Propaganda sukcesu, w okresie "kredytowej komuny" PRL, czyniła wszystko "by państwo rosło w siłę, a ludzie żyli dostatniej". Tamto zakłamanie, proponuję przekuć dziś w prawdę, zawartą w tytule.

Data dodania: 2012-03-05

Wyświetleń: 1298

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

      Staram się wspomagać naszego Premiera dobrą radą, bo jest najlepszym złem, jakie mogliśmy wybrać. Naród ufność w nim ma tak wielką, iż żadna katastrofa nie jest mu groźna. Złośliwcy z opozycji powiadają, że sam jest najgorszą katastrofą i tylko Łukaszenka może wysadzić go z urzędu (o ile zechce objąć tron I Sekretarza KC, wakujący od ponad dwudziestu lat lub osadzić na nim swojego namiestnika). Nieodpowiedzialna połowa, miast wybrać własnego kandydata, woli obrażać się na wybory. Przed wyborami 2011, sugerowałem w artykule "Iść, albo nie iść? Oto jest pytanie!", iż ze złych zawodników dobrej drużyny się nie stworzy. Pan Premier oświadczył jednak, że nie bierze pod uwagę nacisków internautów, nie ulega szantażom hackerów. Bardzo dobrze! Zamiast w "gałę", zaczął charatać w tenisa, który jest mniej kontuzjogenny i zdjął z ciemnej masy internetowej odpowiedzialność za międzynarodową kompromitację, związaną z apelem o odrzucenie ACTA. Kto mu to kazał wcześniej podpisać? Wszyscy dotąd sądziliśmy, że ci dwaj zawodnicy są najlepszymi w jego drużynie, a przynajmniej najmniej szkodliwymi.

     Na początku roku 2012 apelowałem: "Pomóżmy Węgrom!". Zmieniam zdanie: nie pomagajmy Węgrom! Zrozumiałem, że wartość naszej złotówki uzależniona jest od realizacji zysków przez zagraniczny kapitał, zainstalowany w III RP. Dopóki właściciele sieci handlowych, stalowni, funduszów emerytalnych, a nade wszystko: banków i ubezpieczalni, wymieniają zarobione złotówki na euro stopniowo, wartość naszej waluty spada stosunkowo powoli. W momencie, gdy zechcą wymiany dokonać natychmiast wszyscy naraz, "zielona wyspa", wraz ze swoją "złotówą", pójdzie na dno, jak Węgry. Na szczęście, nasz Premier nie sugeruje się wypocinami internetowych pismaków i konsekwentnie, wszelkimi sposobami i za wszelką cenę dąży do strefy euro, zanim ta się rozleci. Starannie, na wzór unijny rozbudowuje armię posłusznych mu urzędników, tym wdzięczniejszych, im wyższymi gażami obdarzonych. Zastępy prokuratorów, śledczych i agentów pilnują, by żaden polski "kapitalista" spoza "towarzystwa" nie wychylił się ponad istniejący układ. By za frico żadna nieodpowiednia jednostka nie zagroziła istniejącym na rynku podmiotom gospodarczym, szczególnie – zagranicznym koncernom (np.: tytoniowym). Mimo tego, nasi urzędnicy są nadal ubożsi od ich zachodniounijnych kolegów. Nawet europosłowie polscy nie wożą ze sobą nałożnic, a korzystają z usług miejscowych prostytutek, narażając się na oskarżenia o gwałt.

      Po dziesięciu latach przeciwstawiania się służbom państwowym, pan Kluska wyznał publicznie, że likwidacja jego "Optimusa", uczyniła go człowiekiem szczęśliwym. Apelujmy do p. Premiera o zwiększenie nakładów na rozwój instytucji ścigania i znaczne podniesienie wynagrodzeń urzędnikom państwowym, by przemocą uszczęśliwili wszystkich obywateli tego kraju, nie tylko przedsiębiorców. Nalegajmy na utworzenie w Bieszczadach i na Suwalszczyźnie obozów pracy przymusowej, wzorowanych na syberyjskich gułagach, i za przykładem naszych wschodnich towarzyszy, umieszczenie w nich polskich Chodorkowskich. W Arłamowie osadzić Jarosława, niczym Tymoszenko, pod międzynarodową opieką lekarską. "Ojciec narodu", internowany podczas wojny z Jaruzelskim, wyniósł z Arłamowa miłe wspomnienia. Do budowy obozów i pilnowania uszczęśliwianych, zatrudnić można by bezrobotnych, usuniętych z Holandii.

