Chciałbym zadać ów pytanie, wszystkim Państwu razem, ale i każdemu z osobna. Lecz za nim usłyszę od Państwa odpowiedź, sam postaram się opowiedzieć o moich przemyśleniach. Tak więc moje pytanie brzmi: „jaki jest sens dzisiejszej edukacji?” Od razu wygłoszę tezę, że jeżeli myślą Państwo, że celem edukacji jest nauczenie czytania, pisania i matematyki naszych dzieci, to są Państwo w wielkim błędzie. Gdyż prawdziwym celem jest indoktrynacja, czyli zmiana zachowań uczniów. Oczywiście powiedzą Państwo, że to nieprawda, bo przecież nie wprowadza się jak chociażby w Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej przedmiotów typu „dzieciństwo wielkiego wodza”. Jednak spójrzmy przez chwilę na mechanizmy, które funkcjonują we wszystkich systemach współczesnych edukacji. Systemów będących publicznymi i przymusowymi. Zobaczmy trochę wstecz,
na karty historii.
Otóż Hitler kontrolował system edukacji w Niemczech, Stalin w ZSRR, Mao Tse-Tung w Chinach. Podczas wojen Napoleona z Prusami, Prusacy dbali o wszechstronny poziom wykształcenia wśród swoich oficerów i żołnierzy. Dlatego kiedy Napoleon wygrywał bitwę po bitwie, ci dobrze
i wszechstronnie wykształceni żołnierze, widząc bezsens walki odmówili stania w miejscu i umierania bez celu. Prusy przegrywając wojnę porzucili obowiązujący system edukacji i na przestrzeni lat stworzyli nowy. System mający na celu stworzenie jak największej liczby posłusznych zwolenników,
a nie niezależnych myślicieli. Produkując ludność dostosowaną do systemu opartego na naśladowaniu, a więc nie na analizowaniu otaczającego świata i mechanizmów w nim zachodzących. W rezultacie na przestrzeni 19 i 20 wieku, system ten rozprzestrzenił się i obowiązuje we wszystkich krajach, za wyjątkiem elit je zamieszkujących, które to wychowywane są w ramach pierwotnego pruskiego systemu edukacyjnego. System nie chce nie tylko osób o niezależnych poglądach, ale osób które były by autonomiczne, samowystarczalne i tym samym niezależne. Chce natomiast niewolników, którzy wytrzymają wszystko i będą robić to , co się im każe.
Czy jest to możliwe? Nic prostszego. Jeżeli mamy obowiązkowy system, w którym dziecko jest zabierane rodzicom w wieku 7 lat. Na marginesie to jeden z powodów prób wprowadzenia obowiązkowej edukacji dla 6 latków. I tak dzień po dniu, przynajmniej przez 5 dni w tygodniu, na parę godzin, sprawując kontrole nad tym co się im wpaja do 17-18 roku życia. Obecnie, coraz częściej również przez kolejne lata na studiach. Dzięki nieustannemu wpływowi rządu na program nauczania i koncentrowanie nauki tylko na faktach i liczbach. Poprzez powtarzanie treści materiału, który jest sposobem trenowania przyswajania przez dzieci programu. Dzieci nie nagradza się za kwestionowanie tego czego są uczone, są za to wyśmiewane. Tu mała dygresja, pamiętam jak w szkole średniej
na zajęciach z rachunku prawdopodobieństwa wraz z moim przyjacielem ze szkolnej ławki wymyśliliśmy sposób rozwiązywania zadań, który nie spotkał się z aprobata pani prowadzącej zajęcia z matematyki.
Bo jak nam odpowiedziała, tak się nie liczy i mamy robić to według wzoru. Nie mogliśmy pojąc dla czego skoro, udawało nam się dochodzić do prawidłowych wyników zadań w prostszy i krótszy sposób. Dzisiejszy system kształtuje dzieci, które ślepo akceptują informacje i przywołują ją na komendę podczas np. sprawdzianu. Jeżeli dobrze je zapamiętały i powtórzyły, to zaliczają go i posuwają się dalej. Ci ludzie w późniejszym czasie podejmują decyzje w konstruowaniu prawa, w ekonomii i biznesie.
