub powierzyć komuś kierowanie, tak, aby było ono szczęśliwe i bezpieczne. To podstawowe założenie, podstawowy, instynktowny, ZWIERZĘCY program naszego gatunku – instynkt przetrwania. Zakłada on, że żyjemy w świecie w którym toczy się walka o przetrwanie. Jak w dżungli. Prawo silniejszego. A przecież jesteśmy czymś zdecydowanie większym niż zwierzęta, choć od nich się w jakiejś częsci wywodzimy, to jednak ewoluujemy w stronę świadomej istoty psychofizycznej, która posiada wyższe uczucia niż wynikająca ze strachu o przetrwanie walka.... Szkoda tylko, że mało kto, tak to potrzega. Raczej wszystko stara się nam przedstawić jako to, że żyjemy w miejscu niebezpiecznym, otoczeni czymś i kimś komu do końca nie można ufać. Są rodziny, zamknięte enklawy gdzie można się poczuć bezpiecznie, zaufać i się bardziej otworzyć – jak w swoim własnym stadzie, plemieniu ale generalnie, poza tym, nie można ufać. Świat jest straszny, niewiadomy, podstępny. Nie ufamy życiu, losowi… boimy się i się zabezpieczamy. To dlatego kupujemy drzwi antywłamaniowe, zamykamy na osiedlach, wykupujemy polisy, staramy się zabezpieczyć na przyszłość. Ten nieuświadomiony strach, sprawia, że uciekamy w uzależnienia, uciekamy od życia. Sprawia, że w obawie, ze strachu przed śmiercią przestajemy żyć… Tak właściwie to wygląda na to, że żyjemy w epoce strachu. W epoce wielkiego strachu, który trawi całe społeczeństwa. Niesamowite… Strach, a raczej wielka nieświadomość, która jest jego przyczyną.
Jesteśmy uzależnieni od dobrobytu, od bezpieczeństwa, od dobrego nastroju. Pozytywne myślenie sprawiło, ze nie chcemy się mierzyć z niepozytywnym myśleniem. Chcemy, aby tylko dobre się działo, tylko miło i tylko bezpiecznie ale to tak, jakbyśmy chcieli, aby był tylko dzień bez nocy. Przecież nie możemy poznać ciepła bez tego czym jest zimne. Nie możesz zaznać pozytywności bez negatywności. Wszystko się wzajemnie przenika, a szukanie tylko jednego i odrzucanie jednoczesne drugiego prowadzi donikąd. Wręcz do tego, że jeszcze mocniej zaznacz to, czego unikasz. Dlatego nie wierzę w pozytywne myślenie. Ktoś , kto będzie tylko myślał pozytywnie doprowadzi się do stanu gdzie noga mu odpadnie, dom zawali na głowę, a on dalej będzie myślał pozytywnie, i ogłuszony „sekretowymi” opowieściami będzie „wibrował wdzięcznością”. Nie tędy droga.
Można powiedzieć, że mam zły nastrój skoro takie rzeczy piszę. Ale co to znaczy zły nastrój? Kto to ocenia? W innym nastroju, tego typu myśli nie przyszły by mi do głowy. Mój punkt przyciągania myśli byłby nastawiony na innego rodzaju doświadczenia, myśli i emocje, więc nie miałbym tego wglądu w rzeczywistość, a czy to, co napisałem nie jest prawdziwe? Jak to czujesz? Nie, co o tym myślisz? Tylko, jak to czujesz?
Szukamy cały czas, na oślep szukamy i pożądamy szczęścia i dobrego nastroju nie chcąc przejść przez jego przeciwieństwo. Chcesz radości? Zaznaj więc szczerze smutku, bo to dwa końce tego samego kija. Jeśli chcesz być na siłę cały czas w radości będziesz konfrontowany co chwile ze smutkiem, bo ta druga strona tego kija czy medalu też jest i ona też chce istnieć w Twoim życiu. Jeśli chcesz tej jednej, to bądź uczciwy i przyjmij też tę drugą. Jeśli nie zrobisz tego dobrowolnie, przyjdzie na siłę pod postacią jakiegoś „nieszczęścia”. Właśnie – szczęście i nieszczęście, pech, niefart. Prosty przykład powiązania: wielkie szczęście na loterii – wielka wygrana, a później pasmo nieszczęść w życiu osobistym – szczęście przychodzi razem ze swoim odbiciem – nieszczęściem. Miłość z nienawiścią, zazdrością. Wolność z niewolą (uzależnienie od wolności). Ale my jesteśmy uzależnieni, uciekamy tylko w te dobre stany, te miłe, te które nas usypiają, które nam dają radość, które nam puszczają miłe filmy w naszej głowie. A te złe, pod dywan.