      W felietonie "Kamienna demokracja" wyraziłem nadzieję, że przymuszeni kryzysem Grecy wymyślą lepszy sposób na państwo. Tymczasem, tamtejsze elity polityczne nie dają na to najmniejszych szans. Popularny pisarz Petros Markaris powiada dziennikarzowi "Gazety Wyborczej": "Stworzyliśmy potwora i ten potwór ma dość władzy, żeby wywierać presję na partie polityczne". Mało kto już pamięta głupio zawiedzione miny szwedzkich i norweskich socjalistów, gdy "ojciec naszego narodu" zapowiedział na początku transformacji, że nie będziemy szukać nowej drogi ustrojowej, że wybieramy system polityczny najlepszy, jaki istnieje. Dał tym dowód światu, że Polaka nie przekupią byle noblowskie błyskotki. W świetlaną przyszłość po obranej drodze prowadzą zgodnie "zieloną wyspę", przez bagno kryzysu, pochłaniające całą Unię Europejską, liberalno – kapitalistyczni: Prezydent i Premier, a nieodpowiedzialne jednostki, sterowane przez wrogie siły, próbują kwestionować sposób podziału PKB, z takim poświęceniem utrzymywanego w stanie kilkuprocentowego wzrostu. Sposób ten jest klasycznie klarowny i sprawdzony przez wieki: igrzyska dla mas, pieniądze dla reszty. Możliwie najwyższym kosztem pobudowane zostały 4 stadiony, do utrzymania których będziemy dokładać, niezależnie od tego, ile imprez masowych uda się na nich zorganizować. Nadmiernym nakładem sił i państwowych środków buduje się autostrady, po których być może będą poruszać się, w nieodległej przyszłości i przy sprzyjających warunkach atmosferycznych, jakieś pojazdy, za sowitą opłatą do kieszeni prywatnych najemców. Miliardy dofinansowania przeznacza się niezliczonym spółkom kolejowym, by w nieodległej przyszłości jeździły wolniutko jakiekolwiek pociągi. Płatnicy podatków, finansujący spółki kolejowe, we własnym interesie żądajmy zatrudnienia w nich natychmiast najdroższych menedżerów, najlepiej tych, którzy tak znakomicie rozwiązali problem polskich stoczni i żeglugi, podczas światowego boomu transportu morskiego. Wszak nie zdarzają się już katastrofy z udziałem naszych statków.

      W ewentualnym referendum, powinniśmy poprzeć reformy, zaproponowane przez rząd, dając dowód zaufania wybranemu przez nas parlamentowi. Nie nadanemu z Moskwy, Brukseli, ani Waszyngtonu, nie spadłemu z Księżyca, a - krwi z krwi naszej i kości z naszej kości. Najlepszym spośród nas, wartym najdroższych gadżetów i wynagrodzeń. Reformy mają przynieść państwu kolosalne korzyści, zabezpieczając przed popadnięciem w greckie kłopoty. Drastyczne zmniejszenie dopłat z budżetu do rent, emerytur i świadczeń zdrowotnych, spowoduje poprawę wskaźnika demograficznego (stosunku starych i chorych do młodych i zdrowych). Trzeba tylko zmniejszyć jeszcze bardziej lub zlikwidować dla większości dopłaty do pochówków, by wzrost wypłat świadczeń pogrzebowych nie przekroczył uzyskanych oszczędności. Dzięki podwyższeniu wieku przechodzenia na emerytury, pozostali przy życiu obecni pięćdziesięcioletni bezrobotni, za 10 lat mają mieć zagwarantowaną pracę. Nie dajmy się zwodzić ekstremistycznym dziennikarzom i telewizyjnym łowcom sensacji. Bojkotujmy wywrotowe programy takie, jak: "Sprawa dla reportera", "Państwo w państwie", "Interwencja", Uwaga", itp. TV znów kłamie! Nie czytajmy bulwarowych gadzinówek, jedynym słusznym organem, jakim była niegdyś "Trybuna Ludu", jest dziś "Gazeta Wyborcza". To na jej łamach wytyczana jest właściwie wyważona linia, której powinniśmy się trzymać. Wspomagajmy rząd w dopieszczaniu naszych uwłaszczonych miliarderów, niczym rzadkie rośliny egzotyczne, bo wyjadą do rajów podatkowych, w ślad za swoimi majątkami i sami będziemy musieli finansować nasze, jakże nielubiane, partie polityczne. Nędzy mamy pod dostatkiem, natomiast bardzo niewiele już pozostało nicniewartego, popeerelowskiego majątku do uwłaszczenia nowych krezusów.

      Wprawdzie najmniej w całej Europie łożymy na naukę, to i tak niepotrzebnie, bowiem jest to dla państwa całkowicie nieprzydatne. Nie stać nas, by kształcić naukowców, którzy wyjadą do wysokorozwiniętych krajów UE i obu Ameryk. Nam wystarczy tych profesorów, którzy są. Najlepszym naszym towarem eksportowym są hydraulicy, budowlańcy oraz panie do towarzystwa i utrzymywania czystości. Nadmierny, naturalny przyrost także jest niewskazany. Lepiej sprowadzić tańszą siłę roboczą, przyczyniając się do zmniejszenia zagęszczenia ludności Azji. Poza tym polskie dzieci są problemem, wymagającym łożenia na szkolnictwo, przedszkolnictwo, żłobkarstwo i poprawczakarstwo. By nie zabrakło środków na rozwój urzędów samorządowych, należy wykreślić z Konstytucji zapisy o prawie do bezpłatnej nauki i zakazie aborcji, już i tak nieaktualne, szkodliwe zarówno dla państwa, jak i obywateli.

      Co najmniej połowa z nas uwielbia wyborczą zabawę w nieszczerość i nieprawdomówność. Każdy jest już świadom, czyjego interesu by pilnował, gdyby uczyniono go ministrem lub wybrano radnym i głosujemy na tych, którzy najpiękniej temu zaprzeczają. Niewybrani, zawsze możemy kupą przemaszerować w manifestacji żądaniowej i wybiwszy kilka szyb, uzyskać to, co chcemy. Taka jest nasza liberalno – kapitalistyczna wolność i solidarność. Chorzy i starzy powinni na siebie zarabiać, słabych i uczciwych frajerów należy eliminować, by państwo rosło w siłę, a ludzie żyli dostatnio.

Zbigniew M. Kozłowski

Licencja: Creative Commons
0 Ocena