W okresie przedświątecznym zajmijmy się naszymi milusińskimi. Nauczmy nasze maluchy oraz nieco starsze dzieci i wnuki prostych rzeczy, na przykład - jak przygotować smaczne ciasteczka. Czyż nie jest frajdą wspólnie siedzieć w kuchni, słuchać świątecznej muzyki, małymi i dużymi „łapkami" gnieść ciasto i opowiadać sobie świąteczne historyjki? Wykorzystajmy ten czas nie na nerwowe i często kuriozalne przygotowania, lecz na spędzenie więcej czasu z naszymi rodzinami. Pójdźmy na dłuższy spacer, nawet wówczas, gdy pada deszcz czy śnieg a potem napijmy się grzańca czy wspaniałej, owocowej herbaty. Nie gońmy za tysiącem prezentów, które potem wędrują przez całą rodzinę. Nie kupujmy niczego na siłę. Porozmawiajmy ze sobą, wsłuchajmy się w drugą osobę, może ona wcale nie chce w tym roku prezentu, tylko życzy sobie, abyśmy na trzy dni wyjechali w góry albo podarowali jej relaksujący dzień w SPA. Od prezentów pod choinką nie zmienią się nasze wewnątrzrodzinne układy. Jeśli nie zadbamy wcześniej o ciepłe i pogodne relacje, to w tę porę dni świątecznych też nie będą one ani ciepłe ani harmonijne, wręcz przeciwnie, okres ten będzie naładowany negatywnymi emocjami i pretensjami, żalami, które skumulują się z całego minionego roku. Przestańmy gonić za cukierkowo-reklamowym wizerunkiem świąt w stylu choinka, szczęśliwa i uśmiechnięta rodzinka i śpiewanie kolęd.
Rzeczywistość jest inna. Może ktoś chce pojechać na narty albo nad ciepłe morze pod palmy, albo wreszcie zwiedzić Wiedeń, a inny członek rodziny po prostu chce odpocząć i się wyspać. Pozwólmy wszystkim zrealizować swoje wyobrażenia o świętach. Pamiętajmy też, że nie każdy lubi cały wieczór i dwa dni tylko jeść a potem przez tydzień się kurować. Przygotujmy mniej potraw, za to może bardziej wykwintnych, pomyślmy o spacerze i serdecznej atmosferze. Potraktujmy te parę dni w roku jako miły akcent (oprócz tego religijnego) w naszym życiu, jako coś, co da nam siłę przetrzymać ponure, zimowe miesiące, jako energetyzujący zastrzyk mocy witalnych. I spędzajmy te święta tak, jak my sami tego chcemy. To może być początek niezłej dawki tolerancji.