System edukacji, a tym samym dzisiejszy rząd, oczekuje abyśmy byli tacy sami, doskonale przygotowani na standardowe testy. Wszyscy którzy nie dostosowują się do systemu edukacji publicznej są traktowani z pogardą i jako jednostki bezwartościowe. Kolejną rzeczą jaką się nam wpaja jest konieczność ukończenia studiów wyższych. Dzieci, którym wmawia się przez 10 i więcej lat ze istnieje tylko jedna dobra odpowiedz z tyłu książki. Nie szukają innych rozwiązań.
Drodzy Państwo, obecnie szkolnictwo wyższe stało się masowe, 100 lat temu tysiące osób miało status studenta, w dzisiejszych czasach są ich setki tysięcy. Co za tym idzie, trzeba uśrednić poziom nauczania na studiach, do średniej osób studiujących. Ta natomiast przy zwiększającej się ich liczbie staje się coraz niższa. Szkoła wyższa pełni różne funkcje min. Przechowalni i parkingu dla bezrobotnych.
Po co i czego uczy się rzesze studentów, gdy nowoczesne technologie są mało pracochłonne, wobec czego stwarzają mało miejsc pracy.
Wraz z nastaniem rewolucji przemysłowej pojawiła się konieczność stworzenia systemu przygotowującego ludzi do pracy. System oparto na interesie przemysłu i stworzono na jego obraz. Szkoły wciąż przypominaj linie produkcyjne. Dzwonki, oddzielne wydziały, specjalizacje przedmiotowe. Wciąż uczymy dzieci grupami, segregując wiekowo. Dlaczego data produkcji dzieci jest najważniejszą cechą wspólną. Przecież, są osoby uczące się szybciej, wolniej, lepiej w mniejszych grupach czy indywidualnie.
Proszę Państwa, dzieci rozpoczynając edukację dziś, jeżeli dożyją, to przejdą na emeryturę dajmy na to w 2074 roku. Jak nie ucząc kreatywności i logicznego myślenia chcemy je edukować
na tą okoliczność? Jeżeli nawet nie potrafimy przewidzieć jaka będzie sytuacja powiedzmy za 5 lat. Zabijamy w dzieciach możliwość popełnienia błędów, a wiec improwizacji i kreatywności. Dzieci dorastając będą bały się wymyślać coś i na to się odważyć, żyjąc w strachu przed ukaraniem.
Wielu z moich znajomych nie lubi tego co robi, biorą życie jakie jest nie odczuwając satysfakcji, zamiast właśnie odczuwać radość. Są również tacy, którzy kochają to co robią i nie potrafią wyobrazić sobie innego życia. Jeżeli robi się coś co się kocha, czas wydaje się płynąć inaczej, a godzina jest jak pięć minut. Gdy jednak robimy coś czym się nie pasjonujemy pięć minut to godzina. Dla większości jednak to niezrozumiałe i nie odkryte, często przez całe swoje życie. W mojej ocenie odpowiedzialna za ograbienie ludzi z ich naturalnych uzdolnień, predyspozycji i talentów jest właśnie edukacja. Te talenty można porównać do zasobów naturalnych ukrytych czasem tuż pod powierzchnią, częściej jednak znacznie głębiej , gdzie trzeba je znaleźć i wydobyć. W odpowiednich warunkach te talenty mają szansę się rozwinąć i zaowocować. Ulepszanie systemu edukacji nie pomaga. Nie sprawdza się tu droga ewolucji. Potrzeba nam rewolucji, a więc totalnej zmiany i to jest największa trudność, a zarazem wyzwanie. Wiąże się zakwestionowaniem tego co wiemy jako oczywiste tego co zawsze tak było, więc nie można inaczej.
