Miała ona pewien bardzo ciekawy sposób, na okazywanie swojej wyższości. Wystarczyło zadać jej jakieś pytanie, a ona zamiast odpowiadać odwdzięczała się 5 innymi pytaniami... na które zazwyczaj nie umieliśmy odpowiedzieć. Tym samym, szybko okazało się że nic nie umiemy no i nauczyliśmy się o nic już nie pytać.
Dziś będąc już dawno po tym doświadczeniu obserwuje podobne zachowanie wielu ludzi dookoła..... przypatrz się tym sytuacjom:
Mąż pyta żony:
- Kochanie gdzie idziesz?
Żona na to:
- A co nie ufasz mi?
Dyrektor do pracownika, widząc że znowu się ociąga:
- Na kiedy to będzie gotowe?
Pracownik na to:
- Stanisław znowu na mnie doniósł?
Ojciec do syna:
- O której wrócisz?
Syn na to:
- Czemu zachowujesz się jak policjant, czy jestem przestępcą czy twoim synem?
Zmiana tematu poprzez zadanie pytania - prosty, a wręcz banalny sposób na uniknięcie odpowiedzi na usłyszane pytanie. Rozpraszamy i przerzucamy w ten sposób uwagę na zupełnie inny temat...
Jak często to stosujesz?
A jak często stosują to wobec Ciebie?
Jak sobie z tym poradzić? - w praktyce rzadko komu się udaje, gdyż poruszeni nowym pytaniem odchodzimy od pierwszego. Przecież to nowe pytanie jest znacznie ważniejsze od tego pierwszego. Jak się ma to gdzie idzie żona, do zaufania w małżeństwie?
Proponuję zatem zapamiętaj jedno zdanie i stosuj je mechaniczie, niezależnie od wagi nowego tematu: 'Wrócimy do tego później, tymczasem...' i miej je zawsze pod ręką. Nie dając się wciągnąć w dyskusje odwodzące od zadanego pytania.