Pisząc ten tekst założyłam czerwony nos, bo pomyślałam, że może ktoś, komu głowa tak ciąży, że nie poznaje sam siebie, po przeczytaniu tych słów się uśmiechnie. W końcu lubimy pośmiać się z innych a śmiech to zdrowie.

Data dodania: 2009-04-15

Wyświetleń: 2134

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Ostatnio mam gorszy okres i kiepsko się czuję. Kręgosłup strajkuje, więc moje samopoczucie jest w dolnych rejestrach stanów niskich. Gdyby nie stanowcze postanowienie, że się nie dam, to chyba nie pozostałoby mi nic innego aniżeli zabić się własną pięścią. Ale jak postanowiłam, że się nie dam, to się nie daję.
Ignoruję, na ile się da, chroniczny ból i staram się prowadzić normalne życie. Dlatego wracając dzisiaj z zastrzyku, zdecydowałam, że zajdę do pobliskiego marketu i zobaczę, czy nie ma przypadkiem ładnych bucików na wyprzedaży. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Łaziłam sobie ledwie żywa między regałami i jakoś nie mogłam się skupić na zakupach.
Diabli wiedzą po co, pod czaszką tłukła mi się myśl, że te buty już niedługo mogą mi się do niczego nie przydać - Kręgosłup wysiądzie i będę oglądać świat z pozycji inwalidzkiego wózka. To, po co mi wtedy nowe buty? Te czarne myśli nie dały się odgonić, więc doszłam do wniosku, że dzisiaj z zakupów nic nie będzie. Dlatego zrobiłam obrót na pięcie i ruszyłam w kierunku wyjścia.
Nagle, między regałami, zobaczyłam znajomą kobitkę, na chwilę się ożywiłam i kłaniając się jej, powiedziałam: Dzień dobry pani. Znajoma się odkłoniła, ale nie odpowiedziała pozdrowieniem na pozdrowienie.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że ukłoniłam się swojemu odbiciu w lustrze. Lustro było wpasowane pomiędzy dwa regały, więc mogłam go nie zauważyć, ale żeby nie poznać siebie, i to na trzeźwo, to jednak przesada.
Może jestem głupia i ledwie żywa, ale za to jaka grzeczna - pomyślałam. Ta konkluzja tak mnie rozśmieszyła, że zaczęłam się histerycznie śmiać i nie mogłam przestać.
Zupełnie mi nie przeszkadzało, że dwie młode ekspedientki, patrzyły na mnie jak na wariatkę. Wcale nie miałam im tego za złe. Sklep był prawie pusty, więc obserwując nielicznych klientów, musiały widzieć jak sama sobie się kłaniam, a potem rechoczę radośnie. To, co niby miały o mnie pomyśleć?
Śmiałam się w sklepie, śmiałam się w drodze do domu. Lubię się śmiać a powód do śmiechu sam się znalazł, więc czemu nie skorzystać.



Starożytni ludzie nie mieli wątpliwości, że zabawa i śmiech służą ludzkiemu zdrowiu, ale z latami trochę o tym zapomniano. I tak, śmiech dla samego śmiechu, bez dobrze uzasadnionych powodów, jest traktowany jako oznaka głupoty.
Współczesny człowiek nie chce być głupcem, więc żeby uwierzyć w to, co starożytni przyjmowali intuicyjnie, potrzebuje naukowych badań. Dlatego stworzono naukę zwaną „gelotologia". Gelotologia zajmuje się badaniem wpływu śmiechu na nasz organizm.
Empirycznie potwierdzono, że śmiech (nawet głupi), poprawia krwioobieg, dzięki czemu nasz organizm otrzymuje więcej tlenu i lepiej pracuje. Śmiejąc się, wciągamy w płuca więcej powietrza, to przekłada się na dobre dotlenienie mózgu, a więc lepszą koncentrację.
Śmiech pobudza nasz układ odpornościowy, bo hamuje wydzielanie adrenaliny i kortyzolu, tzw. hormonów stresu. Jednocześnie zwiększa produkcję endorfin, które są odpowiedzialne za dobry nastrój.
Gdy się śmiejemy elektryczna aktywność obu półkul mózgowych jest lepiej skoordynowana a to zapobiega depresji, która jest plagą współczesnego świata.
Dla leniwych i chcących schudnąć, śmiech może być namiastką ćwiczeń fizycznych. Gdy się śmiejemy, to wprawiamy w ruch wszystkie mięśnie tułowia. Skurcze mięśni podczas śmiechu poprawiają pracę jelit, wątroby a to przyspiesza trawienie i poprawia przemianę materii.
Od ponad 40 lat naukowo udowadnia się, że leczenie śmiechem należy traktować bardzo poważnie. Na świecie powstały fundacje propagujące terapię śmiechem. W Stanach Zjednoczonych, kraju ludzi dzielnych i pogodnych, taka fundacja działa od ponad 20 lat. Na szczęście do Polski też dotarła ta idea. Z końcem ubiegłego wieku powstała Fundacja „Dr Clown" i do szpitali dziecięcych weszli weseli ludzie z czerwonymi nosami.


Opisując sytuację, która miała miejsce w sklepie, też założyłam czerwony nos. Pomyślałam, że może ktoś, komu głowa tak ciąży, że nie poznaje sam siebie, po przeczytaniu tych słów się uśmiechnie. W końcu lubimy pośmiać się z innych a śmiech to zdrowie. Barbara Serwin
Barbara Serwin
Licencja: Creative Commons
0 Ocena