Czy chcemy dalej obowiązkowej publicznej edukacji w tym kształcie? Czy chcemy uwolnić potencjał w ludziach, umożliwiając wolną konkurencję. Oddając, nam wszystkim, to co ciężko i uczciwie wypracowujemy. Pieniądze z naszego wynagrodzenia, które zabiera nam rząd, nakładając na nas podatki. Wybór ten mogę porównać do dwóch modeli cateringu. Pierwszy wybór to fast food gdzie wszystko jest standardowe, zabiera nam energię i zatruwa nas. Drugi to restauracje, gdzie nic nie jest standardowe, ale dostosowane do potrzeb lokalnych? Czym chcemy siebie i nasze dzieci karmić?
Na koniec powiem Państwu jeszcze o jednej bardzo ważnej sprawie, a więc o edukacji i jej wpływie na rodzinę. Rodzinie, którą uznajemy przecież za podstawę życia społecznego. Tu na śląsku często rodzinę wielopokoleniową. Posłużę się tu przykładem.
Gdy, dajmy na to 13-14 latek coś zbroi, a więc zdewastuje samochód czy zdemoluje przystanek autobusowy, śmieje się w nos policji mówiąc bez wstydu co mi zrobicie, jestem niepełnoletni. Dodatkowo nagrywa wszystko komórką i wrzuca do sieci. Otóż jak bywało drzewiej? Policja prowadziła takiego delikwenta do domu, mówiła ojcu co się tam stało, ten ściągał pas i wymierzał sprawiedliwość, rozwiązując sprawę. Dziś ojciec nie może tego zrobić. No niech spróbuje tylko, to odbiorą mu dziecko. Dochodzimy do paradoksu, iż dzisiaj ojciec czy matka powoli nie mają żadnej możliwości korygowania zachowań swojego dziecka. Mając tylko obowiązki. Istnieje rzecznik praw dziecka, a gdzie mowa o jego obowiązkach. Władza rodzicielska została zakwestionowania, pod pretekstem opieki. Mężczyźni zostali zmienieni w chłopów pańszczyźnianych przywiązanych do trzech, czterech kredytów, nie będąc w stanie pełnić swoich ról. Obowiązek wychowania zrzuca się na szkoły, których to obowiązkiem on nie jest.
Kiedy dziecko osiąga sukcesy i staje się słynne, to szkoła wypina pierś i mówi to my, to szkoła.
Jeżeli, jednak występują problemy to odpowiedzialność kieruję się na rodziców i rodzinę.
To co dokonuje się zarówno w przestrzeni medialnej, ale przede wszystkim w szkole, to walka o język. Ponieważ myślimy słowami, to zmiana znaczenia słów, powoduje zmianę systemu myślenia. Jak można mówić i nauczać o małżeństwach homoseksualnych. Małżeństwo pochodzi od słowa „matrymonium”, to z kolei od „mater” czyli matki, dwóch panów dziecka na świat nie wyda.
Więc jeżeli ktoś chce zabierać głoś i edukować nasze dzieci to trzeba włożyć w to trochę zdrowego rozsądku. Nie można dopuścić by zrównać małżeństwo z innymi związkami seksualnymi i semiseksualnymi. Tak więc, wspomniana przeze mnie wcześniej indoktrynacja odbywa się również na poziomie języka. Tak powszechne słowo kryzys po grecku znaczy „sąd”. Używa się go w określeniach kryzys ekonomiczny, kryzys wartości i rodziny. Czym on jest? A no niczym innym jak stanem, w którym codzienna rzeczywistość osądziła daną doktrynę czy, formację ustrojową. Osądziła i powiedziała że jest zła i nie sprawdza się, to dzień sądu. Drodzy Państwo nie jest tak, że gdzieś tam coś się stało i nagle wszystko się zawaliło. Po prostu założenia od początku były złe, życie to sprawdziło i nie ma mowy o żadnych korektach. Przez setki lat istniał obyczaj i tradycja, bez karty praw dziecka, bez ich rzecznika, czy kolejnych ministrów. I każdy wiedział że jak widzi sąsiada ma powiedzieć dzień dobry, czy też ustąpić miejsca w autobusie starszej osobie.
A więc zapytam raz jeszcze do czego służy obecny przymusowy system edukacji? I czy chcemy karmić się edukacją typu fast food, do której zmuszają nas urzędnicy? .