Naszą historię państwową tworzyli Piastowie i Jagiellonowie, Polska nie zaczęła się 22 lipca 1944 r., jak uczono nas w czasach PRL. Polski ład moralny kształtowali Paweł Włodkowic i Mikołaj Trąba, Jan Łaski i Jan Zamoyski, Andrzej Frycz Modrzewski i Stanisław Orzechowski, Piotr Skarga i Wawrzyniec Goślicki, królowie i biskupi, uczeni i wojownicy, politycy i poeci. Harmonia polskiego ustroju trwała do pierwszych dekad XVII wieku, dokąd udawało się zachować równowagę między zasadą autorytetu króla a zasadą wolności szlacheckiej. Niestety, wiek XVII przyniósł stopniowy rozpad tej idealnej sytuacji.
Spoiwem łączącym te dwie zasady był niewątpliwie czynnik moralny, jakim w Polsce było uznanie, że autorytet władzy polega nie tylko na wykonywaniu przez nią jej prerogatyw, ale również, a może przede wszystkim zasadza się na respektowaniu przez władzę tak nieśmiertelnych praw boskich, jak i przyrodzonych praw narodu. Władza, która narusza prawo boskie bądź ludzkie, traci swój autorytet, a naród ma w takim wypadku prawo wypowiedzieć władcy posłuszeństwo.
Oryginalność ustroju polskiego polegała zatem na dostrzeżeniu podwójnego źródła władzy państwowej: pochodzenia władzy od Boga, a z drugiej strony wywodzenie jej z woli narodu, który realizuje prawo boskie na ziemi. Te zasady odróżniały Rzeczpospolitą od współczesnych jej monarchii absolutystycznych, które wypaczyły chrześcijańską zasadę pochodzenia władzy od Boga w teorii „boskiego prawa królów”, ignorującego zarówno pośrednictwo Kościoła, jak i wolę narodu. To w Polsce król był uznawany za jeden ze stanów sejmujących, a więc była jednym z reprezentantów narodu, a jednocześnie był pomazańcem Bożym, namiestnikiem Boga na ziemi.
Niestety, równowaga między czynnikiem autorytetu a czynnikiem wolności zaczęła się chwiać. Dlaczego? W skrócie można napisać, że z powodu ludzkiej słabości; dążeniu do panowania coraz większej wolności nad obowiązkami.
Przyzwyczailiśmy się do tego, że Polacy są mistrzami w marnowaniu politycznych szans, że stać nas tylko na szlachetne porywy serca, ale na polityce się nie znamy.
I nagle okazuje się, że polska myśl ustrojowa i polityczna na przestrzeni wieków była niezwykle oryginalna, że zasadzała się na wzajemnym uznaniu i szacunku przez władcę i naród - a wszystko to miało swoje źródło w zasadach wiary chrześcijańskiej, czyli czynnik moralny odgrywał w Polsce decydującą rolę.
Autor, subiektywnie co prawda, ale ma do tego prawo, przedstawia najwybitniejsze i najciekawsze idee w historii polskiej myśli politycznej, od ks.Piotra Skargi poczynając, poprzez protokonserwatyzm Kajetana Koźmiana i "rozmawianie milczeniem" Cypriana Kamila Norwida, aż do chrześcijańsko-narodowej ortopraksji Wiesława Chrzanowskiego.
Dzisiejsza tzw. "demokracja" nie ma nic wspólnego ze staropolską zasadą sprawiedliwego ustroju, którego filarem była zasada słuszności, a której źródła biły w transcendentnym autorytecie prawa moralnego.