Nie jest tajemnicą, że chłopcy różnią się od dziewczynek i tak się akurat stało, że mając na to 50 -procentową szansę urodziłam się akurat dziewczynką i wyrosłam na kobietę. Płeć nas określa i jest w zasadzie kontekstem w oderwaniu od którego nie funkcjonujemy. Ludzie chcą wiedzieć jakiej płci jesteśmy, odgadują to w rozmowie telefonicznej na podstawie głosu, dopytują o płeć jeśli mamy niejednoznaczny nick na czacie lub gdy nie wynika to z maila. Wracając do różnic między kobietami i mężczyznami, są one widoczne od samego początku. Nie będę się rozwodzić nad anatomią, choć ta jest do obu stron ciekawa. Skupię się na różnicach temperamentalnych, ba -nawet osobowościowych. Czy chłopcy za natury są bardziej aktywni i przebojowi, czy wynika to raczej z wychowania? Czy to testosteron warunkuje zdolności matematyczne, czy raczej uprzedzenia nauczycielki, która nie słyszy nieśmiałych głosików uczennic na lekcjach?
Badania wykazują, że mężczyźni faktycznie mają lepsze zdolności przestrzenne niż kobiety. Jednak nie znaczy to, że wśród pań nie znajdzie się taka, która lepiej będzie obracała w myślach jakąś bryłę niż niejeden mężczyzna. Teoretycznie, kobiety mają lepsze zdolności językowe niż mężczyźni. Jednak to też o niczym nie świadczy, bo z pewnością każdy z nas rozmawiał z elokwentnym mężczyzną. Psychologowie rozwoju mówią, że dziewczynki zaspokajają swoją chęć kontaktu przez przytulanie się, natomiast chłopcy przez bójki. Dlaczego oni się do diaska biją? Dlatego, że muszą, czy może dlatego, że by ich wyśmiano gdyby biegli się przytulić do mamusi/ tatusia?
Wraz z dorastaniem, różnice między kobiecością i męskością tylko się uwypuklają. Oczywiście nie brakuje osób, które te różnice kwestionują wpisując się w nurt genderowo-queerowy, ale jednak większość tego nie robi. Męską cechą jest mieć umysł ścisły, być zdecydowanym, twardym, przebojowym i stanowczym. Asertywność to w moim odczuciu cecha immanentnie męska. A co robią w tym czasie kobiety? Nie wiem, gotują, dźwigają siaty, pracują w jakimś sekretariacie, parzą szefowi kawę, malują paznokcie, spędzają czas na ploteczkach... Macie szacunek do roztytej plotkary? Kiedy kobieta ma umysł ścisły, ujmuje jej to atrakcyjności. Kiedy jest zdecydowania i przebojowa, a nie daj Boże asertywna, to jest po prostu bezczelna. Kiedy jest twarda to jest mało kobieca. Kobiety nie bywają twarde. Widzieliście w podręcznikach do historii zdjęcia jakichś wielkich kobiet? A może trafiły się w podręczniku chemii czy fizyki?
Męskie ubrania są praktyczne. Nie koniecznie tanie, czy mało eleganckie, ale praktyczne. Garnitur pasuje na każdą okazję i do każdej pogody. Z sukienkami bywa różnie. Męskie buty są piękne i wygodne, a szpilki czy inne buty na obcasie piękne i... niewygodne. Nie da się szybko chodzić na obcasie. I absolutnie nie ingerując w upodobania poszczególnych jednostek, chciałabym zaapelować o tolerancję, bo duszę się już w sztywnych normach. Czasem wydaje mi się, że będąc mężczyzną byłaby silna, modna, przebojowa i pożądana. Tymczasem jako kobietę zamyka się mnie w sztywnej normie "masz być grzeczna" (i ja tego, jak głupia, słucham) i nie słyszy kiedy mówię coś naprawdę merytorycznego. Nie to, że mnie celowo ignorują, po prostu naprawdę nie słyszą. Wszak to nieprawdopodobne by kobieta wypowiadała się na temat czegoś innego niż lakier do paznokci.
I nie obracam się wcale w jakimś szowinistycznym zaścianku. I te wszystkie zjawiska nie wynikają z agresji w stosunku do kobiet. To są po prostu sztywne bariery tkwiące w naszych głowach i krzywdzące zarówno kobiety jak i mężczyzn. Odmienności pociągają i pozwalają czerpać z siebie nawzajem. Ale nie rozumiem, dlaczego te sztywne normy, egzekwowane subtelnie za pomocą złośliwych szeptów i uśmieszków, mają bronić mężczyznom prawa do płaczu, spędzania czasu z dziećmi i gotowania obiadów dla całej rodziny, a kobietom prawa do chodzenia w garniturze, na płaskim obcasie i wygłaszania autorytatywnych opinii.
A wszystko po to, by po takim spełnieniu wrócić do domu absolutnie przekonanym o własnej kobiecości/ męskości i wtulić się w ramiona również nie mającego wątpliwości partnera.