Łódź, 30 stycznia 1930 r.
Na placu na łódzkim przedmieściu, na którym w lecie funkcjonowała wówczas letnia cukiernia „Łobzowianka”, był urządzany zimą tor ślizgawkowy. Tym razem ślizgający się mieszkańcy Łodzi mieli niezwykłe zaiste, jak na tę porę roku, widowisko. W pewnej chwili na tor wpadła młoda osoba płci żeńskiej w stroju Ewy.
Łyżwiarkę zdobiły tylko czarne lakierki, pończochy oraz utrzymane w ręku łyżwy. Tak przystrojona miłośniczka ślizgania się wpadła jak bomba na tor i od razu się wywróciła. Niemal wszyscy obecni zbiegli się, podziwiając to niepowszednie zjawisko. Zjawił się również policjant, który okrył nieznajomą płaszczem i przeprowadził ją do najbliższego komisariatu. Szybkie śledztwo wykazało, iż miłośniczką naturalnego łyżwiarstwa okazała się 22-letnia panna, która na całej ulicy Litewskiej, gdzie mieszkała, znana była z niezwykłego pociągu do napojów monopolowych, którymi upija się solo i w towarzystwie, do tego od samego rana, następnie często wyskakiwała z domu w pościeli samej i biegała po okolicy, w trekkingu lub joggingu gustując.
Tym razem padło na łyżwiarstwo. Charakterystyczne było, że panna Sabina nie była aż tak bardzo pijana, gdyż nie zapomniała zabrać ze sobą łyżew i pilnie ich przez cały czas pilnowała.
Panna Sabina roztropnie wybrała się na ślizgawkę przed nadchodzącą znad Rosji falą mrozów, które miały dochodzić w pierwszej połowie lutego 1930 r. do – 20º. Podczas występu na torze ślizgawkowym temperatura wynosiła minus 3º.