Obecnie przez Internet załatwiamy wszystko. Powierzamy mu swoje pieniądze, kupujemy za jego pośrednictwem, wymieniamy maile, piszemy blogi, niektórzy prowadzą nawet telekonferencje. Nie dziwi nas także, że niektórzy decydują się na poszukiwanie partnera właśnie przez Internet, zaś inni znajdują go w sieci nawet specjalnie nie szukając. W obliczu tych wszystkich, stosunkowo niedawnych, zmian nie zaskakuje, że także psychologowie postanowili przenieść choć część swojej działalności do Internetu. Mowa będzie o tak zwanej e-terapii, choć już sama nazwa jest kontrowersyjna (bo czy to terapia?).
Do napisana niniejszego tekstu skłoniło mnie ogłoszenie, na jakie natknęłam się dziś przypadkiem właśnie w Internecie:
Nadawczyni zamieściła jednego dnia cztery takie ogłoszenia w różnych miejscach forum. Przedstawiła się jako psycholog praktykujący w tym zawodzie (ale jak?) i ewidentnie skierowała swoją bezpłatną ofertę do kobiet (czemu nie mężczyzn?). Podzieliła się hojnie adresem mailowym. Niby wszystko w porządku, ale...
Załóżmy, że takie ogłoszenie znajdzie osoba naprawdę potrzebująca pomocy. Zagubiony człowiek nie ma obowiązku wiedzieć, że nie każdy psycholog to automatycznie psychoterapeuta i że sama praca w zawodzie psychologa też niejedno ma oblicze (oddział psychiatryczny dziecięcy/dorosłych, rekrutacja, szkolenia, oddział somatyczny, praca w poradni, diagnoza neuropsychologiczna etc., etc.). W oczach laika każdy psycholog ma magiczną różdżkę do rozwiązania jego problemów, a nadawczyni przytoczonego przeze mnie komunikatu tylko go w tym poglądzie utwierdza.
Dlaczego ta pani jest dla mnie niewiarygodna? Nie podaje personaliów, wykształcenia (co? gdzie? kiedy? u kogo?), oferuje pomoc w każdej sprawie (rety! ideał!), składnia momentami kuleje. O wiele korzystniej byłoby, gdyby nadawczyni założyła sobie stronę internetową, na której oprócz oferty (za darmo, odpowiadam w ciągu 48h, zapewniam dyskrecję) podałaby informacje, które wymieniłam. Mile widziany byłby także nurt, w którym pracuje (o ile to jest psychoterapia) i u kogo superwizuje swoją pracę.
Wykształcony człowiek, nie będący w kryzysie, najprawdopodobniej nawet nie zwróci uwagi na takie ogłoszenie. W gorszej sytuacji są jednak ludzie mający problem, który ich przytłacza i ogranicza możliwości poznawcze. Nie wiedzą oni, że należy zweryfikować kwalifikacje psychologa (a nawet psycholożki), a to jest w sieci trudniejsze niż w życiu realnym. Nie wszystkie problemy nadają się w ogóle do rozwiązywania przez mail. Jest to raczej medium bardziej adekwatne dla poradnictwa niż systematycznego kontaktu terapeutycznego. W kontakcie internetowym wiele kanałów komunikacji umyka, nie jest to kontakt zachodzący w czasie rzeczywistym, nie słychać głosu, rozmówcy się nie widzą, trudno zareagować w sytuacjach nagłych, łatwiej może dojść do nieporozumień...
Polskie prawo praktycznie nie wypowiada się na temat tego rodzaju usług, to znaczy każdy może się ogłosić w sieci z e-terapią. Jeśli jest profesjonalistą, a nie ma kwalifikacji niezbędnych do prowadzenia takiej działalności to łamie etykę zawodową. Na luzie do tego podchodzą laicy, którzy w ogóle nie mają pojęcia ani o etyce, ani o kwalifikacjach, a perspektywa zarobienia paru złotych za wymianę maila jest dla nich nęcąca. Trudno potem dochodzić swoich praw, a szkody spowodowane nierozważnie udzieloną poradą mogą być niewymierne. Ponadto, osoby poważnie zaburzone, mające zaburzony kontakt z rzeczywistością, mające myśli samobójcze, w ogóle nie są w stanie skorzystać z takiej pomocy. Nie mam pojęcia jak rozwiązuje się sytuacje, w których poufność przekazanych informacji nie może być zachowana (zagrożenie życia/ zdrowia człowieka, który żyje setki kilometrów od nas). Osobną kwestią pozostaje ustalenie, czy osoba szukająca pomocy jest pełnoletnia. Jeśli bowiem nie jest, to zgodę na jej terapię powinien wyrazić opiekun prawny. W ofertach dotyczących e-terapii tylko raz spotkałam się z wyraźną informacją, że są to oddziaływania przeznaczone dla osób, któe ukończyły 18 rok życia.
Wiele jeszcze pozostaje do zbadania, opisania i uregulowania w kwestii poradnictwa (bo to chyba raczej bardziej udzielanie porad niż terapia) internetowego. Jeśli mój tekst uchroni choć jedną osobę przed skorzystaniem z nieuczciwej oferty lub pomoże jej dotrzeć do prawdziwego profesjonalisty dzięki kierowaniu się zdrowym rozsądkiem i kryteriami, które przytoczyłam, to będę szczęśliwa.