W życiu chodzi o świadomość siebie, swego życia i świata w którym się jest. Jesteś tutaj, na bardzo nieświadomej planecie, która śpi i chrapie. Ale jest też budzona różnymi sytuacjami na świecie, wojny, terroryzm – były lata pokoju, teraz drugi koniec kija przyszedł ale to dobrze, bo pokój nas usypiał, a wojna nas może obudzi, a niestety, ponieważ bardzo mocno śpimy, więc trzeba nas bardzo mocno potrząsnąć za ramię aby obudzić… Stąd takie rzeczy dookoła. Tak mi się pomyślało, że ludzie na Ziemi są teraz na etapie zżerającej wszystko larwy. Nasze społeczeństwo jest nieświadome i zjada się, siebie nawzajem i planetę na której jesteśmy. Tak jak larwa liście, tak my Ziemię. Teraz jesteśmy budzeni, różnymi kryzysami, tym co się dzieje, bo Ziemia ma już dość i wznosi się i ludzie na Niej też muszą się wznieść. Teraz będzie tak – powinno przynajmniej, że każda z tych larw – czyli śpiących ludzi zamknie się w swoim kokonie i się przepoczwarzy, wejdzie w swoją dorosłą postać. Dzięki temu Ziemia stanie się planetą świadomych ludzi, świadomych istot, a nie planetą śpiących zombie, których ostatecznie trzeba będzie zniszczyć bo inaczej rozwalą planetę – chyba, że sami się wcześniej zniszczą.
Jesteśmy wszyscy zombiakami jeśli uciekamy od życia, jeśli szatkujemy rzeczywistość na dobre i złe. Na nas – dobrych i onych – złych. Jeśli uciekamy w telewizję, internet, dyskoteki, prace, rodzinę, kościoły i meczety, alkohol i inne, jeśli nie żyjemy nie kwestionując wszystkiego, nie stawiając pytań. Nie odważając się wyjść ze swej klatki komfortu.
Zmięło przez ten weekend strasznie. Wyświetlałem sobie w głowie piękny film, co to nie zrobię w weekend, co to nie nagram, co to nie napiszę. Byłem podjarany, zadowolony ze swej potencjalnej przyszłości. Znów popełniłem błąd, żyłem na kredyt – przyszłością, moimi wyobrażeniami, filmami, które sobie włączyłem w głowie, w których to widziałem siebie jak robię to i tamto i dzięki temu robi się to i tamto. Szał, radość i wesele i co? Dupa. Weekend zleciał, a ja skończyłem wieczór przed telewizorem ze szklanką whisky z colą. Sam jak palec. Fajnie nie? Ale warto było i wiem, a przynajmniej tak mi się wydaje, po co to było. Inaczej bym tego wszystkiego nie napisał, inaczej bym tego nie doświadczył. Nie wkurwiłbym się po prostu. Nie byłoby tego paliwa. Dalej uważasz, że coś jest niepotrzebne? Chcesz pokoju? Szykuj się do wojny – ktoś tak powiedział i miał rację. Nie znajdziesz pokoju nie ruszając na wojnę ze swoimi uzależnieniami i ucieczkami. Nie będzie szczęścia jeśli nie będzie w Tobie gotowości by przejść przez krainę nieszczęścia i rozświetlić ją swoją świadomością. Wszystko jest ważne, wszystko jest cenne, a nasze życie, to balansowanie na granicy i złoty środek – Axis Mundi.
To jak to? Ktoś zapyta: Jeśli wybieram szczęście to muszę się liczyć z tym, że będzie też i nieszczęście? Tak. Musisz wiedzieć, że jesteśmy tutaj, żyjemy w świecie dualności i te pary są nierozłączne. Na tym polega piękno i urok miejsca w którym toczy się nasza ewolucja. Żyjemy w przejawionym, fizycznym świecie dualności i te pary są nierozłączne. Ale :) nie trać ducha i nie wpadaj w rozpacz (chyba, że kontrolowaną). Wszystko dzieje się po to, aby rosła Twoja świadomość. Wszystko. Po to tu jesteś. Wystarczy, że jesteś świadomy, czy to swego szczęścia, czy nieszczęścia i już ono przestaje Cię kontrolować, a to Ty zaczynasz przejmować stery. Jeśli w pełni świadomie obejmiesz swoje życie, to możesz zdecydować i świadomie przeżywać te doświadczenia, które Ty wybierzesz i zapewne będą to te dobre doświadczenia. Te złe być może będą się przydarzać ale tylko dlatego, że Twoje najgłębsze Ja zdecydowało, że by się takie doświadczenia przydały po to, abyś Ty, na poziomie tego ego, które teraz to czyta mogło zrozumieć pewne rzeczy i zacząć żyć szczęśliwiej. W końcu wszystkim o to chodzi, aby szczęście było wszystkim co nam się w życiu dzieje.
Tego serdecznie wszystkim życzę
Krzysztof
p.s. to drugi tekst w tym klimacie, jeszcze jest jeden prawie gotowy. Szukaj na Drogowskazie.