Bitwa pod Wizną, zwana polskimi Termopilami, jest symbolem bohaterstwa polskich żołnierzy walczących podczas II wojny światowej z nazisatowskim najeźdźcą

Data dodania: 2012-03-28

Wyświetleń: 2418

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 2

WIEDZA

-2 Ocena

Licencja: Creative Commons

video_object

Joakim Brodén – lider szwedzkiego zespołu Sabaton, wykonującego muzykę z pogranicza power i heavy metalu, powiedział w 2008 roku na festiwalu w Wacken następujące słowa: „Mam do opowiedzenia krótką opowieść. Wy Niemcy nie martwcie się bo to już historia, ale w 1939 roku, 720 dzielnych polskich żołnierzy stawiało opór niemieckiemu Wermachtowi w sile 40 tysięcy żołnierzy i to zasłużyło na piosenkę.”

Grupa Sabaton skomponowała i wykonała utwór pod tytułem „40:1”, który opowiada historię polskich żołnierzy stawiających zaciekły opór w rejonie odcinka fortyfikacyjnego „Wizna”. Według posiadanych informacji walki miały się toczyć w dniach 7-10 września 1939 roku. Przyjmuje się, że walki były krwawe, bohaterstwo polskich żołnierzy nadzwyczajne, a dysproporcja w posiadanym sprzęcie nadawała obronie Wizny wręcz heroicznego statusu. Trudno stwierdzić czy tak było naprawdę, ponieważ nie posiadamy zbyt wielu źródeł, które mogłyby rozstrzygnąć raz na zawsze przedkładany problem oraz pogodzić skłóconych ze sobą historyków.

Kpt+Raginis

Kapitan Władysław Raginis

Pierwszy problem z jakim przyjdzie nam się zmierzyć to różnica pomiędzy walczącymi stronami, zarówno w liczbie żołnierzy jak również posiadanego sprzętu. Pewnym możemy być jedynie, że była znacząca, co przełożyło się bezpośrednio na niekorzystny dla strony polskiej wynik bitwy. Powszechnie przyjmuje się, że w obronie Wizny brało udział 720 polskich żołnierzy, lecz nie musi być to do końca prawdą. Niektórzy historycy są zdania, że żołnierzy polskich mogło być mniej, lecz byli oni lepiej uzbrojeni. Z raportu mjr Jana Zawadzkiego wynika, że obrońców było ok 500 w tym 11 oficerów. Układ liczb pokazuje dokładnie, że sformowane oddziały nie mogły skutecznie przeciwstawiać się dużo liczniejszym i lepiej uzbrojonym oddziałom niemieckim dowodzonym przez twórcę doktryny „Blitzkriegu” - czyli wojny błyskawicznej – Heinza Guderiana. Liczebność wojsk niemieckiego XIX Korpusu Armijnego wynosiła 42 tysiące żołnierzy, a w jego skład wchodziła 2 Dywizja Piechoty Zmotoryzowanej, 20 Dywizja Piechoty Zmotoryzowanej, 3 Dywizja Pancerna, 10 Dywizja Pancerna oraz szkolny batalion rozpoznawczy. Wojska te miały na swoim wyposażeniu 350 czołgów, 657 moździerzy, dział i granatników. Dodatkowo siły niemieckie mogły liczyć na wsparcie niepodzielnie panującej w powietrzu Luftwaffe. W skład polskich sił wchodziły następujące jednostki: Ósma Kompania Strzelecka 135 Pułku Piechoty oraz Pluton Ciężkich Karabinów Maszynowych, Trzecia Kompania Ciężkich Karabinów Maszynowych Batalionu Fortecznego Osowiec, 136. Rezerwowa Kompania Saperów, pluton artylerii piechoty, pluton zawiadowców konnych, pluton pionierów, bateria artylerii pozycyjnej. Podsumowując, wojsko polskie było uzbrojone w dwadzieścia cztery karabiny maszynowe (ciężkie) oraz w sześć dział lekkich, osiemnaście karabinów maszynowych (ręcznych) i dwa karabiny przeciwpancerne. Na czele wojsk polskich stał kapitan Władysław Raginis.

Heinz+Guderian

Generał Heinz Guderian

Jedna z teorii mówi, że 7 września rozpoczęły się walki lecz nie jest to do końca jasne ponieważ można się zgodzić z wyżej już wymienionym raportem i przyjąć, że kontakt z wojskami wroga, a właściwie kontakt ogniowy z pancernym zwiadem nastąpił o godzinie 17:00, lecz w związku z faktem, że raport został sporządzony po wojnie, kiedy to władzę w Polsce przejęli socjaliści, można powątpiewać w jego zgodność z prawdą. Inna z teorii mówi, że tego dnia miał miejsce jedynie incydent związany z podejściem pod przeprawę na rzece Narew Szkolnego Dywizjonu Rozpoznawczego, którego zadaniem było przejęcie kontroli nad znajdującym się w tym miejscu mostem. Akcja zakończyła się niepowodzeniem, kiedy to Polacy wysadzili przeprawę. W związku z niewykonaniem zadania, Hans Cramer – dowódca dywizjonu, a w późniejszych latach komendant Włocławka oraz jeden z wybitniejszych dowódców Afrika Corps – nie podjął żadnych prób nawiązania kontaktu ogniowego.

8 września zaczęły docierać w pobliże brzegu rzeki kolejne jednostki niemieckie. Były to 10 dywizja pancerna oraz brygada forteczna „Lotzen” wsparte przez niemieckie lotnictwo, które rankiem rozpoczęło bombardowanie pozycji. Major Zawadzki w swojej relacji z walk zanotował następujące fakty: „Dnia 8 września nieprzyjaciel, przy bardzo silnym wsparciu ognia artyleryjskiego, forsuje rzekę Narew. W ciągu dnia nie udało się Niemcom dojść do przedniego skraju. Natarcie nieprzyjaciela zostało zatrzymane. Przez całą noc trwała tylko walka artyleryjska.

9 września, na całym odcinku „Wizna” trwały zażarte walki. Przez rzekę przeprawiła się niemiecka piechota lecz nie zdołała się zbliżyć dostatecznie blisko polskich linii umocnień składających się z betonowych schronów. Gen. Heinz Guderian przybywszy na miejsce walk tak oto wspomina to co zastał: "Przybywszy do Wizny, stwierdziłem ku memu rozczarowaniu, że złożone mi rano meldunki o sukcesach piechoty 10. Dywizji Pancernej polegały na jakimś nieporozumieniu". W szeregach sił niemieckich panował chaos co wpływało na ich dotychczasowe działania. Guderian szybko wprowadził ład w poczynania wojsk niemieckich, co zaowocowało rozpoczęciem przed godziną 12:00 zmasowanego ostrzału artyleryjskiego skierowanego na polskie umocnienia. Po ok. 2 godzinach kanonady do natarcia ruszyła niemiecka piechota wspierana przez czołgi. Z relacji majora Zawadzkiego wynika, że po południu niemieckie dowództwo zmieniło taktykę i rozkazało aby załogi czołgów okrążały poszczególne polskie bunkry, uniemożliwiając tym samym komunikację między nimi. Polacy nie posiadając skutecznej broni przeciwpancernej nie byli w stanie stawiać  oporu, a załogi niemieckie podprowadzając swoje czołgi na coraz bliższe odległości ,prowadziły bezpośredni ostrzał polskich schronów. Polacy nie mając nadziei na odsiecz oraz wskutek ciężkich strat własnych, poddawali kolejne umocnienia. Nieprzyjaciel do późnych godzin wieczornych zdobył większość z 9 schronów.

Rankiem, 10 września zjawił się pod bunkrem na Strękowej Górze niemiecki parlamentariusz i zażądał od kapitana Raginisa aby ten poddał odcinek, w innym wypadku wszyscy jeńcy, którzy zostali pojmani podczas walk na odcinku „Wizna”, zostaliby rozstrzelani. Polskie pozycje zostały właściwie zniszczone, straty w ludziach były ogromne, amunicja do posiadanej broni albo się skończyła, albo była na wyczerpaniu. W związku z faktem, że nadziei na odwrócenie tej niezwykle niekorzystnej sytuacji nie było, kapitan Raginis postanowił skapitulować, lecz sam dochował obietnicy danej swoim żołnierzom i wszedłszy do swojego bunkru zdetonował granat, pozbawiając się tym samym życia.

Strekowa_Gora+pami%25C4%2585tkowa+tablica

Pomnik bitwy pod Wizną. Grób żołnierzy kapitana Raginisa

Wspaniale czyta się o bohaterskich rodakach, którzy w obronie wolności z zawziętością walczyli  z nieprzyjacielem, który dysponował ogromną przewagą, zarówno po stronie posiadanego sprzętu jak również w ilości żołnierzy. W naszej świadomości żyje zbyt wiele mitów i mijających się z prawdą zdarzeń, którymi tak obficie karmiła nas komunistyczna propaganda. Najwyższy czas odkrywać historię taką jaką była naprawdę, a nie taką jaka nam się podoba. Prawda jest taka, że nie było żadnych heroicznych zmagań na odcinku „Wizna”. Znajdowały się tam naprędce wzniesione umocnienia, które na dodatek nie były ukończone. Ponadto garstka żołnierzy, która miała za zadanie bronić pozycji była słabo uzbrojona co dodatkowo zmniejszało ich wartość bojową. Oczywiście nie można zaprzeczyć, że w obronie odcinka nie walczyli i bohatersko nie ginęli polscy żołnierze, bo byłoby to nieprawdą. Lecz powszechnie panujące stwierdzenie, że Wizna to polskie „Termopile” jest mocno przesadzona. Wizna nie była strategicznie ważnym punktem. Co innego niedaleko położony Nowogród, gdzie faktycznie trwały zacięte walki, a odcinek ten uważany był za ważny punkt oporu.

Miejmy nadzieję, że doczekamy się kiedyś jednego stanowiska w tej sprawie, choć pewnie będzie to bardzo trudne. Do tego czasu miejmy świadomość, że historia nie zawsze musi być taka jaką malują ją inni.

Licencja: Creative Commons
-2 Ocena