Co jakiś czas na nowo podejmowane są dyskusje dotyczące tego, czy osobom, które ukończyły studia o kierunku psychologia powinno przysługiwać prawo do wystawiania recept. Sami zainteresowani argumentują to tym, że byliby w stanie lepiej pomagać swoim pacjentom i odciążyliby lekarzy. Natomiast przeciwnicy takiego rozwiązania zgłaszają obawy co do kompetencji psychologów w tym zakresie powołując się na program nauczania psychologii.
Prawo do wystawiania recept oraz jego zasady reguluje w Polsce Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 17 maja 2007 r. w sprawie recept lekarskich dostępne na stronie Ministerstwa Zdrowia. Do wystawiania recept są uprawnieni lekarze, lekarze dentyści, felczerzy (osoby uprawnione do świadczenia pomocy medycznej, jednak nie wymaga się od nich ukończenia studiów medycznych, w Polsce jest niewielu felczerów) i lekarze weterynarii. Istnieje też możliwość wystawienia recepty farmaceutycznej, jednak dotyczy to sytuacji nagłego zagrożenia życia lub zdrowia i nie obejmuje wszystkich leków. Farmaceuta może wystawić taką receptę na najmniejsze opakowanie leku. Rozporządzenie określa także jak powinna wyglądać recepta i jakie informacje zawierać oraz jakie ilości leków wolno na niej wypisywać.
Lekarze w toku studiów zdobywają wiedzę na temat praktycznej nauki pisania recept, a także na temat farmakologii, czyli zasad działania leków poszczególnych grup, wskazań do ich stosowania, możliwych działań niepożądanych czy interakcji, w jakie wchodzą ze sobą poszczególne leki. Oczywiście koncerny farmaceutyczne nie ustają w swoich badaniach, toteż wiedza na temat leków rozwija się i musi być nieustannie aktualizowana.
Psychologowie, a w szczególności psychologowie kliniczni (osoby posiadające specjalizację z tego zakresu zdobytą zgodnie z zasadami opisanymi na stronie Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego) często pracują z osobami chorymi psychicznie, ale także z chorymi przewlekle na inne schorzenia somatyczne. W ramach specjalizacji z psychologii klinicznej istnieje nawet podspecjalizacja poświęcona psychologicznym aspektom chorób przewlekłych. W toku kształcenia uniwersyteckiego, adept psychologii uzyskuje wiedzę na temat psychopatologii ogólnej. Często takie kształcenie jest prowadzone przez lekarzy psychiatrów, co powinno gwarantować jego wysoki poziom, oraz to, że jeśli psycholog spotka się z lekarzem w warunkach oddziału, to będą w stanie opisać pacjenta wspólnym językiem. Studenci psychologii są także kształceni w zakresie psychofarmakologii, a zatem uzyskują ogólne pojęcie na temat leków stosowanych w psychiatrii. Kluczowym słowem okazuje się tu „ogólne", ponieważ jest to wiedza przekazywana w mniejszym wymiarze godzinowym i zazwyczaj w postaci pojedynczego bloku (często fakultatywnego), podczas gdy medyk spotyka się z tym materiałem w większym zakresie i to zarówno podczas zajęć z farmakologii, z której jest zobowiązany zdać egzamin jak i podczas przedmiotu psychiatria, również kończącego się egzaminem. Wiedza z zakresu fizjologii oraz dotycząca innych grup leków tylko ułatwia zrozumienie ewentualnych interakcji, w które mogłyby ze sobą wchodzić.
Po co w takim razie rozszerzać uprawnienia psychologów o możliwość wystawiania recept? Należałoby się zastanowić o co w tym wszystkim chodzi. W lecznictwie każdy ma swoje zadanie, lekarz odpowiada za ustalenie planu leczenia, pielęgniarki są oddelegowane do czynności pielęgnacyjnych i drobnych zabiegów, psycholog za diagnostykę psychologiczną i psychologiczne aspekty choroby. Oczywiście nie jest to podział sztywny, zwłaszcza w dobie humanizacji medycyny, kiedy aspekt psychologiczny choroby, ale także procedur medycznych czy samego faktu hospitalizacji są podkreślane na każdym kroku. Szczególnie pożądaną sytuacją byłoby tworzenie prawdziwego zespołu, dzielenie się doświadczeniami, rzetelna współpraca oraz wzajemna edukacja jego członków. Choć jest to sytuacja idealna, to jednak nie niemożliwa i zakładająca, że psycholog nabędzie i w takim toku wiedzy na temat farmakoterapii. Nawiasem mówiąc, jest to ze wszech miar słuszne, ponieważ także do niego pacjent może się zwrócić z pytaniem o działanie niepożądane leku (Czy to objaw uboczny, czy może specyfika choroby? Czemu mam to brać, skoro leki mi szkodą? itd.), wiedza ta przydaje się także podczas psychoedukacji (wyręczanie się lekarzem w tym zakresie wydaje mi się skandaliczne i świadczy o niedbalstwie). Ale wypisywanie recepty to także ogromna odpowiedzialność. Trudno się oprzeć wrażeniu, że przynajmniej część psychologów czuje się niedoceniona (czasem i słusznie, bo przecież niedopuszczalne jest, by lekarz zlecał psychologowi jak ten ma wykonać diagnostykę psychologiczną -w zamian za to, tenże lekarz ma prawo oczekiwać, że psycholog ma rzetelną wiedze w tym zakresie i wie co do niego należy oraz jakie narzędzia zastosować u danego pacjenta) i liczy na to, że możliwość wystawiania recept podwyższy ich status. Wydaje się jednak, że nie tędy droga, warto wejrzeć w swoje motywy, bo wypisywanie czegoś bez przemyślenia (w zaciszu prywatnego gabinetu, bez konsultacji z kimś bardziej doświadczonym, bez wzięcia pod uwagę jego innych schorzeń) może tylko zaszkodzić pacjentowi. Zaskakujące, że pielęgniarki codziennie podające leki na zlecenie lekarza i niejednokrotnie świetnie się orientujące w zasadach leczenia, niezmiernie rzadko podnoszą kwestię tego, że same nie mają uprawnień do wystawiania recept. A przecież się znają, mają wykształcenie medyczne, miewają duże doświadczenie, a lekarz nie zawsze jest pod ręką. Być może ta pokora wynika właśnie z dużej wiedzy oraz znajomości specyfiki leczenia i odpowiedzialności jaka wiąże się z ustaleniem farmakoterapii. Psychologom brakuje takich doświadczeń i choć interesują ich także dolegliwości somatyczne, to raczej skupiają się na psychice, wspieraniu i ujmowaniu dolegliwości pacjenta w terminach funkcjonalnych a nie jako uniformizującą etykietę medyczną. Potoczna obserwacja wskazuje też na to, że na studia medyczne (kierunek lekarski, pielęgniarstwo, położnictwo) wybierają się ludzie o innej mentalności niż na studia psychologiczne.
Wobec powyższego, postulowanie o możliwość wystawiania recept przez psychologów wydaje się przedwczesne i nieuzasadnione. Mają oni odpowiedzialną funkcję w systemie lecznictwa i nie powinni mieć powodów do kompleksów o ile wywiązują się rzetelnie ze swojej roli.