Żyjemy według pewnego rytmu, choć najczęściej sobie tego nie uświadamiamy. W lato zajadamy się lodami i świeżymi owocami, wiosna i jesień to czas warzyw, natomiast zimą jemy bogate treściowo dania na gorąco. A najpożywniejszym, i zarazem do najprostszym do wykonania daniem na gorąco jest zupa.

Data dodania: 2011-01-31

Wyświetleń: 1668

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

W ogóle w dziedzinie sztuki kulinarnej wynalazkiem najgenialniejszym jest zupa. Coś, co może być tak proste, że już bardziej nie można, i tak skomplikowane, że trzeba spędzić nad tym pół dnia. Ascetycznie skromne w składniki lub przeładowane treściowo i przyprawowo. Same możliwości wariacji mogą przyprawić o zawrót głowy. Zupy z ryżem, z makaronem, z ziemniakami. Zupy z warzyw i zupy z owoców. Zupy z mięsem, gulaszowe, miksowane, zupy-kremy. Zupy klarowne i zupy zabielane. Zupy kwaśne, ostre, łagodne, i na słodko. Zupy tłuste i zupy dietetyczne. A ile jeszcze jest takich, o których nie pamiętam...

Jeden ciepły posiłek dziennie to niezbędne minimum dla każdego chcącego zachować zdrowy żołądek człowieka. Zupa idealnie spełnia to zadanie. Zwykle gotuje się cały garnek zupy, dlatego też jest niezwykle ekonomiczna, gdyż gotuje się raz na trzy, cztery dni – a potem tylko odgrzewa. Co dla ludzi pracujących poza domem, a takich jest przecież większość, jest bardzo dogodne. Gdy wracają do domu po pracy, zwykle zmęczeni i bez specjalnego zapału, by rzucać się w wir gotowania, zupa, którą wystarczy podgrzać, jest komfortem, za który wysyła się dziękczynienie niebu, a sobie po cichu gratuluje, że miało się na tyle rozsądku w niedzielę popołudniu, by sobie tę zupę ugotować.

Możliwe, że tylko mnie, ale zupy zawsze kojarzą mi się z kuchnią mojej Mamy. Zwykły rosół z makaronem, ryż na mleku, barszcz czerwony, krupnik, grochówka, żurek, zupa pieczarkowa i ogórkowa, kapuśniak, pomidorówka – takie zwykłe, może niespecjalnie wymyślne, ale jedyne w swoim rodzaju (bo każdy przecież gotuje po swojemu) zupki.

Muszę się przyznać, że sama rzadko gotuję zupy, ale to dlatego, że zwyczajnie wiem, że choćbym nie wiem jak się starała, zupy Mamy i tak bardziej mi smakują. A do grochówki mojej Mamy to nawet nie podchodzę z próbowaniem, bo to, co moja Rodzicielka potrafi zrobić z grochu, wody i kiełbasy jest absolutną doskonałością, której nie mam żadnej nadziei, by dorównać czy choćby się do niej zbliżyć. Robię więc zupy, których moja Mama nie robiła, albo robiła je rzadko.

Pamiętam, pewnego razu w listopadzie wróciłam ze szkoły do domu. Było jakoś tak po godzinie czternastej. Było zimno, deszczowo, a ja od dwóch dni chodziłam może nie z katarem, ale z „zapowiedzią kataru”. Byłam przemarznięta i głodna, a nikogo nie było w domu. Postanowiłam wykorzystać zatem moją nowa książeczkę z zupami i uraczyć się czymś pożywnym. Przepis, który znalazłam, był idealny na pogodę i moje samopoczucie, a w dodatku prosty i szybki do wykonania, no i wszystkie składniki miałam w domu. Zrobiłam więc sobie tę zupkę i zjadłam. Do dziś potrafię przywołać to przyjemne uczucie ciepła rozchodzące mi się po ciele i rozgrzewające moje kości. A następnego dnia okazało się, że „zapowiedź kataru” też mi przeszła.

Oto przepis na zupę. Prywatnie nazywam ją zupa „cztery”, ale w oryginale nazwa brzmi:

ZUPA CZOSNKOWA HISZPAŃSKA

4 ząbki czosnku
4 łyżki oliwy
4 pomidory
4 cebule
4 szklanki wody
sól, pieprz
4 tosty z chleba pytlowego

Obrany czosnek drobno posiekać i zrumienić na oliwie, wymieszać z obraną i posiekaną cebulą, dodać obrane ze skórki i pokrojone w plasterki pomidory. Dusić do miękkości. Zalać wrzącą wodą, doprowadzić do wrzenia. Zmniejszyć ogień i gotować powoli 5 minut. Przyprawić do smaku solą i pieprzem. Zupa powinna być ostra. Do wazy włożyć usmażone tosty, zalać zupą i natychmiast podawać.

Bon appétit :)!

Źródło:

Zofia Kozłowska: Zupy na każą pogodę, Warszawa 1994, s. 134.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena