Odrzuciwszy wszelkie emocje oraz nie biorąc pod uwagę teorii fałszerzy historii, naciąganych dla propagandowych celów, przyjąć można jeden tylko wniosek, że cała II wojna światowa była wielką tragedią Polaków. Chłodna analiza jej przebiegu pomiędzy 1939 a 45, przyczyn i skutków, daje jedną tylko opinię: była to klęska narodowa. Wobec tego, burza, rozpętana niewinnym określeniem o "tragedii" powstania warszawskiego dowodzi, że nadal nie umiemy lub nie chcemy wyciągać racjonalnie wniosków z przeszłości. Niczym nasi dzielni "sarmaccy" przodkowie, głoszący radosną opinię o swoim politycznym geniuszu, tonąc, albo sanacyjny marszałek, zapewniający, że nie oddamy ani guzika, oddając wszystko. Oczywiście czcić z największą świętością powinniśmy pamięć naszych przodków, poległych podczas terroru i z terrorem okupanta walczących, pamiętając przy tym, że była to walka tragiczna i przegrana. Beznadziejna walka o godną śmierć, zarówno w powstaniu warszawskim, jak i w powstaniu w getcie. Byliby nam zapewne wdzięczni, gdyby ich krew nie była przelana na marne, nauczyła historycznej mądrości następne pokolenia, Polaków aryjskich i niearyjskich, by nigdy już nie przeżyły podobnej tragedii.
II wojna światowa dokonała wiwisekcji Polski, niczym homopatolog zwłok na stole prosektoryjnym. Pokazała przede wszystkim, że na nic wszelkie sojusze, gdy sami nie portafimy się obronić. Do tego potrzebna jest sprawna armia, jakiej nie mieliśmy w 39 i dotąd nie mamy. Samoloty spadają jak ulęgałki ... nic to: tylko drobne wypadki, ogólna doktryna jest słuszna. Jedyna na świecie katastrofa samolotu Casa, ginie Prezydent państwa ze świtą, a minister od wojska ceniony jest jako świetny fachowiec. Czy tamten Prezydent był naprawdę tak nieodpowiedzialnym i prymitywnym człowiekiem, któremu nie dało się wytłumaczyć, by nie leciał w takich warunkach, na to lotnisko, tym samolotem, z tą załogą? Może nikt tego nawet nie próbował, wobec toczącej się wojny polsko – polskiej? Czy służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo najwyższych osób w USA lub Czechach, dopuściłyby do tak ryzykownej podróży?
Wypadki te świadczą też o jakości państwa. Byle jakie było w 39, byle jakie jest i teraz. Ledwie wojna się zaczęła, a najwyższe dowództwo cywilne i wojskowe umknęło za granicę. Pozostał jeno bohaterski Prezydent Warszawy. Dziś także nietrudno sobie wyobrazić dzielną panią Prezydent na szańcach Grochowa, jedyną opokę, niczym Joanna, broniącą kraju przed najazdem Łukaszenki.
Z pozdrowieniami dla pani Prezydent: Zbigniew M. Kozłowski