Kocham zimę – naprawdę. Uwielbiam śnieg, i nie przeszkadza mi niska temperatura (o ile nie jest za niska). Ale brak słońca wpędza mnie w depresję. Tęsknię za światłem i za promieniami słonecznymi. I z tej całej tęsknoty zaczęłam myśleć o pomarańczach.

Data dodania: 2011-02-03

Wyświetleń: 1900

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

 W sposób naturalny kojarzę te owoce ze słońcem i z latem. W ogóle cytrusy przywołują mi na myśl ciepłe kraje. Afrykańskie sawanny, południowoamerykańskie plantacje, i – z powodu Gabriela Garcii Marqueza – kolumbijskie dżungle z barwnymi papugami. Pomarańcze, cytryny, banany, grejfruty, kiwi, mandarynki, mango, papaje, ananasy, limonki, arbuzy, awokado, figi, granaty, daktyle, melony, gujawy, kokosy, itd. – sama myśl o nich przenosi mnie na jakąś odległą plażę z lazurową wodą i słońcem tak jasnym, że oślepia.

Pomarańcze zaczęłam jeść późno – po długiej egzystencji jako „niejadek”. Inną rzeczą jest, że w czasach mojego dzieciństwa widywałam pomarańcze rzadko, a kiedy zaczęłam widywać je częściej – miałam już ustalone gusta, ukierunkowane ściśle na landrynki pomarańczowe (sic!) i jabłka. Przełom nastąpił kiedy miałam lat 16, choć przyznam się szczerze, nie pamiętam chwili, kiedy pierwszy raz spróbowałam tego owocu.

Niemniej, kiedy myślę o słońcu i cieple, nieodmiennie nasuwają mi się na myśl pomarańcze. Kiedy przypominam sobie lipcowe upały, od razy przypominam sobie mrożony sok pomarańczowy, który dla mnie w taka porę jest bardzo odświeżający i energetyzujący. Możliwe, że słońce i pomarańcze kojarzą mi się ze sobą ze względu na kształt i kolor, jakkolwiek banalne by to nie było. Jednak w samym smaku pomarańczy jest coś takiego, coś nieuchwytnego, a kojarzącego się z wakacjami, ciepłem, plażą, lenistwem i dobroczynnym słońcem.

Przyznam się, że pomarańcze nasuwają mi całą masę skojarzeń literackich i nie tylko. Począwszy od Juliana Tuwima „Sen złotowłosej dziewczynki” (Marek Grechuta napisał do słów tego wiersza muzykę):

(…)

Pani pyta, czy walca tańczę?

Ach, zatańczę... jak sen dziewczynki!

Mandarynki i pomarańcze,

Pomarańcze i mandarynki.

Żeby pozostać przy piosenkach, wszyscy na pewno kojarzą piosenkę Tadeusza Woźniaka „Smak i zapach pomarańczy”:

(…)

Lubię kiedy jest sobota,

Gdy po wszystkich już kłopotach.

Lubię śpiewać, lubię tańczyć,

Lubię zapach pomarańczy.

Jednak moim ukochanym „pomarańczowym” skojarzeniem jest początek wiersza Wallace’a Stevensa w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka „Niedzielny poranek”:

Błogie wygody peniuaru, późna

Kawa i pomarańcze w słonecznym fotelu,

Zielona wolność papugi kakadu

Na dywaniku – wszystko, zmieszane, rozprasza

Świętą ciszę obrzędu odwiecznej ofiary. (…)

I właśnie z powodu tych wszystkich myśli, i tych wszystkich fantazji o słonecznych plażach, i powyższych skojarzeń literackich, poniżej podaję przepis na marokańską sałatkę z pomarańczami. Słońca pewnie jeszcze przez jakiś czas nie zobaczę. Ale sałatkę zrobię i zjem.

SAŁATKA Z POMARAŃCZY, ORZECHÓW WŁOSKICH I DAKTYLI

1 drobno poszatkowana sałata masłowa, lub krucha lodowa, lub dębolistna; można użyć mieszanki tych sałat

3 średnie pomarańcze

50 g posiekanych świeżych daktyli (jeśli można je dostać) – ja zawsze używałam suszonych

50 g posiekanych orzechów włoskich

½ łyżeczki cynamonu

Sos:

Sok z 1 cytryny

2 łyżki stołowe cukru

2 łyżki stołowe wody z kwiatu z pomarańczy lub 2 łyżki stołowe soku wyciśniętego z pomarańczy

Umieścić przygotowaną sałatę w dużej, płytkiej salaterce. Obrać pomarańcze nad miseczką, aby krople soku do niej spłynęły i usunąć wszystkie pestki. Pokroić pomarańcze na średniej grubości plastry i ułożyć je w krąg na sałacie. Dodać pokrojone orzechy włoskie i daktyle. Wszystkie składniki sosu połączyć z sokiem pomarańczowym i otrzymanym sosem polać sałatkę. Po wierzchu posypać cynamonem.

Bon appétit :-)!

Licencja: Creative Commons
0 Ocena