Onego czasu był sobie na Wybrzeżu Adam Michał Darski. Dostał ci nasz Adam od Rodziców gitarę - na I Komunię Świętą. Stał się z racji komunijnego prezentu i Daru Boskiego pięknego grania i śpiewania Holocausto, dobrał tak samo utalentowanych kumpli do Behemota. I zmienił się w Nergala, odwróciwszy się od przysięgi pierwszokomunijnej. Przynajmniej słownie. Na peryferiach show businessu polskiego pobywał od czasu do czasu.
Aż ci dnia pewnego divę zapoznał zapoznaną. Dorota jej było. A na salonach - DODA. I wprowadziła Ona Nergala na salony, do TVN, do "Pudelka", do "Faktu" i "Super Ekspresu". Już wcale grac nie musiał, grzywą w te i we wte wywijać, ryczeć do mikrofonu, bo to wysiłek jest nadzwyczajny. Stał się CELEBRYTĄ, czyli kimś, kto się rozchodzi z Divą, to schodzi, to nieszczęsny jest, to szczęsny.
I wykryto u Adama Michała Darskiego groźnego raka. Potrzebny był dawca szpiku. Różnie mówią - DODA wykorzystała chorobę Adama za PR biały, łzy i jej zatroskanie były wyreżyserowane. A niech tam - Adamowi się udało, dawców przybywało na apele Doroty.
I Adam stał się SUPER CELEBRYTĄ - specjalistą od szpiku, przeszczepów, wstrętnej białaczki. Takim, że mu Doda mogła pozazdrościć oglądalności.
I teraz, w TVN jest on codziennym prawie Naczelnym Specjalistą od Dawania szpiku. Dziękuje wszystkim wokół. Tylko nie swej byłej współcelebrytce. Bez której byłby Darskim, Holocausto, Nergalem - ale nie Naczelnym Specjalistą.
Nie żebym przepadał za pieśniczkami Dody, jej naśladowania Lady Gagi. Ale będąc Holocausto/Nergalem bym o Niej nie zapominał w swoich wyliczankach i patosach.